Rok 2011 w pigułce? No, raczej nie – przygotowaliśmy dla was garść pigułek, które łykać trzeba będzie systematycznie. Dziś pierwsza część podsumowania: styczeń i luty. Od razu zastrzeżenie – jest to podsumowanie dość bezsensowne, bez jasnych kryteriów i bez żadnego klucza. Nie przytaczamy ani najważniejszych tekstów, jakie ukazały się na Weszło, ani tych dotyczących najbardziej istotnych wydarzeń, tylko swobodnie przelatujemy przez dwa miesiące i wybieramy kilka artykułow na chybił-trafił i kilka, przy których uśmiechnęliśmy się raz jeszcze. Jak u Franka Smudy – nie szukajcie konsekwencji!
Pewnie domyślelibyście się sami, ale napiszemy: na czerwono podkreśliliśmy dzisiejsze dopiski, kursywą cytaty ze starych tekstów.

3 STYCZNIA
Z grubej rury rok zaczął Krzysztof Przytuła, ekspert Canal+. Podsumowaliśmy go w następujący sposób…
Frank Lampard miałby w Polsce naprawdę ciężko. A w zasadzie to chyba już byłoby po nim. Już by stał się pośmiewiskiem, już by robił za obiekt szyderstw, zapewne już by osiwiał jak gołąb, a może nawet jak Jacek Magiera. Miałby przesrane, po prostu. Kolejny Arruabarrena, egzotyczny pierdoła.
Najpierw przed wielomilionową widownią piłkarski ekspert, a także (były) dyrektor sportowy Legii Warszawa Mirosław Trzeciak wypowiedział słynne: – Frank Lampard to wypalony pikarz. I mówił to w momencie, gdy Anglik notował niesamowity sezon: strzelił 34 gole i zaliczył 17 asyst (z czego 22 gole i 14 asyst w Premiership). Niech nikomu statystyka nie przesłoni prawdy – wypalony i już.
Ale teraz Lampard oberwał od ciężkiej artylerii. Zajęły się nim nasłynniejsze ogolone nogi Rzeczpospolitej, czyli Krzysio Przytuła. Stwierdził on mianowicie, że „Lampard jest mało kreatywny”. Rozumiecie? Facet strzelił 131 goli w Premiership i zaliczył blisko 100 asyst, ale Przytuła – który przez całą karierę swoimi wygolonymi nogami wcisnął pięć goli na poziomie ekstraklasy – ujawnił: – LAMPARD JEST MAŁO KREATYWNY.
Trudno, wydało się. Król jest nagi. Piłkarski świat potrzebował Przytuły. Angole niepotrzebnie się jarali tym zdechlakiem – Trzeciak i Przytuła wyprowadzili ich z błędu. Mourinho nie zauważył, Hiddink nie zauważył, Ancelotti nie zauważył, a Mirek i Krzysiek tak! Lampard jest wypalony i mało kreatywny.
Ponadto Krzysio oświadczył, że:
1. Chelsea nie za bardzo radzi sobie z grą pressingiem. Wydawałoby się, że nawet tak nieudany piłkarz jak Przytuła powinien mieć świadomość, że kto jak kto, ale mistrz Anglii POTRAFI stosować pressing. Mało tego – potrafi jak mało kto na świecie.
2. Malouda i Essien za długo holują piłkę. Naliczył Essienowi cztery kontakty, przed podaniem. Ciekawe, co by powiedział o bramce Maradony z Anglią – ten to dopiero dostałby od Przytuły zjebkę. W każdym razie dobrze by było, gdyby Krzyś zrozumiał, iż dlatego Essien i Malouda grają w Chelsea, bo w momencie, gdy Krzysiowi wydaje się, że trzeba podać, oni nie podają, natomiast w momencie gdy Krzyś sądzi, że podawać nie wolno, oni to robią. Gdyby podejmowali na boisku takie wybory jak Przytuła, to dotarliby – tak jak Przytuła – na ławkę Pogoni Szczecin.
3. Brakuje w tym zespole odpowiedniego potencjału ofensywnego. Tak, brakuje… W poprzednim sezonie 103 gole. W tym na razie 36 (tylko dwa zespoły zdobyły więcej). I pomyśleć, że z takimi niedoborami w ataku Chelsea była w stanie pogonić kilka zespołów siódemką. Gdyby sprowadzili sobie poważnych piłkarzy do grania do przodu – dopiero by się działo!
Tak, wiemy, że Chelsea jest ostatnio w kryzysie, ale do takiego kryzysu Przytuła nie zbliżył się na sto kilometrów przez całą karierę. Trochę to dziwne, kiedy malarz pokojowy krytykuje artystę…
Jedno trzeba Przytule przyznać – jest kreatywny. Potrafi powiedzieć coś takiego, co nikomu o zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy.

6 STYCZNIA
Bogusław Kaczmarek dał nam wszystkim wykład na temat honoru, a na początku roku pokazał, jak należy własne zasady stosować w praktyce. Mamy dziwne wrażenie, że to właśnie od tamtej pory przestał być traktowany poważnie (chociaż całowanie Beenhakkera w rękę też nie dodawało mu splendoru)…
Z przykrością stwierdzam, że mój piłkarski idol okazał się człowiekiem, który honor chciałby kupić na bazarze Różyckiego. To nauka dla innych, że w Polonii bycie spolegliwym (chodziło mu o uległość – przyp. Weszło) nie pomaga, lepiej odejść z godnością – powiedział swego czasu Bogusław Kaczmarek. Teraz wypada zapytać: na jakim bazarze swój honor kupił „Bobo”? I czy w ogóle na jakimś kupił? Bo teraz się okazuje, że ma być jednym z asystentów Theo Bosa w Polonii Warszawa. Bakero nie potrafił odejść z godnością, ale kiedy Kaczmarek robił za sekretarkę, to było ok? I kiedy wraca na kolanach?
Tak, Kaczmarek podjął – krótką, bo krótką – pracę w Polonii.

10 STYCZNIA
Kolejny genialny i kolejny na szczęście niezrealizowany pomysł Franciszka Smudy.
Konsternacja po „Balu Mistrzów Sportu”. Oto Franciszek Smuda napatoczył się na Leszka Blanika i… zaproponował mu – całkiem na poważnie – miejsce w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski. Powiecie – zaraz, zaraz, to bez sensu! No właśnie. Blanik chyba to wie, Smuda jeszcze nie. Nasz mistrz doszukiwał się w tym wszystkim dowcipu, ale im dłużej się doszukiwał, tym bardziej go nie było.
Teraz najważniejsze – co zdaniem Smudy Blanik mógłby robić? Otóż miałby… zająć się bramkarzami i pokazać im, jak się mają przewracać, żeby nie zrobić sobie krzywdy i móc szybko wstać. Nie żartujemy. Jeśli Leszek Blanik ma uczyć Fabiańskiego, jak się przewracać, to już jesteśmy tylko krok od tego, by Piotr Małachowski dawał mu wskazówki, jak wyrzucić piłkę na 70 metrów, a Adam Małysz jak się wybijać do dośrodkowań.
Nie. Jesteśmy krok od tego, by Renata Mauer uczyła napastników, jak trafić w okienko.
Niech żyje bal!
Od razu zastrzegamy – to wszystko było wtedy na serio, tylko pachniało kabaretem.
* * *
No i właśnie 10 stycznia zaczął się dla Franciszka Smudy rok pełen konsekwencji…
Pamiętacie ten odcinek Cafe Futbol? Mateusz Borek dzwoni do Franciszka Smudy, ten nie odbiera. Po chwili Smuda oddzwania.
– Trenerze, mamy krótkie pytanie. Na kogo głosował pan w plebiscycie na najlepszego piłkarza świata?
– Na Xaviego!
– Xavi?
– Xavi!
Mija kilka tygodni i głosy wszystkich trenerów zostają ujawnione. Smuda głosował na Iniestę:)

12 STYCZNIA
Jurij Szatałow podzielił się swoimi przemyśleniami na temat futbolu w Europie:
– Moim zdaniem polska liga jest lepsza od Eredivisie. Oglądałem mecz drużyn z dołu tabeli i nie byłem zachwycony. Oczywiście czołówka jednak stoi na wyższym poziomie.

14 STYCZNIA
Właśnie wtedy Radosław Cierzniak – jeden z większych mitomanów w polskim futbolu (widzimy dla niego następcę – będzie nim Gikiewicz) – rozpoczął etap przygotowań do gry w Anglii. A było tak…
Od jakiegoś czasu z zainteresowaniem obserwujemy medialną karierę Radosława Cierzniaka, wiecznego rezerwowego w klubach naszej ligi. 27-letni już chłopak jakoś ma problemy z przyjęciem do wiadomości, że nie pobije świata. Opowiada więc, że angielskie Watford bardzo chciało go sprowadzić, ale nie było w stanie zapłacić Koronie oczekiwanej kwoty transferowej (z pewnością). Lub też, że w Szkocji czekają na niego gotowe do podpisu kontrakty z Dundee United i Hibernianem (może sobie wybrać), ale on jeszcze nie podjął decyzji, czy chce tam grać. Oczywiście wszędzie miałby iść na pierwszego golkipera.
Trochę nas jego słowa dziwiły – np. w Dundee United broni reprezentant Słowacji (rozegrał dwa spotkania w drużynie narodowej w 2010 roku), który jest nawet od Cierzniaka młodszy. Na zdrowy rozum – nikt tam rezerwowego z Polski nie potrzebuje. W Hibernianie natomiast trwa zacięta walka o miejsce w składzie pomiędzy trzema bramkarzami – na co im czwarty? Do brydża?
Ale pomyśleliśmy sobie: „Dobra, zaczekamy, nie będziemy Cierzniaka obśmiewać, bo może idzie tam po jakimś układzie”. Zaczekaliśmy.
Dziś okazało się, że idzie, ale do jednego z najgorszych zespołów na Cyprze – do Alki. Jak to, Radku? Przecież jeszcze niedawno twierdziłeś: – Jeśli nie dogadam się z polskimi klubami, to lecę do Szkocji. Tam wszystkie sprawy są już właściwie załatwione. Nie przechodziłbym żadnych testów piłkarskich, tylko medyczne. Wiem, na ile mogę liczyć finansowo. Pozostaje tylko kwestia podpisania kontraktu.
Cierzniak nie traci jednak dobrego humoru. Alki to tylko przystanek w drodze na szczyt. Mówi: – Grę tutaj traktuję jako promocję. Poza tym zamierzam się nauczyć języka, PRZYGOTOWAĆ DO WYJAZDU NA WYSPY. Zacząłem zresztą już od pierwszego dnia pobytu w Larnace. Samochody jeżdżą tutaj po tej samej stronie co w Wielkiej Brytanii.

18 STYCZNIA
Józef Wojciechowski zrelacjonował dziennikarzowi mecz towarzyski Polonii. Urocze.
– Nasi holenderscy trenerzy najwięcej pracy będą mieli z obroną. Karygodne błędy popełniali Pietrasiak i Jodłowiec. Jodłowiec, jak to Jodłowiec poszedł do przodu, stracił piłkę i był gol dla Niemców. Pietrasiak lubi się bawić na własnej połowie, na szczęście dla niego rywale tego tym razem nie wykorzystali. Dopiero po wejściu na boisko Sadloka defensywa się poprawiła. To może być piłkarz, który uspokoi naszą grę w obronie. Znów nie popisał się Przyrowski, który kiwa się z napastnikiem. Dobrze wypadł Gancarczyk, był jednym z najlepszych zawodników. Ale to dopiero pierwszy mecz, jak trening, przed nami jeszcze dużo pracy – oceniał sparing właściciel Polonii.
* * *
Wrzuciliśmy też ten filmik i pisaliśmy, że tak wyglądał właściciel klubu, gdy sprzedawał Ubiparipa do Lecha Poznań. Zamieściliśmy też video z bramkami zawodnika, ale zastrzegliśmy, że wszystkie wyglądają na kupione.
* * *
A w Lechu działo się wtedy sporo. W głowach dziennikarzy – jeszcze więcej.
„Artjoms Rudnevs, napastnik Lecha Poznań, znajduje się w strefie zainteresowania Arsenalu Londyn – informuje serwis Fourfourtwo.com. Według tych informacji zawodnikiem Kolejorza interesują się także inne kluby m. in. FC Barcelona, Juventus Turyn, Galatasaray Stambuł. Sam Rudnevs przyznaje, że najchętniej przeniósłby się na Emirates Stadium. – Mój agent nad tym pracuje – mówi Rudnevs. – Oczywiście na pierwszym miejscu jest Barcelona, ale dla mnie równie atrakcyjna jest Premier League”.

19 STYCZNIA
Styczeń był ważnym miesiącem. Śladem Mariusza Pawełka – do Turcji – wyjechał jeden z naszych pupili, Maciej Iwański (niestety, już wrócił)…
Warszawska Legia dokonała już kluczowego wzmocnienia przed rundą wiosenną – sprzedała Macieja Iwańskiego do Manisasporu. Jako że najpiękniejsze są niespodzianki, ten transfer uderzył jak grom z jasnego nieba. Można nawet napisać – z nieba Bóg zesłał tych Turków! Gdyby nie oni, na Łazienkowskiej z pewnością zabrakłoby mądrego, który odważyłby się podjąć decyzję o nieprzedłużaniu kontraktu z „Pączkiem”. I tak by się ten „Pączek” toczył po naszych boiskach, do usranej śmierci. Nie chcemy być jednak złośliwi – Maciusiu, niech ci się w Turcji wiedzie jak najlepiej, zostań tam na dłuuuugie lata!
* * *
Uaktywnił się nasz ulubieniec, Wojciech Stawowy. Dziwny to trener. Jak tylko dostał pracę, to ściągnął Tomasza Mazurkiewicza, który nie zajmował się już zawodowo graniem w piłkę. I jak tylko Stawowy odszedł, to i Mazurkiewicz – ponownie – skończył karierę.
Dużo można Wojciechowi Stawowemu zarzucić, ale nie to, że nie jest dobrym chrześcijaninem. W końcu – nie bez powodu z czasem prowadzone przez niego drużyny zaczynają przypominać „Oazę”.
Wojtek, jak na dobrego chrześcijanina przystało, pomaga najbardziej potrzebującym. Kiedy tylko trafi się sponsor, kto chce realizować jego futbolowe wizje, trener S. ściąga wykolejeńców. Mógłby postarać się o znalezienie jakiegoś młodego, utalentowanego zawodnika lub też sprowadzić starszego, ale gwarantującego względnie wysoki poziom sportowy. Ale nie – tak mogą działać gnidy nastawione tylko na sukces, a prawdziwy Samarytanin postępuje inaczej. On bierze tych, których nikt inny by nie wziął. Rzuca ostatnią deskę ratunku.
Teraz treningi z GKS-em Katowice wymodlił 29-letni Tomasz Mazurkiewicz. Z Mazurkiewiczem jest jednak pewien problem: od marca 2008 roku nie gra w piłkę.
Wojtku, może zarejestruj jakąś fundację. Wpłacimy ci 1 procent podatku.

20 STYCZNIA
Konferencja roku, niestety hokejowa, a nie piłkarska.
* * *
Tego samego dnia mieliśmy atak szczerości Marcina Bojarskiego…
Nie jest prawdą, że zostałem zatrzymany przez prokuraturę i zostały mi przedstawione zarzuty korupcyjne. Cały dzisiejszy dzień spędziłem w Krakowie. Proszę przekazać kibicom Cracovii, że nigdy nie sprzedałem meczu – mówi dla Terazpasy.pl Marcin Bojarski.
* * *
No i najważniejsze – być może już nie pamiętacie, ale to właśnie w styczniu działy się straszne rzeczy w Odrze Wodzisław. Kolejno pisaliśmy o tym…
Warto!

21 STYCZNIA
Zawsze lubiliśmy łapać Franka Smudę na kłamstewkach, kłamstwach, niekonsekwencji czy głupocie. Na przykład tamtego dnia…
Franciszek Smuda kontynuuje mielenie jęzorem bez zastanowienia. Oczywiście, jak to u niego, nie mogło obyć się bez leczenia kompleksów względem Leo Beenhakkera. – Powołania otrzyma czterech piłkarzy Lecha – Hubert Wołąkiewicz, Grzegorz Wojtkowiak, Marcin Kikut i Tomasz Bandrowski. Oczywiście piłkarze Lecha mogą liczyć na specjalne traktowanie, pamiętam doskonale, że mają ważne mecze w europejskich pucharach. Dlatego zaraz po meczu z Mołdawią lechici wrócą do swojego klubu. Ja współpracuję z trenerami klubowymi. Nie chcę powielać praktyk Leo Beenhakkera, który – gdy pracowałem właśnie w Lechu – zabrał mi sześciu zawodników i oddał dopiero kilka dni przed bardzo ważnym meczem pucharowym z Udinese – powiedział Smuda.
Niestety, kłamie.
Ale czy można się jeszcze dziwić? Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział – że posłużymy się filmowym cytatem.
Franiu, powołujesz czterech piłkarzy Lecha przed meczami z Bragą – wiadomo, że nie mogłeś powołać więcej, bo więcej Polaków w Lechu w zasadzie nie gra (poza Kiełbem, ale on jest kontuzjowany). Chociaż zapowiedziałeś wcześniej, że jeśli Lech zdoła kupić Rafała Murawskiego, to i on przyjedzie na kadrę – byłoby więc pięciu.
No ale dobra, na razie jest czterech.
Problem w tym, że kiedy ty byłeś trenerem „Kolejorza”, to Beenhakker też powołał czterech, a nie sześciu, jak twierdzisz. Byli to: Robert Lewandowski, Rafał Murawski, Grzegorz Wojtkowiak i Jakub Wilk.
Mało tego – Beenhakker zachował się wtedy bardziej logicznie niż ty teraz, bo wziął Lewandowskiego, Murawskiego i Wojtkowiaka tylko na ten ważniejszy mecz, rozgrywany w mocnym składzie – z Walią. Spotkanie z Litwą w ogóle wtedy lechitom odpuścił. Ty natomiast ciągasz piłkarzy Lecha na gówniane spotkanie z Wyspami Bomba-Bomba, a potem zwalniasz ich z meczu, który już faktycznie można uznać za mecz międzynarodowy.
To tak głupie, że aż do ciebie pasuje.
Dodajmy też, że Beenhakker w meczu z Walią zdjął z boiska zarówno Lewandowskiego, jak i Murawskiego (Wojtkowiak nie zagrał). A Wilka „zwrócił” Lechowi zaraz po meczu z Litwą (7 lutego), czyli na blisko dwa tygodnie przed meczem z Udinese.
Pytanie – ilu więc Beenhakker zwrócił piłkarzy Smudzie „na kilka dni przed bardzo ważnym meczem pucharowym z Udinese”. Sześciu? Czterech? Czy może jednak trzech?
Jest różnica między sześcioma i trzema, prawda?
* * *
Coraz głośniej o korupcji. „Franz” jak zawsze…
SMUDA PO MECZU:
– Dawno temu byłem na meczu Norymbergi z Bayerem Leverkusen, w którym obu zespołom potrzebny był jeden punkt. Nie mogło być gorzej! Oni nie wchodzili nawet w szesnastkę! A my parę razy strzeliliśmy koło słupka czy ponad poprzeczką.
– Byłbym frajerem, gdybym się tu rzucił i chciał wygrać, w sytuacji gdy wystarczył mi jeden punkt. Ł»aden z trenerów nie popełniłby harakiri. Po co się rzucać na otwartą brzytwę?
SMUDA TERAZ – WERSJA PIERWSZA:
– O tym, że ten mecz mógł być ustawiony, dowiaduję się teraz od pana.
– My po prostu graliśmy, żeby nie stracić bramki. A mieliśmy wtedy bardzo dobrą drużynę.
SMUDA TERAZ, WERSJA DRUGA:
– Pamiętam tamten mecz. Dziwnie wyglądał, jakby nikt gola nie chciał strzelić.
Franiu, weź się zdecyduj. I dodaj coś o Beenhakkerze.
* * *
I jeszcze jedna duperelka.
Zaglądamy do „Dziennika Zachodniego”, czytamy i oczom nie wierzymy. Jak wiadomo, Ślązacy uznali, że wolą mieć stadion w barwach żółto-niebieskich, niż biało-czerwonych. W zasadzie – co to za różnica. Może być ten stadion nawet w prążki, i tak jest całkowicie zbędny.
Ale, ale!
„Aż 58 tys. euro netto kosztować ma zmiana barw Stadionu Śląskiego. Na tyle wyceniła swoje prace projektowe firma GMP Architekten. Razem z podatkiem VAT to aż 71,34 tys. euro”.
Dla tych, którzy nie załapali – firma GMP Architekten zażyczyła sobie 58 tysięcy euro za to, że powie: – Te krzesełka, które miały być białe, to niech będą żółte, a zamiast czerwonych dajcie niebieskie… Drodzy Ślązacy, możemy wam doradzić to samo za 10 procent sumy: – Ł»ółte na górę, niebieskie na dół!
No i teraz będą się wszyscy zastanawiać – czy warto zapłacić 58 tysięcy euro za to, żeby architekci powiedzieli to, co doskonale wiadomo. W tym biurze GMP muszą mieć niezły ubaw. Jeszcze moment i zdołają naiwniaków wydoić. Ł»eby troszkę lepiej uargumentować dojonym, dlaczego muszą zostać wydojeni, dorzucą jeszcze jakieś hasła w stylu: w salce miało być godło RP, a będzie herb Śląska. No i budka z hot-dogami miała być czerwona, a będzie niebieska.
Oczywiście zapracowanie na 58 tysięcy euro musi potrwać. Dlatego…
„Wykonanie nowej wizualizacji, przeprojektowanie stadionu zajmie około 5-6 tygodni”.
Znakomita praca.
PS Tylko nie ściągajcie ze zdjęcia wyżej. Tam już ktoś stadion pokolorował – możecie pewnie odkupić tę koncepcję za 39 tysięcy euro (plus VAT).

22 STYCZNIA
Najpierw był wstęp do tekstu o Jaliensie, z perspektywy czasu – tragiczny…
Wreszcie jakiś poważny zakup do polskiej ligi. Wisła Kraków pozyskała Kewa Jaliensa, obrońcę AZ Alkmaar. Facet ma 32 lata, dziesięć razy zagrał w reprezentacji Holandii, między innymi w finałach mistrzostw świata w 2006 roku, był też mistrzem kraju w barwach AZ. W Eredivisie rozegrał blisko 400 meczów. Coś nam się zdaje, że cudzoziemca z takim CV w naszej lidze nie było od czasów, gdy po pijaku zajechał nad Wisłę Ulrich Borowka. Kew, mała prośba do ciebie – kiedyś już wydurniliśmy się, wychwalając transfer Inakiego Descargi do Legii, więc badź tak miły i nie daj dupy.
Później ranking piłkarzy z najlepszym CV, którzy trafili do polskiej ligi i wreszcie post scriptum, którym troszkę uratowaliśmy twarz:
Chociaż ten ranking obcokrajowców z dobrym CV to jednak trochę przerażający jest. Wniosek generalny – im lepsze CV, tym mniejsze szanse na powodzenie. Przynajmniej tak było do tej pory.

24 STYCZNIA
Franek, wiadomo…
Przepraszamy, że ten cykl się tak ciągnie, ale to nie nasza wina, tylko Smudy. Najlepiej ujął to Jan Tomaszewski: „Franek ma swoje zdanie, z którym się sam nie zgadza”.
No to do rzeczy.
Smuda o Rafale Grzybie: – Grzyb jest podejrzany w aferze korupcyjnej. Jeśli w jego aktach znajdzie się pieczątka „niewinny”, to pomyślimy.
Smuda o piłkarzach zamieszanych w korupcję: – W piłce trzeba być uczciwym. Jeśli ktoś nie będzie, odejdzie. Wyleci, choćby to był sam Ronaldinho.
Smuda o błędach młodości: – Mam jasne stanowisko w tej sprawie – jeżeli popełnili błędy, to takich ludzi w piłce być nie może.
I uwaga.
Smuda o Łukaszu Piszczku, mającym zarzut korupcyjny: – Był młody, w drużynie nie miał nic do powiedzenia. Nie będę mu łamał kariery.
Grzyb, który przyznał się do korupcji w Wiernej Małogoszcz, gdzie jako młody zawodnik miał przyjął 1300 złotych nie ma szans na grę w kadrze. Ale już Piszczek, mający zarzut za spotkanie w ekstraklasie, to dla Franka nie problem.
Ł»eby była jasność – dla nas to też nie jest specjalny problem i też byśmy go od kadry nie odsuwali. Problemem jest selekcjoner, który gada jak najęty, pokazuje na każdym kroku jakim jest nieugiętym kozakiem, a w rzeczywistości to tylko maskarada. Samego Ronaldinho by wyrzucił! Ale Piszczka to już nie, bo ma dziurę na prawej obronie.
Mocny w gębie ten nasz trener, a tak naprawdę robi w gacie na myśl o roku 2012. Już zmienił zdanie na temat obcokrajowców, zmienił na temat korupcji…
Coś mu jeszcze zostało do odszczekania, czy mamy komplet?

25 STYCZNIA
Franek powołuje do kadry Rogera Guerreiro. Przypominamy mu, co o nim mówiłâ€¦
– Wiem, że Roger Guerreiro ma ostatnio problemy w AEK Ateny, ale nawet jeśli grałby w podstawowej jedenastce tej drużyny, to i tak nie widziałbym go w drużynie na Euro 2012.
– To nie ten typ zawodnika. Ci co mnie znają, wiedzą, że potrzebuję innych piłkarzy. Lubię walczaków z ciągiem na bramkę. Takich boiskowych bandytów.
Kilka dni później Smuda powie o Rogerze coś takiego (a my skomentujemy)…
Ale brnęliśmy w tę paplaninę Smudy dalej. Uwaga: „Sytuacja w pomocy jest wprawdzie bardzo dobra, ale w końcu po coś Brazylijczyk dostał nasz paszport od świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, więc szkoda, aby dokument się marnował”. To już jest skrajnie kretyńskie i w zasadzie nie wymaga komentarza. „Szkoda, aby dokument się marnował”. Franiu, nie masz może karty wędkarskiej? Idź może na ryby, szkoda, żeby dokument się w czerwcu 2012 roku marnował…

28 STYCZNIA
Bohaterem stycznia był Krzysztof Król. Tutaj nie będziemy go specjalnie katować (w gruncie rzeczy to smutna historia), ale jedno przypomnieć sobie trzeba…
Trzymajcie się mocno. Film z udziałem Krzysztofa Króla oraz jego żony. Puśćcie po minucie i trzydziestu sekundach…
Dla nieznających angielskiego…
– Jak grało ci się przeciwko Milanowi?
– Wiesz, ja byłem w Realu Madryt, więc wiesz, to było dla mnie spotkanie jak każde inne, grałem z najlepszymi piłkarzami świata w Hiszpanii, znam tych facetów z boiska.
No i ta mina… Po prostu BOSKIE! Ten facet zostanie kiedyś selekcjonerem.

31 STYCZNIA
Dużo się wtedy mówiło o pluciu. No to i my napisaliśmy – TUTAJ.

1 LUTEGO
Zwolnili (tzn. zwolnił) Pawła Janasa z Polonii Warszawa…
Paweł Janas – szkoda go czy nie szkoda? Chyba nie za bardzo, bo w zasadzie dostał to, o co się prosił. Było robić skok na kasę i iść do Polonii? Było przesłuchiwać Bakero, dlaczego robi takie zmiany, a nie inne? Było kopać dołki pod Hiszpanem? „Janosik” wykopał w okolicach ławki rezerwowych przy Konwiktorskiej kilometrowy dół, aż w końcu sam się zagapił i z gracją poszedł na dno. Oczywiście, wielu chciałoby pójść na dno, rozwiązując kontrakt za porozumieniem stron, czyli zgarniając kilkaset tysięcy złotych, ale pytanie brzmi: czy to nie ostatnie kilkaset tysięcy w trenerskiej karierze Janasa?
W Polonii były selekcjoner poniósł klęskę na wszystkich frontach. Zazwyczaj jego metoda „nie wpierdalać się” przynosiła niezłe skutki, bo on sobie kręcił zawieszonym na sznureczku stoperem, ewentualnie siadał na piłce, a piłkarze – wolni od wszelkich szkoleniowych gorsetów – grali, jak potrafili. Tymczasem na Konwiktorskiej kręcenie stoperem wnerwiało prezesa i dodatkowo nie przekładało się na dobre wyniki. Co rzadkie w karierze Janasa – ani prezes nie był zadowolony, ani zawodnicy.
Kariera doradcy Wojciechowskiego też musiała trwać krótko, bo Janas to nie jest facet z tysiącem pomysłów na minutę. Nawet nie z dwoma pomysłami na minutę i nie z dwoma na dobę. Lubi święty spokój i zasadę „będzie, co ma być”. Czyli – na doradcę niespecjalnie się nadaje, chyba że miałby doradzić właśnie święty spokój (to nawet samo w sobie nie byłoby głupie), ale nie takich porad JW oczekuje.
Coraz cięższe czasy nastały dla obiboków w Polonii. Nie tak dawno jeden z dziennikarzy rozmawiał z Wojciechowskim. No i Wojciechowski mówi: – Ale zadzwoń do Majdana, on ci wszystko powie.
– Przecież on nigdy nie odbiera telefonów.
– Ty, faktycznie… ON NIC NIE ROBI!
Nagłe olśnienie – on nic nie robi! I zrobił go trenerem bramkarzy. Przynajmniej się spoci raz dziennie.

2 LUTEGO
Ot, zaglądamy na zagraniczne boiska…
Luca Toni podzielił się swoimi wspomnieniami z Bayernu Monachium. Trzeba przyznać – robią wrażenie.
– Pamiętam jak Van Gaal zebrał nas po meczu w szatni, ściągnął spodnie i majtki i wykrzykiwał do nas, żebyśmy się upewnili, że ma jaja i że w związku z tym nie boi się zastąpić w drużynie kogokolwiek czy posadzić go na ławce. Nie stałem wtedy w pierwszym rzędzie i nie wszystko widziałem, ale sytuacja była po prostu wariacka – opowiedział.
Zachowanie Van Gaala było takie – jak to by ujął Igor Sypniewski – nieekskluzywne, chociaż – jak z kolei oceniłby to Franciszek Smuda – Holender nie jest miękkim chujem robiony.
Poważnie – wyobrażacie sobie, że wasz szef w pracy zdejmuje majtki i wywija przed wami starczym workiem mosznowym? No przecież to się w pale nie mieści.

3 LUTEGO
Kamil Glik był niezwykle optymistycznie nastawiony co do perspektyw beznadziejnej drużyny, w której grałâ€¦
– Kto ogląda mecze Bari, może powiedzieć, że w niektórych gramy bardzo dobrze. Czasami, jak w przypadku Juve czy Cagliari, brakowało nam szczęścia, na przykład nie wykorzystaliśmy karnego. Trener po tych spotkaniach był zadowolony z naszej postawy. Dlatego uważam, że mamy BARDZO DUŁ»E SZANSE NA UTRZYMANIE – powiedział Kamil Glik na łamach „PS”.

5 LUTEGO
To jest niezła historia, jedna z lepszych na początku roku…
Legia Warszawa zmieniła miejsce zgrupowania… w dniu rozpoczęcia zgrupowania. Przeniosła się o 60 kilometrów dalej, podobno ze względu na zły stan boisk. No i ze względu na jeszcze jedno. – Są jakieś problemy ze sparingpartnerami – powiedział Maciej Skorża. Ano są. Bez dwóch zdań. I są to problemy – że tak się wyrazimy – niemożliwe do przeskoczenia. Polegają na tym, że drużyny, z którymi Legia miała się zmierzyć, ani przez moment nie miały zamiaru z nią zagrać. Mało tego – tych drużyn wcale nie ma w Hiszpanii, więc nawet gdyby chciały zagrać, to będzie to fizycznie niemożliwe.
To naprawdę niebywałe – Legia zakontraktowała przeciwników, z którymi z oczywistych przyczyn nie da się zmierzyć. Cytat z oficjalnej strony klubu:
„14 lutego legioniści zagrają z CSKA Sofia. Trzeci z legijnych rywali jest najbardziej utytułowanym bułgarskim klubem. W dotychczasowej historii zespół ze stolicy wywalczył 31 mistrzostw kraju i 10-krotnie sięgnął po puchar. W bieżącym sezonie Bułgarzy awansowali do fazy grupowej LE. W sześciu potyczkach podopieczni Milena Radukanova ponieśli pięć porażek i zdołali pokonać jedynie Rapid Wiedeń. Podobnie jak w przypadku Lokomotivu, również CSKA ma w swojej kadrze wielu zawodników zza granicy. Wśród nich są Włosi, Brazylijczycy, Holender, Argentyńczyk oraz reprezentant Irlandii. Największą osobliwością jest brazylijski napastnik… Michel Platini. Do końca ubiegłego roku barw CSKA bronił Algierczyk Rais M’Bolhi, przeciwko któremu legioniści zagrali w sparingu z Kryljąmi Sowietow Samara.
Ostatnim rywalem piłkarzy Legii (16 lutego) podczas zgrupowania w Hiszpanii będzie lider rozgrywek czeskiej ekstraklasy – Viktoria Pilzno. Rywal warszawskiej drużyny w poprzednim sezonie sięgnął po puchar Czech, zaś w rozgrywkach LE odpadł po dwumeczu z Besiktasem Stambuł. Drużynie ze stolicy Kraju Pilzeńskiego daleko do osiągnięć Sparty Praga, jednak w bieżącym sezonie drużyna prowadzona przez Pavela Vrbę może sięgnąć po pierwsze mistrzostwo Czech. Kadrę lidera Gambrinus Ligi tworzą w większości Czesi. W zespole są również trzej Słowacy oraz jeden Czarnogórzec”.
CSKA Sofia… Z tym faktycznie mogą być „jakieś problemy”, ponieważ CSKA Sofia nie leci do Hiszpanii i ani w ogóle nie miało takiego zamiaru. Bułgarzy trenują w Turcji, w Side, gdzie nawet prawdopodobnie zmierzą się między innymi z Górnikiem Zabrze. Faktycznie, ma rację Maciej Skorża, że to „jakiś problem”. Natomiast problemem nie jest wejście na oficjalną stronę CSKA i znalezienie wykazu meczów towarzyskich.
Dwa dni później legioniści mieli zmierzyć się z Viktorią Pilzno. Jakby to ująć… Mogą pojawić się „jakieś problemy”! Bo Viktorii też w tym czasie w Hiszpanii nie będzie – ma zgrupowanie na Cyprze. W Hiszpanii już się nagrała przez ostatnie tygodnie. Oczywiście, to też jest banalnie łatwe do sprawdzenia.
Na razie w Legii można dowiedzieć się, że spotkania z CSKA i Viktorią są „zagrożone”. Radzilibyśmy nie lekceważyć tego „zagrożenia”.
Czapki z głów. Fantastyczna organizacja zgrupowania.
– Panie trenerze, chcielibyście zagrać sparing z Boca Juniors?
– A będą w tym czasie w Hiszpanii?
– Nie, w Argentynie.
– A, to bardzo chętnie zagramy, w takim razie.
* * *
Tomasz Bandrowski odniósł kontuzję, przez którą nie gra w piłkę do dziśâ€¦
– Miałem luźną nogę i dostałem piłką w stopę, po czym wykręciło mi kolano – powiedział Tomasz Bandrowski. Ewidentnie polskim piłkarzom szkodzi kontakt z piłką.

6 LUTEGO
Jak zwykle nie było nic łatwiejszego niż przyładować w Smudę…
Franciszek Smuda przed meczem, o pressingu: – Teraz w piłce jest tak mało miejsca, a będzie jeszcze mniej. Spóźnisz się ułamek sekudny i nie masz czego szukać. Dlatego trzeba cały czas żyć, doskakiwać do rywala, tego mamy się uczyć.
Franciszek Smuda po meczu, o pressingu: – Obawy wynikały z tego, że zawodnicy są w połowie okresu przygotowawczego do rundy. Dlatego nie mogliśmy w drugiej połowie zagrać pressingiem na połowie rywala, bowiem nie chcieliśmy, żeby lepiej przygotowany pod względem wytrzymałości przeciwnik nas skontrował i wyrównał.
Jest sprzeczność? Jest.
A teraz najważniejsze. W jakich klubach grają reprezentancji Mołdawii? Grają w lidze mołdawskiej, rosyjskiej, polskiej, kazachskiej, ukraińskiej, no i jeden w szwedzkiej. Czy któraś z tych lig gra? Otóż nie. Wygląda to tak:
Mołdawia – startuje 16 lutego.
Ukraina – startuje 5 marca.
Rosja – startuje 11 marca.
Kazachstan – startuje 5 marca.
Szwecja – startuje 2 kwietnia.
Trzy minuty szperania wystarczą, żeby się zorientować, że jeśli ktoś znajduje się w lepszym momencie przygotowań, to są to POLACY. „Obawy wynikały z tego, że zawodnicy są w połowie okresu przygotowawczego do rundy. Dlatego nie mogliśmy w drugiej połowie zagrać pressingiem na połowie rywala, bowiem nie chcieliśmy, żeby lepiej przygotowany pod względem wytrzymałości przeciwnik nas skontrował i wyrównał”.
Czy nasz selekcjoner jest całkowitym ignorantem i po raz kolejny nie przygotował się do meczu i nie dowiedział się NICZEGO na temat przeciwnika, czy po prostu bredzi? Czy mógłby powstrzymać się od opowiadania głupot chociaż podczas pomeczowych konferencji prasowych? Czy każde jego wystąpienie musi kończyć się merytoryczną kompromitacją?

7 LUTEGO
Maciej Kurzajewski dostał „Telekamerę”…
Cóż to był za niesmaczny widok, kiedy Maciej Kurzajewski prężył się i nadymał przed telewizyjnymi kamerami, odbierając nagrodę dla najlepszego komentatora – trzecią z rzędu, bodajże. Gdzieś tam w głowie kołatało mu, że tak naprawdę żadnym komentatorem nie jest, więc przypomniał – widzom, ale chyba głównie sobie – że dziennikarstwo sportowe to jego największa, pierwsza miłość. Później jednak wrócił do faktycznie wykonywanego zawodu i zaprosił wszystkich do telewizji śniadaniowej. Już jutro w jakimś tam poranku Kurzajewski przeanalizuje problem, czy wiosną modnie będzie z grzywką, czy jednak bez i co zrobić, jeśli w lesie zachce się kupę.
Kretyni głosowali na kandydatury podsunięte wcześniej przez jeszcze większych kretynów. Kurzajewskiego nawet nie powinno być w gronie nominowanych, bo skoro on, to równie dobrze mogłaby być Krystyna Czubówna i Zbigniew Wodecki. Wiadomo.
Ale wygrał. Znowu. To, że wygrał głosami idiotów jest oczywiste. Gorzej, że sam za bystry nie jest. Normalny facet poszedłby na galę raz, w porywie entuzjazmu odebrał nagrodę, uśmiechnął się do publiczności, a dzień później – gdy już emocje opadną – powiedziałby do żony: – Ty, przecież ja wcale nie jestem komentatorem. To pomyłka.
Odebranie tej samej nagrody rok później stawiało inteligencję i klasę naszego bohatera pod bardzo dużym znakiem zapytania. Ale umizgi do publiczności przy trzeciej nagrodzie, te dedykacje dla żony, te wzniosłe przemowy zakończone zareklamowaniem „Pytania na śniadanie” – to już wywoływało mdłości.
(…)
Ty, Kurzajewski… Jak już musisz kompletować te nagrody dla najlepszego komentatora, to weź przez przyzwoitość raz do roku coś skomentuj. Ale nie to, czy joga dobrze robi na trawienie.

8 LUTEGO
Smuda – na niego można liczyć…
Wspominki Franciszka Smudy w „PS”: „Nie musiałem dzwonić do zawodników Polonii, którzy mieli stawić się na zgrupowaniu, ale ostatecznie nie dojechali. Sami dzwonili. Adrian Mierzejewski spytał mnie: „Trenerze, co mam zrobić, jak do was dotrzeć?”. Powiedziałem mu: „Jedyna droga, to samolotem”.
Nie ma to jak wujek dobra rada. „Jedyna droga, to samolotem” – powiedział Smuda do piłkarza, który znajdował się ledwie 400 kilometrów dalej (przejazd autostradą) i który taksówką dotarłby na miejsce dwa razy szybciej niż samolotem (przesiadka w Lizbonie). Franiu, powinieneś pracować w jakimś biurze podróży i wybierać dla klientów optymalne transportowe rozwiązania.
– Trenerze, jestem na Ł»oliborzu, wy na Okęciu. Jak do was dotrzeć?
– Samolotem!

11 LUTEGO
Wróżbita Maciej na prośbę Weszło zajął się Euro 2012…
12 LUTEGO
Fragment wywiadu z nowym bramkarzem Wisły Kraków, Siergiejem Perejko.
– Czy na to, że opuściłeś Rosję, miała też wpływ oferta Celtiku Glasgow?
– To była bardzo poważna propozycja. Trener bramkarzy z Celtiku przyjechał na mecz Estonii ze Słowenią w październiku zeszłego roku. Po tym spotkaniu rozmawiałem z nim. Powiedział mi, że chcą, żebym przeszedł do Celtiku. Po tej rozmowie czekałem na telefon od nich. Ponieważ przez dwa miesiące nikt się nie odezwał, zrozumiałem, że muszę rozejrzeć się za ofertami z innych drużyn.
Ha, to musiała być rzeczywiście „bardzo poważna propozycja”, skoro „przez dwa miesiące nikt się nie odezwał”. Kiedyś mieliśmy bardzo poważną propozycję zagrania w nowej części Jamesa Bonda, ale niestety też nikt nie zadzwonił.
Tak bywa. Może zgubili numer albo wyczerpała się im karta? Spokojnie, Siergiej, spokojnie. Na pewno jeszcze zadzwonią.
Przypomniało nam się, jak Kazimierz Sidorczuk bronił kiedyś w Sturmie. No i ten Sturm pojechał na mecz Ligi Mistrzów z Realem. „Księgowy” przyjął sześć sztuk, ale jak zawsze samopoczucie miał dobre i był wewnętrznie przekonany, że jego niebywały talent – mimo sześciu wpuszczonych goli – dostrzegła już cała Europa. Koledzy wiedzieli, że nasz rodak łatwowierny i buja w obłokach, więc mu mówią, że ktoś z Atletico był i że chce z nim kontrakt podpisać. Ot, taki niewinny żarcik.
A dzień później wszyscy na rozruchu, Kazka nie ma. Wziął taksówkę i pojechał na Vicente Calderon pocałować klamkę.

17 LUTEGO
Zanim Ruch Chorzów pożyczał od miasta pieniądze, miał mocarstwowe plany. Dość zabawne.
Janusz Paterman, członek rady nadzorczej Ruchu Chorzów, przez dwa miesiące opowiadał, że „Niebiescy” są bliscy ściągnięcia Emanuela Perrone z greckiego Atromitosu i że gotowi są wydać na niego 400 tysięcy euro. Oczywiście wierzyli mu tylko najbardziej naiwni kibice Ruchu.
Teraz na łamach „Sportu” Paterman mówi tak: – Można sobie kpić do woli, ale hasło, że wydamy na dobrego zawodnika 1,5 miliona złotych, jest nadal aktualne. Czasami trzeba sprowokować pewne ruchy. Po tej deklaracji do klubu zaczęły napływać oferty menadżerów. O naszym zainteresowaniu Argentyńczykiem z Grecji poszła w świat fama i błyskawicznie dostrzegli go Włosi. My napastnika nadal szukamy, ale nic na siłę.
„Dostrzegli go Włosi”. Ciekawe, którzy konkretnie, skoro Perrone wylądował na Cyprze. Kosztował 150 tysięcy euro…
„Poszła fama”. To też dobre. Poruszenie w Serie A.
– Ty, słyszałeś? Ruch namierzył kogoś w Grecji!
– Ruch, ten Ruch?!
– Tak.
– Kto?
– Paterman!
– Wchodzimy! Wchodzimy do gry!

19 LUTEGO
Powrót Dawida Janczyka do polskiej ligi…
23-letni emerytowany piłkarz Dawid Janczyk zakończył terapię w luksusowych, zachodnich i wschodnich ośrodkach. Teraz – jak donosi „Echo Dnia” – będzie odchudzał się w Kielcach. Pamiętaj Dawid, że żeby zrzucić wagę, warto odstawić browary – każdy dietetyk to potwierdzi. Oczywiście nie sugerujemy, że walisz zgrzewkę przed snem (albo dwie), nawet nie sugerujemy, że miałeś kiedykolwiek w ustach coś innego niż wino marki „Dawid Janczyk”, tylko informujemy, że gdybyś miał na taką zgrzewkę ochotę (albo dwie), to… nie wpłynie to dobrze na sylwetkę. Tę poradę masz od nas za friko.
Ciekawy ten transfer do Korony.
Janczyk chciał zrobić skok na kasę, ale niestety gdziekolwiek pojechał, oblewał testy – nawet w Katarze. Skoro więc nie udało się znaleźć sponsora, to – trudno, co robić – musiał wrócić do realizowania się w sporcie. Przewidywania wersja oficjalna: „Uznałem, że grając w polskiej lidze ponownie znajdę się w kręgu zainteresowań selekcjonera. Euro 2012 jest dla mnie priorytetem”. Mniej więcej takie zdanie powinno paść w ciągu tygodnia.
Kariera polskiego piłkarza – nikt już nie chciał mu płacić milionów za nic, więc, o zgrozo, z obrzydzeniem, wróci do gry. Po prostu – do gry w piłkę.
Przypominamy, jak Dawid tłumaczył niepowodzenia w Belgii („Szczuplejszy już nie będę” – TUTAJ).

21 LUTEGO
Jak się okazało, Maciej Iwański zaczął funkcjonować w tureckiej telewizji jako Stanisław Iwański. Napisaliśmy…
Pączek postanowił zacząć wszystko od nowa. Wyjechał z Polski, zmienił tożsamość i zaczął biegać. Ukrywa się przed kimś, czy po prostu zachciało mu się robić karierę? Może teraz – kto wie – zostanie Murzynem i będzie miał 22 lata.

 
22 LUTEGO
Ale co tam pączek. Pojawił się…
Dzisiejszy „Fakt” zamieścił dość szokujące zdjęcie – popatrzcie, jak wygląda 27-letni zawodowy piłkarz Paweł Strąk.
Jest gruby jak beka. Obleśny, tłusty, upadły gwiazdorek. Jak to zgrabnie ujął nasz czytelnik – z brzucha podobny do „taty”, Henryka Kasperczaka.
Jak można doprowadzić się do takiego stanu? Jak można utuczyć się do takich rozmiarów, codziennie trenując i w weekendy rozgrywając mecze? Paweł, daj przepis – litr wódki, golonka, krata piwa na podwieczorek, dwa kilo faworków? Chłopie, jako piłkarza nigdy cię nie poważaliśmy, ale teraz już naprawdę mamy nadzieję, że nikt cię NIGDY nie zatrudni. Nigdy. Sportowiec, który w tym wieku jest w stanie doprowadzić się do takiego stanu, po prostu nie zasługuje na zarabianie jakichkolwiek pieniędzy na piłce. Idź sprzedawać zapiekanki albo pucuj lampy na światłach, ale nie oszukuj ani siebie, ani innych: piłkarzem byłeś kiedyś, ale to było dawno i nieprawda. Nie masz w sobie samodyscypliny, nie masz zawziętości, przede wszystkim nie masz wstydu. Nie marnuj czasu – skończ z futbolem natychmiast.
Skończ, grubasie.

23 LUTEGO
Zajrzyjmy, co u Franka Smudy…
– Apeluję do PZPN, by wspólnie z Ekstraklasą S.A. i klubami pochylił się nad problemem proporcji pomiędzy cudzoziemcami a zawodnikami polskimi występującymi w naszej lidze. Nie może być tak, że w naszych zespołach gra trzech-czterech Polaków, a reszta to obcokrajowcy. Moim zdaniem powinno być odwrotnie, o to trzeba koniecznie zadbać – mówi Franciszek Smuda na łamach „Sportu”. Ten sam Smuda, który gdyby mógł, to kiedyś w Lechu zatrudniłby nawet sprzątaczkę z Paragwaju, byleby tylko miała dobre rekomendacje, najlepiej od menedżera Eugeniusza Kamińskiego. Ale wiadomo – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Teraz „Franz” siedzi na stołku reprezentacyjnym.
Dalej Franiu rozwinął się jeszcze bardziej i postanowił bronić polskiej myśli szkoleniowej (czyli własnej dupy). O zagranicznych trenerach powiedział tak: – Czym oni się różnią od Polaków? Piją tę samą wodę, jedzą to samo. Była moda na Czechów, Słowaków, którzy niczego w Polsce nie zwojowali, wręcz padli na polu bitwy. Teraz jest trend holenderski, z którego nic nie wynika. Dlaczego? Bo jeżeli przyjeżdża do Polski jakiś kozak, od którego mogę się czegoś nauczyć, to jestem za. Jeśli jednak jest to jakiś „boss”, który, gdyby go nie pogonili z klubu, spuściłby do drugiej ligi Feyenoord, to ja protestuję.
Po pierwsze – argumenty z tym piciem tej samej wody i jedzeniem tego samego jedzenia już historia świata przerabiała i nie skończyło się to dobrze (narodom, którym kazano w to uwierzyć wody może nie brakowało, ale jedzenia już tak). Einstein też pił wodę i jadł mniej więcej to samo, ale istnieje pewna różnica między nim i Smudą: taka, że dla Frania E=mc2 (czytaj – kwadrat) to tytuł filmu, a dla śp. Alberta jednak coś więcej.
Po drugie – znowu kompleks Beenhakkera? Wiadomo, że robotę w Rotterdamie spartaczył koncertowo, ale i ty Franiu kilka razy w życiu dałeś ciała i tego typu wycieczki są naprawdę żenujące. Zwłaszcza, że mimo wszystko dotyczą osoby z tej samej branży, która osiągnęła sto razy więcej. „Franz” kiedy już odniósł sukcesy w Polsce i chciał podbijać inne ligi, to przeszedł do Omonii Nikozja, skąd uciekł w pięć minut, bo obrzucali go kamieniami, a po Beenhakkera zgłosił się Real Madryt. I choć schyłek kariery Leo różowo nie wygląda i chociaż byliśmy i będziemy wobec niego bardzo krytyczni (bo się w Polsce obijał), to jednak sądzimy, że Smuda mógłby się czegoś od niego nauczyć. Na przykład – który widelec jest do sałatek, a który do ryb. I tak dalej, aż doszliby do edukacji futbolowej.
Zamiast gadać ciągle o Beenhakkerze, który jest już historią, zajmij się Franiu sobą. Jak mawiał klasyk – kupę zrobiłeś i jeszcze kupę masz do zrobienia.

23 LUTEGO
U Glika bez zmian.
– Wystarczy, że wygramy kolejne trzy mecze i wszystko się zmieni.

24 LUTEGO
Jakże w innym nastroju był Arboleda. Wyznał:
– Kiedy Ronaldo ogłosił zakończenie kariery, byłem bardzo smutny, płakałem.

26 LUTEGO
Jeśli nie wiecie, to Grzelak jest piłkarzem Jagiellonii. I to już od roku. Ale jeszcze nie zagrał, ponieważ 26 lutego…
Już nawet nie będziemy się pastwić na Bartłomiejem Grzelakiem, bo aż zrobiło nam się go szkoda. Co innego opowiadać o ekstremalnym zmęczeniu po przebiegnięciu 600 metrów, a co innego zerwać ścięgno Achillesa. Ktoś powie – wiadomo, „człowiek szklanka”. Może i tak. Ale do tej pory tak paskudnej kontuzji jeszcze nie miał. Szczerze współczujemy – i nie ma tu krzty ironii.
Śmiać się z Grzelaka nie ma co, śmiać się można jedynie z Jagiellonii, która chciała być mądrzejsza niż wszyscy. Bo ci „wszyscy” mówili: – Grzelak zaraz się popsuje! A Jagiellonia na to: – Tym razem na pewno nie.
No i po Grzelaku. Tyle się nagrał. Michał Probierz po raz setny musi przeprosić się z Tomaszem Frankowskim, dla którego szykował zaszczytne miejsce na ławce rezerwowych.

28 LUTEGO
Antoni Piechniczek zabrał głos. Długie więc po prostu trzeba kliknąć TUTAJ.
* * *
Zagłębie Lubin zapomniało, że zastrzegło numer 10, ale ktoś w klubie uznał, że zwracanie uwagi na tę wpadkę jest niesmaczne i że warto się przejechać po własnych kibicach…
Krótka bywa pamięć. Zagłębie Lubin najwidoczniej produkuje – jak to by powiedzieli dzisiejsi marketingowcy – tyle internetowego contentu, że już nikt tam nie pamięta, co napisano np. w maju zeszłego roku.
A napisano na przykład coś takiego: Koszulkę naszego klubu ubierali różni środkowi pomocnicy. Nierzadko wyjątkowi, jak Zejer, Kowalski, Iwański, czy właśnie Piotrowski. To ostatni zawodnik, który w Zagłębiu grał z numerem 10 na plecach. Na prośbę kibiców ten numer został zastrzeżony. Choćby to niech uświadomi tym z Was, którzy nie pamiętają Pawła z boiska, jak istotny dla naszego klubu był to piłkarz.
Streszczając – klub na oficjalnej stronie, w tekście podpisanym przez „Zagłębie Lubin SA” przyznał, że numer 10 został zastrzeżony i już nikt nigdy z nim nie zagra.
Mija kilka miesięcy i nagle z numerem 10 wybiega jakiś chłopaczek kupiony ze śmiesznej ligi, podobny zupełnie do nikogo. Kibice pytają – jak to? Przecież „dycha” miała być zastrzeżona. Klub odpowiada błyskawicznie. Znowu pismo, znowu podpisane przez „Zagłębie Lubin SA”. Uwaga:
„Czy to nie jest przypadkiem czcza martyrologia, która przenosi się do internetu, a potem personalizuje się negatywnie? Czy rzeczywiście w tym momencie chodzi tu o Pawła Piotrowskiego? Czy może jest to pretekst do punktowania konkretnych osób? Czy wzajemne przepychanki, licytacje…
Pamiętamy o kimś w spokoju. Nie skacząc sobie do gardeł. Jeśli rzeczywiście chcemy uczcić czyjąś pamięć zastanówmy się jak robić to regularnie, piłkarsko, aktywnie. Nie zza monitora komputera.
Zespoły w różny sposób honorują swoich piłkarzy, szczególnie na przykład wybitnych wychowanków, którzy przez całą swoją karierę grali w jednych barwach. Rozegrali najwięcej meczów, poprowadzili klub do imponujących sukcesów, to chwalebne i potrzebne.
Idąc tym tokiem, jeśli uznajemy, że pamięć o Pawle Piotrowskim trzeba wskrzeszać, usiądźmy i rozważmy, jak to zrobić. I zróbmy to. Ale nie pozwólmy, żeby pamięć o zmarłym stała się elementem wzajemnego punktowania czy próby sił”.
Streścimy wam także to pismo. W zasadzie, wystarczy kilka słów: – Kibice, zamknąć mordy, zapomniało się nam, a wy od razu robicie aferę.
Jeden numer zastrzegli i momentalnie zapomnieli. Świętej pamięci kierownik Ryszard Bożyczko do czegoś takiego by nie dopuścił…
KOLEJNE MIESIÄ„CE OCZYWIŚCIE WKRÓTCE, ALE NIKT ROZSÄ„DNY NIE POWINIEN NAS TRZYMAĆ ZA SŁOWO.