Zagrania piętą już nigdy nie będą takie same. Odszedł kolejny mag futbolu…

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2011, 19:28 • 4 min czytania

„Większość kasy przepuściłem na alkohol, kobiety i szybkie samochody. Resztę pieniędzy roztrwoniłem” – powiedział kiedyś jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu – George Best. Na boisku potrafił oczarować wszystkich. Zielona murawa była jego królestwem, bo tam był panem sytuacji. To on rządził – nie było lepszych od niego. Ośmieszał kolejnych rywali, a kibiców wprawiał w zachwyt. I mógłby tak robić przez wiele lat, gdyby nie to, że poza stadionem panem sytuacji już nie był. Alkohol był od niego silniejszy. Zmarł w wieku 59 lat. Na kilka dni przed śmiercią poprosił jeszcze, żeby na okładce popularnego wówczas tabloidu „News of the World” zamieścić jego zdjęcie w szpitalnym łóżku z krótkim dopiskiem: „nie umierajcie tak jak ja”. To przesłanie miało uratować innych, którzy zmierzali tą samą ścieżką.
Nie udało się – dzisiaj odszedł kolejny wielki mag futbolu. Socrates nigdy nie krył się z uzależnieniem od nikotyny. W jego czasach palenie papierosów wśród piłkarzy było zupełnie normalne. Jedyna wyznawana wtedy zasada była prosta – dopóki nie palisz na boisku w trakcie meczu, wszystko jest w porządku. Socrates nigdy się ze swoim nałogiem nie krył i wypalał dwie paczki dziennie. Z alkoholem było inaczej. – Nie byłem alkoholikiem. Kiedy grałem jeszcze w piłkę, to może rzeczywiście używałem go zbyt często, ale nie miałem kłopotów z tym, żeby odstawić picie na dłuższy czas. Bywały takie okresy, że nawet przez pięć miesięcy nie miałem alkoholu w ustach – przekonywał jeszcze niedawno w wywiadzie dla jednej z brazylijskich telewizji. Ale w ciągu ostatnich miesięcy kilka razy trafiał do szpitala z powodu problemów z układem pokarmowym. Wszystkie były związane z nadużywaniem alkoholu. Podobnie jak Best, był zakwalifikowany do przeszczepu wątroby. W przeciwieństwie do legendy Manchesteru United – nie doczekał się go. W sobotę znów trafił do szpitala w krytycznym stanie. Zmarł dzisiaj nad ranem. Przeżył 57 lat. O dwa mniej niż Best.

Zagrania piętą już nigdy nie będą takie same. Odszedł kolejny mag futbolu…
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Socrates był piłkarzem wybitnym, a zarazem jednym z najbardziej oryginalnych w historii. – Alkohol nie miał wpływu na moją postawę na boisku, bo fizycznie w ogóle nigdy nie byłem przygotowany do bycia piłkarzem. Grą zająłem się na poważnie dopiero w wieku 24 lat, a wcześniej byłem na to zbyt chudy i nie miałem czasu, żeby nabrać odpowiednich warunków fizycznych – zwykł mawiać. Rzeczywiście – był wyjątkowo wysoki (192 cm wzrostu), a równocześnie bardzo szczupły. Stąd jeden z jego pseudonimów – „Magrao”, co po portugalsku znaczy „chudzielec”.

Reklama

Na futbolowe szerokie wody wypłynął w 1978 roku w barwach Corinthians, gdzie spędził najlepsze lata swojej kariery. W tym samym czasie na lokalnym uniwersytecie studiował medycynę. Skończył pediatrię – stąd wziął się jego drugi, bardziej popularny boiskowy pseudonim – „Doktor”. Był kapitanem reprezentacji Canarinhos na mundialu w Hiszpanii, która do dziś ma miano najładniej grającego zespołu, któremu nie udało się osiągnąć sukcesu na mistrzostwach świata. Socrates zdobywał wtedy takie bramki:

A dowodzona przez niego reprezentacja przeprowadzała takie akcje:

W zespole Canarinhos grali wtedy tak wybitni piłkarze, jak Zico, Eder czy Falcao, ale Socratesowi nigdy nie udało się sięgnąć po tytuł mistrza świata. Chociaż zagrał jeszcze cztery lata później na mundialu w Meksyku. – Socrates był piłkarzem jakby z innej epoki. Nie tylko na boisku, ale przede wszystkim poza nim. Był wyjątkowy pod każdym względem, a jego zainteresowania sięgały daleko poza świat futbolu – powiedział po wieści o śmierci brazylijskiego rozgrywającego Paolo Rossi. To właśnie on strzelił w meczu przeciwko Canarinhos trzy bramki i stanął tym samym Brazylijczykom na drodze do tytułu w 1982 roku. Socrates nigdy złotego medalu mistrzostw świata nie zdobył, ale ta sztuka udała się jego młodszemu bratu. Rai był ważnym ogniwem zespołu, który w 1994 roku triumfował na mundialu w Stanach Zjednoczonych.

„Doktor” piłkarską karierę skończył w 1989 roku w barwach Santosu. Chociaż tak właściwie zagrał jeszcze jeden mecz. W 2004 roku, w wieku 50 lat, zadziwił cały świat, rozgrywając dwanaście minut w barwach lokalnego angielskiego klubu – Garforth Town. Po meczu powiedział, że wypalił zbyt dużo papierosów, by zagrać więcej…

Image and video hosting by TinyPic

Tak w zasadzie, to miał jeszcze jeden pseudonim – „Golden Heel”, czyli „złota pięta”. Zagrania piłki tą częścią nogi były jego znakiem firmowym. Tak, jak strzały z rzutów karnych. Jego uderzenia z dwóch kroków – takie, jak to w meczu z Polską na mundialu w Meksyku – na stałe zapisały się w krajobrazie futbolu z tamtych lat.

Po zawieszeniu piłkarskiego obuwia na kołku przez jakiś czas pracował jako pediatra w jednym z brazylijskich szpitali. Zajął się też dziennikarstwem. Często pojawiał się w roli eksperta w programach telewizyjnych, a w kilku gazetach miał nawet swoje stałe rubryki. Pisał nie tylko o sporcie. Często poruszał w swoich tekstach sprawy społeczne i polityczne. Ta tematyka zawsze była mu bliska. W latach osiemdziesiątych był w swojej ojczyźnie liderem ruchu „Corinthians Democracy”, który walczył o wyzwolenie kraju spod wojskowej dyktatury.

Ostatnio pracował podobno nad książką, która miała opisać jego fikcyjną wizję mistrzostw świata w Brazylii w 2014 roku. Niestety nigdy jej nie dokończy…

MACIEJ SYPUفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama