Lech Poznań prowadzi w tym okienku taką politykę transferową, że jedno jest pewne – dużo będziemy mówić o niej za pół roku, gdy przyjdzie boiskowa weryfikacja. Taki rozmach wręcz musi oznaczać jednoznaczne oceny, Kolejorz z okienka przed sezonem 17/18 będzie albo wzorem dla innych klubów, albo przestrogą, że czasami nie warto się spieszyć. Na dziś sprawy mają się tak: sprawność, z jaką działa Lech, jest imponująca. Od zakończenia ligi minęły dwa tygodnie, piłkarze dopiero wracają do klubu, a do Poznania zawitał już piąty nowy gracz. Albo i – nieco inaczej licząc – dziesiąty, bo przecież do stolicy Wielkopolski ściągnięci zostali też piłkarze wypożyczeni do Ekstraklasy i pierwszej ligi.
Dobra, mamy w głowie przykład Bednarka, który jeszcze przed chwilą walczył o miejsce w składzie Łęcznej ze Szmatiukiem, a dziś ma odejść za wielką kasę, więc nie lekceważymy Drewniaka, Formelli, Serafina, Jóźwiaka czy Gumnego. Jednak wiadomo, że większe emocje wzbudzają nowe twarze. A więc tu do Emira Dilavera, Denissa Rakelsa, Mario Situma i Vernona De Marco dołącza właśnie Szwed Niklas Barkroth. I niewykluczone, że to najciekawszy z dotychczasowych ruchów Kolejorza.
W przeciwieństwie do Dilavera i Situma nowy gracz nie jest znajomkiem trenera Nenada Bjelicy, co oczywiście nie oznacza, że Lech bierze kota w worku. Oficjalna strona klubu z Poznania cytuje wypowiedź wiceprezesa Piotra Rutkowskiego, który oznajmił, że Barkroth wpadł w oko Lechowi już w 2010 roku w trakcie meczu kadr U-19 i przez kilka lat śledzono jego rozwój. Co zobaczono w tym czasie? Tak w skrócie, kilka spraw.
1. To, że Barkroth nie do końca udźwignął opinię wielkiego talentu. W lidze w barwach IFK Goeteborg debiutował już w wieku 15 lat 7 miesięcy i 14 dni, tym samym stał się najmłodszym graczem w jej historii. Uchodził wtedy za złote dziecko.
2. Obecnie czołowego skrzydłowego ligi szwedzkiej, który w tym roku dla IFK Norrkoping strzelił 4 gole i zaliczył 6 asyst w 20 meczach we wszystkich rozgrywkach, a w 2016 roku – 5 goli i 14 asyst w 29 meczach. Bardzo dobre statystyki, gorszy miał rok 2015, bo zaliczył tylko 2 asysty w 18 meczach.
3. Gościa, który nie najlepiej wspomina pierwsze wyściubienie nosa poza kraj. Przez pół roku w 2012 grał w Uniao Leiria, lecz do Szwecji wrócił po 10 meczach i z jedną asystą na koncie.
4. Ale akurat to ostatnie podanie świadczy o tym, że do Poznania przyjeżdża gość efektowny z dużą wyobraźnią (to samo potwierdzają wszelkie kompilacje jego najlepszych zagrań).
5. Reprezentanta Szwecji. Co prawda Barkroth nie był kumplem z kadry Zlatana, bo powołania dostawał tylko na mecze styczniowe poza terminami FIFA, ale jednak świadczy to o tym, że u siebie się wyróżniał (w 6 meczach w kadrze zaliczył 3 asysty).
Czyli to kolejny transfer z kategorii “będziemy zdziwieni, jeśli nie odpali”. W Lechu są przekonani, że odpali, bo dla Szweda przygotowano 4-letni kontakt, no i trzeba będzie za niego zapłacić, zapewne kwotę w okolicach pół miliona euro. A według informacji Mateusza Borka o Barkrotha zabiegała też Legia Warszawa, a nie oszukujmy się – historia starań obu klubów o tych samych piłkarzy jest na tyle bogata, że fakt, iż Szwed trafia do Lecha jest tutaj dodatkowym smaczkiem.
To co, chyba pora układać te klocki, panie Bjelica. Klub stanął na wysokości zadania.
Fot. lechpoznan.pl/Marcin Rajczak