Szymon Pawłowski, kapitan OSTATNIEJ drużyny w tabeli ekstraklasy, zawodnik, który w tym sezonie gra tylko źle albo bardzo źle, został powołany do reprezentacji Polski. Lada moment zaliczy w kadrze mecz numer 11, czyli wyprzedzi np. Marka Citkę (10 spotkań), a jeszcze kilka głupich spotkań i odsadzi Leszka Pisza (13) czy Piotra Nowaka (19).
Ostatnio reprezentację Polski określaliśmy reprezentacją PZPN, ale być może należałoby stworzyć nową kategorię: reprezentacja Sportfive. I do niej wrzucać tych wszystkich piłkarzy, którzy grają w durnych, zbędnych meczach. Pawłowski mógłby zostać jej kapitanem. Chłopak, któremu licznik gier w kadrze bije bez względu na to, jak akurat prezentuje się w klubie.
Oczywiście, kolegów miałby zacnych. Za chwilę debiut w reprezentacji zaliczą Rafał Gikiewicz lub Michał Gliwa, co też należy uznać za niezbyt śmieszny żart. W obronie Filip Modelski – brawo! I tak moglibyśmy się znęcać, formacja po formacji.
PZPN pod rękę ze Sportfive degraduje reprezentację do poziomu drużyny osiedlowej, w której może zagrać każdy, kto akurat nie ma planów urlopowych na grudzień. Firmuje to wszystko Franciszek Smuda, który śmiał się z Beenhakkera i opowiadał, że on na pewno nie będzie produkował kadrowiczów na potęgę i że jego kadra takich idiotycznych meczów grać nie będzie. A tu proszę – kadra gra, a Franiu nawet nie zauważył, kiedy przeskoczył Beenhakkera w liczbie przetestowanych zawodników.