Piłkarski beton nie tylko w Polsce. Kolejny wybryk sir Richardsa.

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2012, 23:27 • 8 min czytania

„Anglia dała światu piłkę. Zostawiła najlepsze dziedzictwo jakie tylko mogła. Daliśmy wam piłkę nożną. Przez pięćdziesiąt lat ta gra należała do nas. Rządziliśmy nią. Spisaliśmy zasady, zaprojektowaliśmy boiska i wszystko inne. Potem, pięćdziesiąt lat później, jakiś facet pojawił się i powiedział: ‘Jesteście kłamcami’, i tak naprawdę ukradł nam naszą grę. To była FIFA. Pięćdziesiąt lat później, kolejny gang, nazywany UEFA, pojawił się i ukradł jeszcze kawałek.” Te słowa wypowiedział Sir Dave Richards – najważniejsza osoba w angielskiej piłce. Gdy tylko ta informacja dotarła na Wyspy, Anglicy złapali się za głowy, bo nie mogli uwierzyć, że ktoś ponownie wysłał Richardsa, by reprezentował Brytyjczyków na jakimkolwiek spotkaniu. Gdy Anglicy nasłuchiwali wieści i wyczekiwali kolejnej, nieuchronnej wpadki swojego przedstawiciela, dosłownie kilka godzin później do Internetu trafił filmik, jak ten sam Richards, w obecności futbolowych oficjeli, wpada do małego basenu. Anglicy najpierw się wściekli na swojego przedstawiciela, potem się od niego odcięli, a na koniec, po ujawnieniu filmu z niezdarnym Richardsem, już nawet nie ukrywali zażenowania. Myślicie, że tylko my musimy wstydzić się PZPN-owskiego betonu reprezentującego nas na światowych salonach? W Anglii jest równie ciekawie.
Richards to bez dwóch zdań najpotężniejsza persona w brytyjskim futbolu, chociaż początkowo nie wiązał swojej kariery ze sportem. W trakcie swojego życia zawodowego założył i prowadził kilka firm w rożnych branżach. Z różnym skutkiem, trzeba dodać, bo część z nich zbankrutowała. Aby zaistnieć na piłkarskich salonach, musiał się zaczepić w jednym z klubów piłkarskich. Na nieszczęście mieszkańców Sheffield, padło na ich klub – Wednesday. Mówi się, że kapitan opuszcza tonący okręt jako ostatni. W przypadku Richardsa nic takiego nie miało miejsca. Gdy sytuacja w Sheffield zrobiła się nieciekawa i klub stanął przed widmem bankructwa, prezes zostawił zabawki i poszedł do innej piaskownicy. Oporów przed opuszczeniem upadającego klubu nie miał, bo niedaleko czekały lepsze łopatki i grabki, a piaskownica była większa. Wednesday to była tylko katapulta. Pozycja w Sheffield, mimo, że klubowi nie dała nic, naszemu bohaterowi pomogła zdobyć stołek przewodniczącego Premier League.

Piłkarski beton nie tylko w Polsce. Kolejny wybryk sir Richardsa.
Reklama

Od samego początku jako prezes PL, Richards miał jasno wytyczoną drogę rozwoju zarządzanej przez siebie spółki. Po pierwsze i najważniejsze – ograniczyć wpływy Football Association. Skoro to angielska ekstraklasa dostarcza ok. 95% zysków do futbolowej centrali, to czemu ta właśnie centrala decyduje o najważniejszych sprawach dotyczących piłki – takie było oficjalne stanowisko nowego przewodniczącego. Była też druga strona medalu – skoro sir Dave rządzi PL, a nie ma wpływów w FA, to w walce o władzę absolutną, pierwszym krokiem będzie odebranie przywilejów najpotężniejszemu wrogowi.

Początki kariery Richardsa w piłkarskich strukturach wcale nie były kontrowersyjne. Współpracownicy oceniali go jako osobę odważną, decyzyjną, innowacyjną, ale i wzbudzającą szacunek. No i oczywiście ambitną – chorobliwie ambitną. Niedługo po zdobyciu stołka w PL, Richards pokusił się o stanowisko przewodniczącego Football Foundation – organizacji, której roczny budżet wynosi 60 mln funtów, a która zajmuje się pomocą najmniejszym klubom piłkarskim. Członkowie FF obawiali się, że pieniądze przeznaczone dla najbiedniejszych, powędrują do najbogatszych, ale to stanowisko było potrzebne Richardsowi do innych celów. Dzięki FF, obrotny działacz stworzył międzynarodową siatkę kontaktów z działaczami w całym futbolowym świecie. Zabieganie o względy dookoła świata mogło dziwić, jednak gdy Anglicy stanęli do boju o organizację Mistrzostw Świata i liczyło się poparcie jak największej liczby państw, szefom FA pozostała tylko jedna osoba, którą mogli poprosić o pomoc.

Reklama

Po kilku latach przyszedł czas na stanowisko w Football Association. Obecnie Richards jest v-ce prezesem tej organizacji, ale był też członkiem komórki, która reprezentowała Anglię na spotkaniach międzynarodowych, a także jednym z sześciu członków Rady Football Association. Przez kilka lat, pozycja Richardsa rosła, a przeciwnicy, nawet jeśli byli, to siedzieli cicho.

Spokój sir Dave’a zmącił Lord David Triesman. To właśnie on, w 2008 roku, został wybrany na prezesa FA. W przeszłości członek partii komunistycznej, przez większość kariery politycznej zasiadał w przeróżnych komisjach ds. sportu . Jednak pomimo zajmowania najważniejszej pozycji w angielskiej piłce, Lord Triesman w żaden sposób nie mógł poradzić sobie z potężnym przeciwnikiem. W trakcie kadencji, nowy prezes chciał zrealizować jeden bardzo ważny cel – unowocześnić sposób zarządzania piłkarskimi rozgrywkami i organizacjami, a przekładając na bliższy nam język – pozbyć się związkowego betonu. Triesman miał przygotowany plan działania, ale każda jego inicjatywa była bombardowana przez Richardsa. Gdy jeden ze współpracowników Lorda Davida zaproponował, by w PL znalazło się więcej doradców o różnym pochodzeniu etnicznym i więcej kobiet, Richards odpowiedział, że wszyscy kompetentni ludzie których potrzebuje, już są w pokoju obrad. Sprawa stała się tak poważna, że zajął się nią rząd. Triesman nie mógł w żaden sposób przekonać prezesa PL do reform, więc oskarżył go o prześladowanie współpracowników i narzucanie im swojego zdania. Gdy specjalnie powołana komisja przesłuchiwała Richardsa, ten grał obrażonego na swoich adwersarzy i bronił się, że w zarządzie znajduje się dwanaście osób i jego głos był jednym z wielu. Prezes Premier League ostatecznie się wybronił, ale wtajemniczeni i tak wiedzieli, że jeżeli podczas oficjalnych obrad Richards jest potulny jak baranek i nie narzuca nikomu swojego zdania, to wszystkich ustawia sobie podczas nieformalnych spotkań. Ostatecznie okazało się, że nawet rządowa komisja nie może nic zrobić z prezesem – tyranem.

Z czasem jednak, postawa Richardsa stawała się problemem dla coraz większego grona działaczy i obserwatorów. Kilkuletnia kadencja Svena –Gorana Eriksonna, zostawiła związek piłkarski w ogromnym kryzysie. To właśnie wtedy pozycja Richardsa wzrosła, ponieważ ten, niczym rasowy polityk, umiejętnie wykorzystał nastroje panujące w społeczeństwie. To właśnie sir Dave wyszedł z inicjatywą, by następnym selekcjonerem został Anglik. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie dwie bardzo ważne decyzje, które przeforsował właśnie Richards. Już na wstępnym etapie rekrutacji, na jego wniosek odstrzelono Martina O’Neilla ze względu na słabe CV, a funkcję selekcjonera powierzono Steve’owi McLarenowi, a więc człowiekowi, za którym optował nasz bohater. Jak radzili sobie Synowie Albionu pod wodzą tego trenera, nikomu nie trzeba przypominać.
Richards popisał się także podczas konferencji sportowej w Dubaju, kiedy to oświadczył, że Premier League niszczy angielską drużynę narodową. Niby to prawda, niby każdy z taką opinią się zgadza, ale w ustach prezesa Premier League, taka deklaracja dziwi, bo to tak jakby prezes BMW oświadczył, że jego samochody zatruwają środowisko. Komentarz szybko dotarł do Anglii, w kuluarach zawrzało, Premier League odcięła się od wypowiedzi prezesa, a Richards – w swoim stylu – winę zrzucił na „słabszy dzień”, nie przeprosił za swoją wypowiedź, a wręcz obraził się, że ktoś przekazał prasie jego komentarz.

Konflikt z Lordem Triesmanem także narastał. Gdy Anglia oficjalnie zgłosiła chęć organizacji MŚ, to właśnie Triesman miał za zadanie budowę zespołu, który będzie odpowiadał za powodzenie misji. Prezes FA wymyślił zasady doboru współpracowników tak, by w żaden sposób nie można było upchnąć tam Richardsa. Z czasem jednak presja społeczeństwa była tak duża, że Triesman musiał poprosić o współpracę człowieka, który miał najwięcej kontaktów na międzynarodowym rynku piłkarskim. Panowie działali razem przez siedem miesięcy. Na krótko przed ostateczną prezentacją angielskiej kandydatury, Lord Triesman bez powodu zmienił skład zespołu, przez co rola Richardsa stała się marginalna. Ten nie miał zamiaru pogodzić się z zepchnięciem na boczny tor i opuścił team prezesa FA. Decyzja – z pozoru nieistotna – była jasnym sygnałem dla FIFA: w Anglii nie ma zgody nawet w strukturach związkowych, więc o organizacji MŚ nie może być mowy.

Wokół Richardsa robiło się coraz mniej przyjemnie, a na światło dzienne wypływały coraz to nowe skandale. Do listy afer można dopisać umowę podpisaną pomiędzy Premier League, a firmą marketingową syna Richardsa, dzięki której firma Glue miała zagwarantowane stałe zlecenia. No i jeszcze kontrowersje wokół transferu Petera Croucha. Przed trzema laty, zawodnik ten grał dla Portsmouth, ale był już dogadany z Fulham. Londyński klub miał zapłacić za niego 11 mln funtów, ale w ostatnim momencie oferta ta została odrzucona przez klub. Ostatecznie Crouch trafił do Tottenhamu za… 9 mln. Portsmouth było już wtedy bankrutem, a brytyjski Urząd Podatkowy nakazał Premier League, by ta zajęła się upadającym klubem, dzięki czemu żywot upadającego zespołu będzie można ocalić. Richards nadzorował finanse Portsmouth i gdy Tottenham zaoferował, że 9 mln zapłaci z góry, prezes PL zablokował transfer do Fulham, który umówioną kwotę chciał zapłacić w ratach. Klub z Craven Cottage sprawę zgłosił do sądu, ale ten uznał, że w działaniach Richardsa nie było nic niemoralnego. Fulham zażądało więc usunięcia sir Dave’a z funkcji prezesa Premier League, ale tutaj także wyrok był łatwy do przewidzenia.

Część z was zastanawiała się pewnie, dlaczego Anglicy wstydzą się staruszka, który wpadł do basenu. Wyobraźmy sobie, że prezes Lato reprezentuje nas na zjeździe futbolowych federacji krajów Europy Środkowej, gdzie najpierw mówi, że to Polska nauczyła wszystkich Słowian gry w piłkę, a potem wpada do fontanny, która jest ulokowana na środku ogromnego holu. Wypowiedzi i zachowanie Richardsa bolą Anglików tym bardziej, że oni sami widzą siebie jako naród dumny ze swojej tradycji, ale i jako naród innowacyjny – który i owszem dał światu piłkę, ale też chce ten sport unowocześnić. Tymczasem na najważniejszych spotkaniach reprezentuje ich człowiek z innej epoki, który przez nikogo nieprowokowany odgrzebuje dawno zapomniany spór, zamiast poruszać sprawy dla futbolu naprawdę istotne. Krytyka poczynań sir Richardsa, to jasny sygnał, że Anglicy chcą się pozbyć betonu ze swoich struktur. Oby wkrótce, to samo stało się w naszym kraju.

KRZYSZTOF ZBYROWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama