Premier League na tablicy…

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2011, 14:14 • 6 min czytania

W Polsce kibice, dziennikarze i większość naszego futbolowego światka rzadko przykłada wagę do statystyk. Ilość strzałów, może posiadanie piłki, faule, kartki… to wszystko na co możemy liczyć, gdy przychodzi ochota na analizę meczów Ekstraklasy. Pod tym względem piłkarska cywilizacja jest daleko przed nami, zwłaszcza, że tam liczb nie używa się tylko do zaspokojenia głodu wiedzy, ale choćby przy transferach, przygotowaniach przedmeczowych i przede wszystkim do lepszego zrozumienia co tam w zasadzie dzieje się na tych boiskach.

Reklama

To jednak nie będzie wykład o przydatności liczb, statystyk, lecz przykład ich wykorzystania, pokazanie do czego mogą służyć. W Anglii na stronie The Guardian każdy kibic już kilka minut po meczu Premier League może przeanalizować sobie sam używając interaktywnych Chalkboardów – tablic, które szczegółowo odwzorowują drużynowe i indywidualne w liczbach, punktach i strzałkach, o czym sami się przekonacie. Oczywiście, problem z czytaniem tych tablic jest oczywisty – i jest to także argument doskonale nam znanych futbolowych leśnych dziadków – nie pokazują one wszystkiego. Zgoda, lecz na ich podstawie można lepiej zrozumieć występ, dopełnić jego oceny, poznać pewne aspekty gry zespołu lub piłkarza, które umknęły nam w trakcie oglądania meczu.

Zostawmy jednak teorię i dyskusję na przydatność liczb, statystyk, grafik, by faktycznie ich użyć, na przykładzie meczów z ostatniego weekendu w Premier League. Wybrałem grę Chrisa Bairda, popisówkę Lucasa Leivy, problemy Oriola Romeu w jego debiucie w Chelsea oraz grę nogami Tima Krula, golkipera Newcastle. Do tablic!

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

W sobotnim spotkaniu Arsenalu z Fulham, małych derby Londynu, goście zatrzymali wyżej notowanych rywali. Najważniejszą przyczyną dla której rozpędzeni Kanonierzy (pięć wygranych meczów z rzędu) zatrzymali się na tej przeszkodzie, był fakt, że goście, poza ostatnim kwadransem gry, nie dali się gospodarzom zdominować (procentowe posiadanie piłki 56-44). Mądrze wyprowadzali piłkę z własnej połowy, nie wpuszczali Arsenal w swoją szesnastkę co jest nagminnym błędem przyjezdnych na Emirates. Remis był naprawdę zasłużonym rezultatem, choć zaskakującym.

Jednym z lepszych zawodników w barwach gości był Chris Baird, prawy obrońca Fulham. Z czterdziestu czterech podań, które macie rozrysowane na powyższej tablicy, tylko cztery były niecelne – to właśnie ta dokładność m.in. Bairda spowodowała, że Fulham ładnie i groźnie wyprowadzało piłkę z własnej połowy. Zauważcie, że w zasadzie nie ma długich zagrań do napastników, które, w przypadku bocznego obrońcy, są typowe dla angielskiego stylu „kick & rush”. Co prawda Baird nie angażował się w grę ofensywną, lecz to wynikało z zagrożenia i asekuracji całego zespołu – w ostatnich meczach to przecież skrzydłowi Arsenalu byli także jednymi z najlepszych zawodników drużyny Wengera. Pod grafiką podań zobaczycie także statystykę przejęć piłki Bairda – jego dobre czytanie gry rzuciło mi się w oczy w trakcie meczu, a sześć przechwytów to aż jedna trzecia osiągnięć całego zespołu na The Emirates.

Image and video hosting by TinyPic

W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu kolejki Liverpool podejmował Manchester City. Emocji oczywiście nie zabrakło, a najlepszym zawodnikiem meczu był środkowy pomocnik gospodarzy, Lucas Leiva. Sprowadzony w 2007 roku za zaledwie pięć milionów funtów Brazylijczyk długo nie przekonywał do swoich umiejętności kibiców The Reds, lecz w tym sezonie spisuje się znakomicie. Już w meczu z Chelsea zagrał rewelacyjnie, ale to z City, liderem i zespołem co tydzień rozklepującym rywali, pokazał pełnię swych umiejętności. Nie tylko dobrze rozgrywał, z 75 podań zaledwie sześć było niecelnych, ale także udanie piłkę odbierał.

To było kluczem do dobrej dyspozycji Liverpoolu. Jego występ, jedenaście wygranych pojedynków (w tym cztery główkowe, przy wzroście 1,80 metra to bardzo dobry wynik) i żadnego przegranego pozwolił zawodnikom ustawionym wyżej bardziej skupić się na atakowaniu. Co więcej, przy trzech zawodnikach pokroju Nasriego, Silvy i Aguero zespół przeciwny musi odciąć pole przed własną szesnastką – dzięki doskonałej dyspozycji Leivy (dodajmy jeszcze sześć przejęć piłki) Mancini już po godzinie gry zmienił Francuza kupionego z Arsenalu i wprowadził Balotelliego, szukając innych rozwiązań na rozbicie defensywy Liverpoolu.

Image and video hosting by TinyPic

Skoro jesteśmy przy defensywnych pomocnikach, spójrzmy na nowego zawodnika, którego zaprezentował Andre Villas-Boas – sprowadzonego z Barcelony Oriola Romeu, który przeciwko Wolverhampton zaliczył swój pierwszy pełny mecz w barwach Chelsea. Zastąpił on Mikela, który słabo zagrał z Liverpoolem i generalnie może zaliczyć ten występ do udanych. Jego zespół wygrał, zachował czyste konto, a on uraczył kibiców dobrym przeglądem pola, nienagannie operując piłką, rozbijając ataki Wilków i udanie rozprowadzając akcje Chelsea.

Są jednak aspekty w grze Romeu, które musi poprawić. Porównałem jego występ pod kątem pojedynków do ostatniego pełnego meczu w wykonaniu Mikela. Z Blackburn Rovers ten drugi wygrał większość z nich, gdy statystyka Hiszpana jest trochę gorsza – trzy wygrane, trzy przegrane. Co interesujące, Romeu z czterech pojedynków główkowych przegrał trzykrotnie, gdy Mikelowi zdarza się to zdecydowanie rzadziej. Czy to faktycznie kilka centymetrów różnicy daje Nigeryjczykowi taką przewagę nad rywalem do gry w wyjściowej jedenastce? Może być to przypadek, jednorazowy, ale należy obserwować, czy nie jest to po prostu słabszy punkt w grze Hiszpana.

Image and video hosting by TinyPic

Na koniec grafika podań Tima Krula, bohatera Newcastle z sobotniego meczu przeciwko Manchesterowi United. Oczywiście nie można przyczepić się do jego popisów między słupkami, ale młody golkiper Srok ma jeszcze sporo do nadrobienia jeśli chodzi o wznowienia, wykopy i generalnie grę nogami. Z czterdziestu sześciu podań tylko osiem było dokładnych, a zaledwie raz Holender zdecydował się krótko rozegrać piłkę. O czym to świadczy, oprócz jego niedokładności oczywiście?

Przede wszystkim o przewadze United w grze w powietrzu, zwłaszcza na własnej połowie. Tylko, że piłkarze Manchesteru z jedenastu pojedynków główkowych sześć przegrali. Więc nie jest to kwestia walki o górne piłki, lecz słabej współpracy na linii bramkarz Newcastle, a odbiorcy jego podań, napastnicy i pomocnicy. Jest to zdecydowanie aspekt gry nad którym Alan Pardew powinien popracować ze swoim zespołem, ponieważ tak łatwe i częste oddawanie piłki rywalom może się zemścić w pojedynku z lepszym rywalem. Brak krótkich zagrań to również wynik wysokiego ustawienia gospodarzy, którzy po prostu nie dawali możliwości rozegrania piłki do bocznych lub środkowych obrońców. Z racji tego, że poszczególne formacje Newcastle grały bardzo blisko siebie (to dobry znak), dalekie wykopy Krula często lądowały kilkanaście metrów od najbliższego kolegi i padały łupem zawodników United.

Jako ciekawostkę dodam, że Wojciech Szczęsny na starcie kariery w Arsenalu miał sporo problemów z wprowadzaniem piłki do gry, widoczne to było w meczu właśnie z Manchesterem United w poprzednim sezonie. Kilka dni później chwalił się na Twitterze, że miał serię treningów bramkarskich skupionych właśnie na grze nogami, dzięki czemu poprawił swój wykop i jego dokładność. Może takiej sesji brakuje Krulowi?

Michał Zachodny
(KTBFFH.blox.pl & Taktycznie.net)

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama