Tomasz Kuszczak: Smuda wie, na co mnie stać

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2012, 03:38 • 8 min czytania

– Selekcjoner nie przyjedzie mnie oglądać? Nie musi. Przecież doskonale mnie zna, więc po co mu kolejne obserwacje. Jestem pełen optymizmu. Powtarzam, że jeśli Smuda będzie mnie potrzebował, to się odezwie. – mówi Tomasz Kuszczak, który odżył na wypożyczeniu w Watfordzie. Niemal w każdym meczu zbiera najwyższe noty w zespole. W kilku meczach popisał się kapitalnymi interwencjami. Po jego przyjściu „The Hornets” to zupełnie inna drużyna, która walkę o utrzymanie zamieniła na szanse gry w barażach o wejście do Premier League. Smuda konsekwentnie omija temat Kuszczaka, ale jeśli nasz bramkarz będzie utrzymywał taką formę, od tematu nie ucieknie.
– Dlaczego Franciszek Smuda nie lubi Tomasz Kuszczaka?
– Widzę, że zaczynasz z grubej rury (śmiech). Ja bym tego tak nie ujął. Przynajmniej tego nie widzę. Trzeba pamiętać, że jak każdy trener, Smuda też ma swoich piłkarzy, na których konsekwentnie stawia. Nie wiemy tego. Wciąż nie wiadomo, kogo powoła na Euro 2012. Oczywiście trzon kadry jest i się nie zmieni, ale jeśli chodzi większą grupę, sprawa wciąż jest otwarta. Może ja też gdzieś się tam przewijam? Dopóki nie będzie ostatecznej selekcji, nie mogę powiedzieć, że nie jestem w kręgu zainteresowań trenera.

Tomasz Kuszczak: Smuda wie, na co mnie stać
Reklama

– Smuda mówił na łamach „Super Expressu”, że Kuszczak chce w ostatniej chwili załapać się do pociągu na Euro. Mówił, że Łukasz Fabiański nigdy go w kadrze nie zawiódł. Tymczasem zaprzecza sam sobie. Jak mantrę powtarzał, że ci co nie grają w klubach w kadrze nie mają czego szukać. Te słowa skierowane były także pod twoim adresem. Zaczynasz grać, i to grać bardzo dobrze, a selekcjoner daje do zrozumienia, że Kuszczaka nie powoła. Oprócz Szczęsnego inni kandydaci to obecnie przy tobie miernoty. O co tu chodzi?
– Nie chce się na ten temat wypowiadać zwłaszcza, że nie czytałem tego artykułu i dokładnie nie wiem, co trener Smuda tam powiedział. Słyszałem o sprawie i mogę powiedzieć tylko tyle, że jako zawodnik spełniam kryteria, podstawowe warunki do tego, aby w kadrze być. Może przekonam jeszcze trenera. Nie wiem. Była taka sytuacja w Manchesterze, że grałem od święta i rzeczywiście można było się do tego przyczepić. To się zmieniło. Teraz gram regularnie. Mogę się wykazać. Myślę, że robię dobrze swoją robotę. Staram się kolegom pomagać, a na pewno nie przeszkadzam, bo o to właśnie chodzi w zawodzie bramkarza. Ł»eby nie przeszkadzać w zwycięstwach. Mamy teraz fajną passę pięciu zwycięstw i dwóch remisów. Staram się robić wszystko, aby w klubie byli ze mnie zadowoleni. Na nic więcej nie mam wpływu.

– Może Smuda boi się w kadrze mocnego charakteru? Nie jesteś łatwym człowiekiem. Potrafisz powiedzieć, co cię boli. Może selekcjoner nie chce mieć w kadrze kolejnego Artura Boruca?
– Z Borucem jako piłkarz i jako człowiek mam niewiele wspólnego. W jego przypadku trener postąpił jak postąpił. Ja w to nie wchodzę. Trener decyduje, kogo chce mieć w kadrze i jest z tego rozliczany. Jeśli nie chciał mieć Artura, to była to tylko jego decyzja. Jeśli chodzi o moją osobę, to faktycznie może osiągnąłbym więcej, gdybym czasem ugryzł się w język. Ale też nie jest tak, że chodzę i się czegoś domagam. Po prostu uważam, że warto czasem porozmawiać z trenerem, zapytać się o swoją sytuację. Nie widzę w tym nic złego. Jeśli chodzi o kadrę to faktycznie na początku Smuda na mnie stawiał, ale dawał do zrozumienia, że muszę zrobić coś z grą w Manchesterze. Może teraz ma mniejszy ból głowy, bo Wojtek jest w bardzo dobrej formie… Mój charakter akurat nie ma nic wspólnego z tym, że nie ma mnie teraz w kadrze. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo taką postawą też pewne rzeczy wygrałem. Trafiłem do największego klubu świata, miałem swój udział przy wielu trofeach zdobytych przez United. Niczego nie żałuję.

Reklama

– Odżyłeś w Watfordzie? Co mecz, no może poza tym pierwszym z Southampton, to naprawdę duża klasa z twojej strony…
– Nie ująłbym tego w ten sposób. W Manchesterze nic nie straciłem. To nie jest tak, że nagle nauczyłem się jakoś lepiej bronić. Na Old Trafford nigdy nie dostałem tak naprawdę mocnej szansy. Zagrać w jednym lub dwóch meczach z rzędu to za mało. Ciężko mi było coś udowodnić grając tak wyrywkowo. Potrzeba jednak tej stabilizacji, poparcia, bo to daje pewność siebie. Zawsze byłem przygotowany do gry. Myślę, że forma w Manchesterze też była, ale zabrakło jednak pewnej ciągłości. Zawsze była gdzieś ta niepewność, że zaraz usiądę na ławce. Ale w sumie te lata spędzone w Manchesterze to tysiące treningów – każdy z nich ciężko przepracowany. Tego nikt mi nie zabierze. To zawsze zostanie i tak jak mówiłem – przygotowany byłem do gry zawsze. Teraz gra mi się dobrze. Jestem w wysokiej dyspozycji. Mam sytuacje, które bronię. Przekłada się to na punkty. Robię wszystko, aby tak było do końca sezonu, bo pojawiła się szansa na grę w barażach Premier League. Ale życie jest takie, że też nie mam pewności, że w tak wysokiej formie pozostanę już do końca sezonu. Ciężko pracuję, chcę pokazać to, czego przez lata się nauczyłem. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w klubie, ale też wyjazdem na Euro.

– Zagrałeś w ośmiu meczach. Przyznasz, że z Southampton mecz ci nie wyszedł, ale potem zbierałeś najwyższe noty w zespole. Naprawdę nie wkurza iebie, że nikt z kadry się przez ten czas nie odezwał?
– Fakt jest taki, że Championship to nie Premier League, ale broni się tu tak samo. Wiem, co mówię, bo jednak trochę czasu w West Brom i Manchesterze spędziłem. Szczerze mówiąc, to też nie jest tak, że obejrzenie mnie w jednym meczu cokolwiek Smudzie da. Przecież on mnie doskonale zna. Wie, jak bronię. Wie, jakie błędy popełniałem w przeszłości, co super wybroniłem. Ja się przecież nagle przez te osiem meczów nie zmieniłem. Na pewno trudniej obserwować Championship niż Premier League, ale w sumie selekcjoner jest doświadczonym szkoleniowcem i wie na co mnie stać. Tylko od niego zależy, czy będzie mnie potrzebował. To jest bardziej jego decyzja, aby mnie powołać, a nie znów gdzieś obserwować. Zrobi to, jeśli uzna, że jestem mu potrzebny.

– W Polsce wiele pisze się o twoich znakomitych występach. W Anglii też usłyszałeś kilka ciepłych słów. W Watfordzie pewnie myślą, że spadła im gwiazdka z nieba?
– W klubie rzeczywiście są ze mnie zadowoleni. To wszystko bardzo miłe, co mnie teraz spotyka. Robię swoją robotę i czytam czasem, czy to w polskiej czy angielskiej prasie na temat swoich występów. Też nie wszystko do mnie dociera, ale często moi znajomi mówią mi, że dobrze mnie ocenili. Są oczywiście rozmowy, są wywiady, ale nie przykładam specjalnie do tego większej wagi. Wolę skupić się na grze. Wszystko fajnie się układa, bo z klubu który walczył o utrzymanie nagle pojawiła się szansa na grę w barażach. Teraz mamy dwa bardzo ważne mecze. Najpierw w piątek gramy z Blackpool, a w poniedziałek w Cardiff. Sporo się może wyjaśnić, bo oba zespoły są nad nami w tabeli.

– W Championship błysnął ostatnio Radek Majewski. Strzelił hat-tricka. Myślisz, że jemu Smuda też powinien dać szansę?
– Nasza sytuacja jest nawet podobna. Obaj na początku graliśmy u trenera Smudy, a potem wypadliśmy z kadry. Cieszę się z gry Radka, bo znów jest w składzie Nottingham, a był moment, że nie grał. Kiedy przeczytałem, że strzelił hat-tricka, od razu do niego zadzwoniłem. Zażartowałem nawet, że chyba kiedy rywale zeszli na przerwę, musiał im tego hat-tricka wbić, bo to było w sumie nieprawdopodobne. Cieszę się, że złapał formę. W jego przypadku nie jest najważniejsze, aby akurat strzelał hat-tricka za hat-trickiem, ale trzymał wysoką, równą formę i jak najwięcej przebywał na boisku.

– Chyba tylko awans do Premier League mógłby zatrzymać cię w Watfordzie. Myślisz o transferze?
– Zima zawsze ciężko odejść bramkarzowi do dobrego klubu. Oprócz Watfordu miałem kilka propozycji. Na przykład pojawiła się ciekawa oferta z Monaco. Jest szansa, że ten klub znów pojawi się jako ważny punkt na mapie piłkarskiej Francji, bo są tam ciekawe perspektywy. Nie zdecydowałem się jednak na odejście do tego zespołu ze względu na rodzinę. Wolałem jednak poczekać. Odbudować się w Anglii. Złapać kontakt z boiskiem, co na pewno pomoże mi latem w negocjacjach z innymi drużynami. Pojawiają się jakieś oferty. Chciałbym rozwiązać swoją sytuację najpóźniej do lipca, żeby zacząć przygotowania już w klubie, w którym będę w najbliższej przyszłości grał. Nie wiem, co to będzie za klub. Zobaczymy. Siedzę z kolegą w samochodzie i śmieje się ze mnie. Pokazuje na znaczek Arsenalu, bo to straszny fan „Kanonierów”. Ale gdzie ja tam będę się pchał? Już dwóch Polaków mają (śmiech).

– A propos transferów. Ponoć słynny Jorge Mendes nie dba już o twoje interesy?
– I tak i nie. W Anglii moim agentem jest teraz Colin Murdoch. Wiesz, możesz zrobić tak, że na różnych rynkach zajmują się twoimi sprawami różni menedżerowie. Z Jorge wciąż jesteśmy w kontakcie. Też mi czegoś szuka, ale nie zamykam się tylko na współpracę z nim. Są też telefony z Turcji, Rosji, Emiratów Arabskich. Jest tego sporo, dlatego trzeba to wszystko przemyśleć i spokojnie podjąć decyzję. Na razie jednak nie zaprzątam sobie tym głowy. Skupiam się na pozostałych meczach w Watfordzie.

– To co, zapraszasz Smudę na jakiś mecz Watfordu? A może chociaż wypalisz mu płytkę ze swoimi interwencjami w Championship?
– Daj już spokój (śmiech). Jestem pełen optymizmu. Powtarzam, że jeśli Smuda będzie mnie potrzebował, to się odezwie. Wiem, co potrafię. Wiem, gdzie jest moje miejsce. Na pewno nie jest to Championship. Zawsze powtarzałem, że jestem bramkarzem na miarę Premier League i nie boję się tego powiedzieć raz jeszcze. Robię swoje. I tyle.

– A nie masz pretensji do dziennikarzy? Zaczęła się akcja „powołać Kuszczaka”, a Smuda nie przepada za wpychaniem mu zawodników do kadry.
– Ależ nie! Bardzo wam dziękuję. Wiadomo, że większość nie wiedziałaby, co w Championship prezentuję, gdyby nie wy. Nie da się zobaczyć wszystkich meczów. Zwłaszcza, że Watford to nie Manchester United, który tydzień w tydzień pokazywany jest w telewizji. W to wszystko śledzicie i na pewno w pewien sposób mi pomagacie. Fajnie, kiedy słyszy się pod swoim adresem tyle ciepłych słów. Chociaż teraz kumpel znów robi sobie jaja i wyciąga jakąś starą gazetę z Polski. „Nieudany debiut Kuszczaka”. Nie zawsze jest kolorowo, ale cieszę się, że zauważacie też moje dobre występy. Jako zawodnikowi bardzo mi to pomaga.

Rozmawiał TOMASZ WفODARCZYK (autor jest dziennikarzem Orange Sport)

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama