Drogą Hioba – kibice Piasta i ich nowy stadion

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2011, 20:55 • 6 min czytania

Międzynarodowy magazyn Tesco z funkcją rozgrywania meczów na dziedzińcu – wyszydzają nowy stadion Piasta kibice z Górnego Śląska, którzy mieli okazję obejrzeć oryginalne rozwiązania architektoniczne przy ul. Okrzei. Gliwiczanie mimo to są zadowoleni – czekali na niego naprawdę długo…
A mianowicie od roku 2008, kiedy to Piast skorzystał na korupcyjnym tornado w polskiej piłce, które swoim impetem zmiotło do I ligi Koronę Kielce i Zagłębie Lubin. Stanisław Wróbel, Adam Kompała, Mirosław Widuch – ludzie, którzy przez długie lata stanowili o sile innych śląskich zespołów, zrobili pierwszy w historii awans do Ekstraklasy. Nie wiadomo, na ile był on planowany – wiele spekulowało się o tym, że Gliwice zwyczajnie nie są jeszcze gotowe na promocję, w dodatku o sile zespołu stanowili weterani, którzy raczej nie sądzili, że uda się im jeszcze raz obejrzeć stadiony Legii, czy Wisły Kraków. Awans jednak stał się faktem, a wraz z nim nadciągnęły spore problemy dla działaczy gliwickiego kopciuszka. Zgubionym bucikiem w tym wypadku okazał się… stadion. Ten w Gliwicach nie spełniał wymogów licencyjnych, więc po raz pierwszy zgłoszono się o pomoc do pobliskiego Wodzisławia Śląskiego. Odra, która od wielu lat pełniła rolę Robin Hooda polskiej ligi (pogromca Wisły i Legii, dostarczyciel punktów dla spadkowiczów i bankrutów), w dodatku chętnie rozdając za darmo piłkarzy, których sama kształtowała i tym razem nie odmówiła pomocy. Piastunki, póki co wciąż w euforii po awansie, podróżowały więc co dwa tygodnie do Wodzisławia, nie myśląc o przyszłości i ufając w kompetencje włodarzy.

Drogą Hioba – kibice Piasta i ich nowy stadion
Reklama

Jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, zaufanie działaczom było błędem, albo nawet wielbłądem. Kibice jeżdżąc do Wodzisławia dyskutowali ze sobą, czy stadion będzie jeszcze w tym, czy może jednak na początku przyszłego sezonu. Działacze czekali. Miasto czekało. Mijały tygodnie, może Piast jednak spadnie i nie trzeba będzie budować? A może warunki licencyjne się zmienią? A może wystarczy, jak staniemy się spółką akcyjną? Jako że piłkarze całkiem przyjemnie kopali, temat zaczął się przewijać coraz częściej, póki co nadal wśród kibiców. Skoro pojawia się społeczna, oddolna potrzeba, góra musi zareagować. Rozpoczęto więc proces wydawania pozwoleń na udzielenie zgody w sprawie rozpisania przetargu, następnie proces zatwierdzania tych pozwoleń i rozpatrywania odwołań od tegoż. Biurokratyczne świstki zapełniały kolejne biurka, a odwołania, protesty, zatwierdzenia i zapytania o zatwierdzenia zapychały faksy, zarówno w mieście, jak i w klubie. فopaty póki co pozostawały z kolei w magazynach, piłkarze z kolei coraz bardziej zżywali się z Wodzisławiem Śląskim. W kwietniu 2009 roku działacze osiągnęli pierwszy sukces na żmudnej drodze do budowy nowego stadionu. Uzyskali warunkową zgodę na użytkowanie starego.

Kibice zachowywali spokój, bo wreszcie mogli z powrotem czuć się jak u siebie, mieli poza tym sterty obietnic, że stadion to już za chwilę, za moment, tylko pani Jadzia prześle umowy. Dni mijały, a pani Jadzia i cały aparat wydawania pozwoleń miały wciąż ciężką zamułkę – na tyle ciężką, że pod koniec 2009 przeczyścić kanały przesyłania informacji chcieli sami kibice. Pikieta, w której uczestniczyło więcej osób niż w niejednym meczu na stadionie Odry, musiała zadziałać na wyobraźnię miejskich decydentów oraz klubowych działaczy. Tempo w jakim składali obietnice zostało wyśrubowane do granic możliwości, niemalże osiągając rekordowy stopień Widzewa za czasów Pawelca z Grajewskim. W międzyczasie argument licencyjny przestał już mieć znaczenie, Piast bowiem powrócił do I ligi. Kibice zaczynali wobec tego godzić się z porażką misji, gdy wreszcie udało się podpisać ostateczne umowy, od których odwołania już nie było. 28. września 2010 rozpoczęto „teraz na serio” budowę nowego stadionu przy Okrzei. Pożegnanie starego obiektu (zresztą nie po raz pierwszy, prace wyburzeniowe też rozpoczęły się z delikatnym poślizgiem) przebiegało tak:

Reklama

A kibice znów mogli poczuć zapach folkloru na stadionie lokalnego rywala z Wodzisławia Śląskiego. Nowy obiekt powstawał w bardzo szybkim tempie, piłkarze zapowiadali awans do Ekstraklasy, działacze uśmiechali się szerzej niż Zygmunt Chajzer w „Idź na całość”, a kibice patrzyli na wszystko z życzliwością, ale nie bez podejrzeń. Trudno zresztą nie mieć podejrzeń, jeśli bogatego, silnego i doskonale zorganizowanego Piasta (tak twierdzili działacze i piłkarze) dystansowali radośni i finezyjni, ale biedni szaleńcy z Bielska-Białej i Łodzi. Podbeskidzie i ŁKS łeb w łeb kroczyły po zwycięstwo w lidze, podczas gdy Piastunki męczyły się nawet z KSZO. Stadion powstawał, miał być gotów na inaugurację rozgrywek Ekstraklasy w sezonie 2011/12, tymczasem Piast był coraz dalej awansu. Pierwszymi winowajcami byli piłkarze, którzy – według kibiców – nie wkładali w grę dość serca. Ci tłumaczyli się pokrętnie, że każdy kolejny rywal stawia w bramce autobus, a w ogóle to ŁKS nie dostanie licencji, więc się nie spinajcie. Zawodnicy rozluźnili się na tyle, że zaliczyli kilka kompromitujących wyników i znacząco odjechały od liderów tabeli. Kibice dogadali się więc z zawodnikami, że w przypadku klęski w Świnoujściu wyjazd fanatyków sponsorują kopacze. Oczywiście Piast przegrał, a grupa wyjazdowa nie otrzymała od zawodników nawet złotówki. Do konfliktu z zarządem, doszedł bojkot wyczynów piłkarzy…

Gliwicki klub oczywiście nie zdołał awansować, a oddanie stadionu zostało przełożone. Dodatkowo na wymęczonych niczym biblijny Hiob kibiców spadła wieść, że na ich stadionie swoje mecze ma rozgrywać ich lokalna kosa, Górnik Zabrze. Protesty, pikiety, bojkoty – chleb powszedni kibica z Gliwic. Z klubem w nieciekawych okolicznościach rozstał się legendarny Jarosław Kaszowski, który z Piastem przeżył piętnaście lat, przebywając z nim drogę od B-klasy do Ekstraklasy. Na dodatek okazało się, że gotowy stadion będzie wyglądał tak:

Nie ulega wątpliwości, że organizacyjnym sukcesem jest fakt pojawienia się na inauguracji jakichkolwiek kibiców. Powstrzymanie fali samobójstw po tylu nieszczęściach musiało być bardzo trudnym zadaniem, lecz jak się okazuje – możliwym do realizacji. Na Okrzei stawiło się niemal dziesięć tysięcy fanów, do których poziomu dorównali piłkarze. Ostatnim zrywem, po dwóch golach w samej końcówce zwyciężyli 2:1 z Wisłą Płock, wprawiając w euforię fanatyków po przejściach. Nowy stadion przywitali naprawdę godnie, zawieszając tymczasowo swój protest.

Co dalej z Piastem? Mimo kolejnych zapowiedzi awansu i kilku uznanych nazwisk w składzie, powrót do Ekstraklasy nie wydaje się prawdopodobny. Są za to spore szanse na to, że ze stadionu przy Okrzei będzie korzystał Górnik. Kaszowskiego w Piaście już nie ma, nadal jest z nim Brosz, nadal są tam również działacze, którym kibice już od dawna szykują taczki. Problemów nie brakuje, ale przynajmniej jest stadion. Wygląda jak Tesco, ale jest. W dodatku – choć trudno w to uwierzyć – lepszego nie ma na całym Górnym Śląsku.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Polecane

Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami

Wojciech Piela
1
Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama