Pogoń bliżej Ekstraklasy. Poza tym – liga będzie ciekawsza

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2012, 21:55 • 3 min czytania

Wbrew wszelkiej logice uznaliśmy, że warto obejrzeć dziś inaugurację rundy wiosennej pierwszej ligi. Na zdrowy rozum, nie można się po niej niczego dobrego spodziewać, ale zawsze to jakaś odskocznia od Ekstraklasy – a nuż zdarzy się coś ciekawego! Tym bardziej, że na start zaserwowano nam szlagier: mecz dwóch drużyn walczących o awans – Pogoni Szczecin z Piastem Gliwice.
Niestety, nie była to najlepsza promocja futbolu. Właściwie, przez większość czasu, przeciętna rąbanka na brzydkim stadionie. – „Portowcom” brakowało finezji. Po prostu musieli ten mecz wymęczyć – stwierdził Andrzej Iwan, komentujący spotkanie w Orange Sporcie. Z drugiej strony – warto podkreślić, że choć Pogoń nie zaprezentowała wielkiego futbolu, to potrafiła podnieść się po stracie gola, zdominować Piasta po przerwie, uszczelnić obronę i wygrać 2:1. Naprawdę, jak na warunki pierwszoligowe, ta drużyna ma ogromny potencjał i bogactwo przyzwoitych piłkarzy, co najlepiej pokazała dziś sytuacja z obsadą lewej obrony. Marcin Sasal, gdy nie mógł skorzystać z grającego nominalnie na tej pozycji Przemysława Pietruszki, przesunął na bok Emila Nolla, w środku ustawił Błażeja Radlera z Hernanim, a na prawej stronie Petra Hrickę.

Pogoń bliżej Ekstraklasy. Poza tym – liga będzie ciekawsza
Reklama

Na środek pola też nie można narzekać. Edi Andradina – już nie tak aktywny i ruchliwy, jak kiedyś – ginął gdzieś na boisku na długie minuty, ale jak przyszło co do czego, to wykorzystał karnego, a potem odegrał jedną z ważniejszych ról przy drugiej bramce. Zagrał z „krzyżaka” do Roberta Kolendowicza, ten dośrodkował w pole karne, a całą akcję zamknął Adrian Budka. W ten sposób wynik spotkania rozstrzygnęli, jakkolwiek to zabrzmi, dwaj… byli reprezentanci Polski (tak, tak – Budka i Kolendowicz – rok 2006 i mecz towarzyski z ZEA). W ogóle Kolendowicz był chyba najlepszym piłkarzem drugiej połowy, bo nie dość, że kręcił o jedenaście lat młodszym Mateuszem Matrasem jak na karuzeli, to jeszcze naciął na dwie żółte kartki Jana Buryana.

Pogoń nie zagrała wielkiego spotkania, ale zdołała zdobyć trzy punkty, co oznacza, że nad trzecim zespołem w tabeli ma już siedem „oczek” przewagi.

Reklama

Słowo również o Piaście, który momentami potrafił zdominować „Portowców”, ale w całym meczu pokazał niewiele dobrego. Nie błysnął hiszpański zaciąg „tres amigos”. Istnieje podejrzenie, że Fernando Cuerda nie umie grac głową, bo mimo 190 centymetrów wzrostu nie wbiega przy stałych fragmentach w pole karne. Ruben Jurado całe dziewięćdziesiąt minut beznadziejnie przeczłapał, a Alvaro Jurado nie zobaczyliśmy wcale. Mimo to, Piasta nie można przekreślać, bo nadal ma kontakt z czołówką, a przed sobą nietypowy terminarz, czyli jeden mecz wyjazdowy i dwanaście kolejnych u siebie…

Przy okazji, skoro już o tym piszemy, kilka luźnych spostrzeżeń z innych boisk pierwszej ligi:

– W Bytomiu Polonia zrobiła pierwszy krok, aby wygrzebać się ze strefy spadkowej. Wygrała 2:1 z Sandecją, która ewidentnie się sypie i w zastraszającym tempie pikuje w dół tabeli. Decydującą bramkę zdobył niedawny członek „Klubu Kokosa” – Daniel Mąka, a Marcin Cabaj obronił karnego, choć z dobitką już nie dał rady.

– Dla Radzionkowa debiutanckiego gola strzelił Idrissa Cisse, czyli jeden z afrykańskich wynalazków LZS-u Piotrówka (tak, mieli tam ich całkiem sporo). GKS natomiast po raz kolejny pokazał, jak do rzeczywistości miały się transparenty „Ekstraklasa albo śmierć” wieszane na katowickim stadionie.

– W nietypowy sposób wdzięczność strzelcowi jedynego gola dla Arki wyraził dziś Michał Szromnik. Pocałował Patryka Jędrzejowskiego, podczas gdy ten udzielał telewizyjnego wywiadu. Generalnie, mecz Arki sprawił, że – jakby powiedział to Maciej Skorża – liga będzie ciekawsza. Gdynianie zbliżyli się do drugiej przed tą kolejką Niecieczy, a w niedzielę próbę ucieczki podejmie Zawisza.

– Na koniec odnotujmy, że Bogdanka فęczna potrafiła wbić pięć goli Flocie Świnoujście, choć (pod nieobecność Nildo) w jej ataku grał tylko Tomas Pesir. Niezwykłe osiągnięcie. Sam Pesir oczywiście niczego nie strzelił. Bo jak wiadomo, to akurat jeden z tych napastników, którzy regularnym zdobywaniem bramek głowy sobie nie zajmują.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama