Wczoraj sklasyfikowaliśmy najlepszą dziesiątkę tych od wnoszenia fortepianu, dziś skupiamy się z kolei na tych, którzy również czasami wezmą ciężki instrument na plecy, ale i często coś na nim zagrają. Czyli, krótko mówiąc, od tzw. “szóstek” przechodzimy do “ósemek”. Graczy odpowiedzialnych w dużej mierze za początkową część kreacji, ale i nie unikających wzięcia na siebie ostatniego podania czy uderzenia z dystansu.
Wydawać by się mogło, że skoro powoli zmierzamy ku zawodnikom ofensywnym, coraz większa będzie przewaga Legii, Jagiellonii, Lecha i Lechii nad resztą ligowej stawki. Dość logiczną, po samym choćby spojrzeniu na tabelę, wydawałaby się konkluzja, że skoro ta czwórka zdobywała na przestrzeni sezonu najwięcej bramek, to musi też mieć kreatorów gry na poziomie przewyższającym pozostałych dwanaście drużyn.
Nic bardziej mylnego. Top 4 naszego rankingu tworzą bowiem obok Thibault Moulina, rodzynka z zespołu mistrza Polski, zawodnicy ekip plasujących się nieco niżej. Szóstej Wisły (Mączyński), siódmej Pogoni (Murawski) i dwunastej Wisły Płock (Furman). A to dlatego, że choć ich drużyny o puchary się nie biły, każdy z nich mocno wybijał się ponad przeciętność. Wyobraźcie sobie, że dziś wyjmujemy każdego z nich z jego zespołu. Macie to? Jak dla nas, praktycznie przesądzoną byłaby obecność Białej Gwiazdy i Portowców w dolnej ósemce, a także znacznie dłużej trwająca w Płocku nerwówka w kwestii utrzymania.
Trójkę Polaków pogodził jednak wspominany Moulin. Umówmy się, nie mogło być innego zwycięzcy rankingu “ósemek” po tym sezonie, jak tylko Francuz. Dwa gole, pięć asyst i pięć asyst drugiego stopnia to jedno, ale przybijanie stempla na praktycznie każdej akcji nowego-starego mistrza Polski to drugie. Pomocnik Legii wykonał zdecydowanie najwięcej podań w całej lidze – 2341, o niemal 300 wyprzedzając drugiego w kolejności Jakuba Wawrzyniaka. A wszystko to na wysokiej celności (83%). Szczególnie patrząc na typ zagrań, bo przecież Moulin wielokrotnie próbował rozrywać defensywy rywali ryzykownymi zagraniami, rzadziej grając w tył lub do boku. I choć początek sezonu – poza debiutem – miał niemrawy, wiele o jego progresie mówi sam fakt, jak dużym osłabieniem dla drużyny w dwumeczu z Ajaksem i dwóch pierwszych kolejkach wiosny była jego kontuzja.
Szukając przedstawicieli ligowego podium, trzeba się zaś zapuścić aż do dolnej połówki naszego rankingu. Tarasa Romanczuka sklasyfikowaliśmy pomiędzy dwoma zawodnikami Lechii, co do których roli mieliśmy sporo wątpliwości. No bo ktoś powie, że Sławczew to bardziej “szóstka”, a Krasić – “dycha”. Uśredniając jednak ich pozycje w poszczególnych meczach, obu sklasyfikowaliśmy właśnie wśród środkowych pomocników grających pomiędzy defensywnym, a stricte ofensywnym.
Jeszcze niżej swojego przedstawiciela ma poznański Lech. Bo choć Maciejowi Gajosowi zdarzały się mecze na naprawdę wysokim poziomie, szczególnie na starcie wiosny, gdy Lech wygrywał wszystko jak leci, to początek sezonu (noty u nas: 3, 3, 2) miał dramatyczny, a w końcówce rozgrywek nie pomógł poznaniakom w przypuszczeniu skutecznego szturmu na mistrzostwo (noty za ostatnie 3 mecze – znów: 3, 2, 3).
Stawkę uzupełniają Jovanović, od którego zależało bardzo wiele w poczynaniach drugiej linii Bruk-Betu i który jak nikt inny porządkował grę niecieczan w środku pola, a także Szymon Drewniak, który o pół długości wyprzedził w naszym rankingu Piotra Wlazłę. Udział przy 11 bramkach Górnika Łęczna to coś, czym pomocnik może się wreszcie pochwalić. I nie pomylimy się pewnie mówiąc, że ostatni rok był najlepszym w jego piłkarskiej karierze.