Nie wiemy, gdzie znajduje się teraz Maciej Bartoszek, który po podpisaniu kontraktu z wysypiskiem wzniósł się na absolutne wyżyny absurdu, ale jedno jest pewne – Dariusz Pasieka coraz bardziej się do niego zbliża.
FAKT
Relacje z ekstraklasy.
POLSKA THE TIMES
Wywiad z Prejucem Nakoulmą.
Zdradzi pan kilka żartów?
Ze mną żartujemy z Murzynów, z Michaelem Bembenem i Paulem Thomikiem z Niemców, no i oczywiście… o Polakach.
O! To jaki jest pana ulubiony dowcip o nas?
To zostaje w szatni. Teraz numerem jeden są koguty (śmiech).
Zjadł je pan już?
Nie, są w kurniku u znajomej. Na razie tylko trzy. Nie gotuję ich, bo chcę zebrać jeszcze kilka i po sezonie zrobić kurczaka po afrykańsku z grilla, na którego zaproszę całą drużynę.
(…)
Pana gra w Pucharze Narodów Afryki sprawiła polskim komentatorom problemy. Używał pan innego imienia?
Słyszałem, śmiesznie z tym wyszło. Bo ja nazywam się Nguimbe Nakoulma, a Prejuce to drugie imię. Tyle że ono jest trochę łatwiejsze dla ludzi nie w Afryce, więc postanowiłem go używać. Ale we wszystkich dokumentach jestem Nguimbe.
I z Jackiem Masiotą.
Mówi się, że chce pan zostać nowym prezesem.
Też o tym słyszałem. Tyle że ja – choć mam dwie dobrze prosperujące firmy – nie jestem na tyle zamożnym człowiekiem, by móc zostawić je samym sobie. Trudno byłoby mi pogodzić pracę z funkcją prezesa PZPN. Tym bardziej że nie powinien on zarabiać 50 tys. zł miesięcznie, tylko zdecydowanie mniej. Mam też dwójkę małych dzieci, które mieszkają pod Poznaniem – to kolejny argument na nie. Z drugiej strony mnie to kusi, a wybór nowego prezesa uważam za sprawę kluczową. Kiedyś myślałem, że aby zmieniać polskąÂ piłkę, wystarczy mieć większość w zarządzie. Myliłem się, tylko prezes jest w stanie to zrobić.Â
Więc jednak pan o tym myśli?
Chyba każdy by się na moim miejscu zastanawiał. Na pewno chciałbym kiedyś robić coś takiego w życiu, nie wiem tylko, czy na pewno jest to odpowiednia chwila. To nie zależy przecież tylko ode mnie. Niemniej jestem przedstawicielem tego pokolenia, które chce zmienić wiele rzeczy w polskiej piłce.
(…)
Mówiłem, że większość nie popiera działań prezesa Laty. Czy będą chcieli poprzeć mnie, to już zupełnie inna kwestia. W tej chwili nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno nie zgodzę się też na to, żeby kandydować tylko dla samego kandydowania. Dlatego moja odpowiedź na dzisiaj brzmi „nie”. W ogóle uważam, że za wcześnie na takie deklaracje. Osoba, która powiedziałaby dziś, że chce kandydować, na pewno przegrałaby wybory. Na kampanię będzie czas po Euro. Dzisiaj ten turniej jest zdecydowanie ważniejszy niż wybory w PZPN.
(…)
Odwołanie Kręciny to najlepszy dowód na to, że w związku coś się zmieniło. Tyle że to jeszcze nie przekuwa się na fakty w postaci zmiany wizerunku czy sposobu zarządzania. I to się nie zmieni, dopóki rządzi Grzegorz Lato. A co do jego pensji, to historia jest dość złożona. W momencie odwołania członkowie zarządu usłyszeli od prezesa, że ma trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy o pracę.
Więc Lato was okłamał?
Myślę, że po prostu nie wiedział, że jest inaczej. Niemniej w efekcie my wyszliśmy z sali z takim właśnie przekonaniem. Dopiero później okazało się, że umowa podpisana jeszcze przez prezesa Listkiewicza ma dwunastomiesięczny okres wypowiedzenia. To nie jest wina zarządu.Â
Bez urazy, ale to pachnie tzw. korporacyjną spychologią.
Nie, to jest właśnie rozmycie kompetencji, o którym mówiłem. Nie doszło by do tego, gdyby ka_żdy w związku wiedział, za co odpowiada. Jest oczywistą kwestią, że to prezes powinien przejrzeć umowę Kręciny i zmienić ją na początku kadencji, gdy zdecydował się z nim współpracować.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z Dariuszem Dziekanowskim.
Myślał pan, ile pan jako zawodnik pograłby u Smudy?
Dobrze, że nie mam takich dylematów. Nie chcę powiedzieć, że on źle się czuje wśród osób, które są mądrzejsze, bo byłoby to nieładne. Inaczej – odmienne zdanie odbiera osobiście, jako podważanie autorytetu. I źle się czuje wśród zawodników, którzy nie są wychowani w kulturze japońskiej – że trener wchodzi, a oni składają ręce i pokornie się kłaniają.
Nasza kadra jest wychowana w kulturze japońskiej?
Nie zawsze z dowcipu trenera trzeba się śmiać, bo nie każdy dowcip jest dobry. Mam wrażenie, że w tej kadrze wszyscy się śmieją. Przypominam sobie sprawę orła na koszulce – sprawę oczywistą. Ale trzeba mieć swoje zdanie. Nie można być jak plastelina. Zabrakło wówczas dojrzałości – i trenerowi, i zawodnikom.
(…)
Zgadza się pan, że nie wykorzystał pan potencjału nawet w 50 procentach?
Zawsze będzie niedosyt. Czasem za dużo myślałem o innych sprawach. Gdybym dziś miał 19 lat, skoncentrowałbym się tylko na piłce. Podoba mi się określenie Beenhakkera: „czysta głowa”. Taką czystą głowę ma dziś Robert Lewandowski. On jak wychodzi na boisko, widać w jego oczach, że myśli tylko o piłce. I dlatego jest świetny.
(…)
Prawie 3 miliony euro za Rybusa to świetna propozycja, trudno powiedzieć nie. Ale co do polityki kupna zawodników… Nie widać tu spójności. Równowaga między korporacją a sportem musi być. Przechył w jedną lub w drugą stronę prowadzi w złym kierunku.
W Legii brakuje świeżego powietrza?
Bardziej wiatru w plecy.
I z Dariuszem Pasieką.
Na konferencji prasowej po meczu z Zagłębiem obruszył się pan na pytanie, czy uprzedzi ruch prezesa Filipiaka.
Było pół godziny po meczu. Nawet nie zdążyłem pomyśleć, dlatego to było poniżej pasa. Nie chodziło o pytanie, ale o moment, w którym je zadano.
To może teraz jest dobry moment: czy uprzedzi pan ruch prezesa Filipiaka? W meczu z Zagłębiem widzieliśmy, że sytuacja jest dramatyczna.
Nie zamierzam się poddawać. Pan mówi głosem ludu, a nie dziennikarza sportowego. Zobaczył pan mecz z Zagłębiem i twierdzi, że sytuacja jest dramatyczna. Ale proszę ocenić naszą pracę długoterminowo. Bilans 2-4-2 chyba nie jest aż tak zły, biorąc pod uwagę początek sezonu.
Ale piłkarze mają spętane nogi.
Nie jestem trenerem, który pęta nogi, stresuje zawodników. Raczej wywołuję pozytywną presję, staram się podnieść adrenalinę.
(…)
Przed moim przyjściem nie było stabilnej defensywy, więc ona zrobiła postęp, znacznie lepiej teraz wygląda. Wcześniej może strzelano gola więcej, ale nie było szału, bo też je tracono.





