Koniec wyścigu o mistrzostwo Polski, grę w pucharach i utrzymanie można uznawać również za start nowej rywalizacji – walka z boisk przenosi się do gabinetów, w których dochodzi do transferów. Nie minął jeszcze tydzień od momentu, w którym ligowcy przekroczyli linię mety, a już mamy ucieczkę we wspomnianym wyścigu. Przyjście latem trzech nowych piłkarzy zaklepała sobie Lechia. Pogoń błyskawicznie sprowadziła ludzi na kluczowe dla siebie pozycje. Mamy ciekawy ruch Jagi, mamy ciekawy ruch Lecha. Jednak za ostatnie dni wyróżnić musimy przede wszystkim Cracovię.
Z dwóch powodów.
Po pierwsze – Petteri Forsell w czwartek. Tak, pamiętamy, że chodzi o tego gościa, z którego kiedyś się naigrywaliśmy.
Ale Fin się ogarnął i w I-ligowej Miedzi pokazywał klasę. Chyba każdy, kto śledzi ten poziom rozgrywkowy, przyznałby, że jego nowy pracodawca z Ekstraklasy, zrobił dobry interes. Pamiętamy, jak rozmawialiśmy na jego temat z Andrzejem Iwanem, który jak nikt potrafi wskazać kozaków z tego poziomu.
Peteri Forsell jest poza wszelką dyskusją najlepszym pierwszoligowcem. Mówiło się, że miał problemy z wagą? Maradona też miał. Gadanie o wadze w jego przypadku, to jest głupota totalna. Gość idzie, bije korner z prawej strony, potem z lewej strony, prawą nogą, lewą nogą, nie robi mu to żadnej różnicy. Ma świetną technikę. Moim zdaniem, to jest diament w polskiej piłce.
Aż musieliśmy “Ajwena” trochę stopować. Fakty są takie, ze Forsell strzelił 13 goli i zaliczył 8 asyst w ostatnim sezonie, a pewnie byłoby ich jeszcze trochę więcej, gdyby nie dziwna końcówka, w której trochę spuścił z tonu (no niewykluczone, że nawet świadomie, bo chciał odejść). Jako potencjalny następca Marcina Budzińskiego wygląda naprawdę obiecująco.
Po drugie – Michał Helik w piątek.
Umieściliśmy go w gronie pięciu piłkarzy Ruchu, którzy po spadku bez problemu powinni znaleźć zatrudnienie w Ekstraklasie. Szczerze mówiąc, myśleliśmy, że może nawet lepszy klub sięgnie po 21-latka, ale gdy tak sobie teraz o tym myślimy, wydaje nam się, że Cracovia to dobre wyjście. Bo piłkarz szmat czasu stracił przez kontuzję, bo po powrocie był chimeryczny, więc może 3-letni kontrakt w klubie ze średniej półki będzie strzałem w dziesiątkę. Helik będzie miał i czas, i warunki do spokojnego rozwoju. A Cracovia po prostu cierpi przez brak klasowych obrońców. Bejan i Litauszki to nieporozumienia. A Polczak, Wołąkiewicz, Malarczyk (pierwsza dwójka może odejść, kończą się ich kontrakty) to solidne na naszym rynku nazwiska, jednak każdemu z nich czegoś zabrakło, by mówić o udanym sezonie.
Czyli to naprawdę ciekawy początek okienka Cracovii. No a w przypadku tego klubu szukanie na polskim podwórku zwiastuje nie najgorzej, bo przecież w zagraniczne transfery “Pasy” są tak słabe, że głosowalibyśmy za zakazem ich robienia przy Kałuży.
Fot. 400mm.pl