Nacho i Pichu – wirtualni geniusze

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2011, 11:18 • 5 min czytania

Było już wielu zawodników, którzy błyszczeli w znanym większości z nas „Football Managerze”, a później, w realnym świecie okazywali się kompletnymi niewypałami. Albo byli o kilka klas słabsi. Można by tak szukać przez całą Europę: od Rosji do Portugalii, a zahaczając jeszcze o Polskę. Nie inaczej jest z całą Primera Division. Chociaż ja skupię się akurat na tylko dwóch zawodnikach, grających jeszcze nie tak dawno w młodzieżowych drużynach Atletico.
Tylko dwóch, ponieważ gdybym zaczął szperać po innych zespołach, zwyczajnie zajęło by to wieczność. Poza tym, po prostu obu zawodników rok rocznie kupowałem do swoich zespołów. Bez względu na to czy kierowałem akurat Interem, MU czy Borussią. Po prostu – byli najlepsi. Nawet nie warto było szukać kogoś innego. No proszę, wskażcie innego nastolatka, który po roku adaptacji grał tam na pozycji środkowego czy też pomocnika lepiej od Ignacio Camacho (na zdjęciu). Bo nie było tak, że nadawał się on tylu do ataku czy tylko do obrony. Xavi, Fabregas, Toulalan? Można się było zapytać kim oni w ogóle są. Krycie, odbiór, podania, dośrodkowania, współpraca, determinacja – wszystko na „international level”. Do tego jeszcze strzelał naprawdę sporo bramek. Kto grał w „Football Managera 2007” (lub 2008 – brak pamięci) i nie znając go, postanowił sprowadzić do siebie mógł się tylko zastanawiać, skąd się w ogóle wziął taki zawodnik.

Nacho i Pichu – wirtualni geniusze
Reklama

Urodzony w Saragossie pomocnik trafił do Atletico w wieku piętnastu lat. Przez kilka kolejnych sezonów przebijał się przez kolejne zespoły „Rojiblancos”. Do pierwszej drużyny został przeniesiony, gdy miał osiemnaście „wiosen”. W swoim pierwszym sezonie zagrał bodajże w dziesięciu spotkaniach i strzelił dwie bramki. Wydawało się, że gwiazdor „FM” rozwinie swoje skrzydła także w „realu”. W pewnym momencie zaczęły się interesować nim kluby jeszcze większe niż Atletico, na czele z londyńskim Arsenalem. Wengerowi podobno bardzo na nim zależało i był skłonny zapłacić za niego nawet około 10 milionów funtów…

Minęły cztery lata, a licznik spotkań Camacho w barwach Atletico ledwo przekroczył trzydziestkę. Kolejne sezony w jego wykonaniu były tylko gorsze. Kolejni trenerzy, jak Javier Aguirre czy Abel Resino uważali, że mają lepszych piłkarzy. Panom z Madrytu w końcu odechciało się czekać na ponowny błysk „Nacho” i w zimie tego roku, za około 2 miliony euro sprzedali go do Malagi. Kurczę, a mi proponowali za niego prawie 100 milionów euro.

Reklama

Na początku pomysł przenosin do „Boquerones” wydawał się naprawdę nie najgorszy. To co jednak Malaga wyprawiała w letnim okienku transferowym, sprawiło, że Camacho w tej chwili prawie wcale nie gra. Wydaje się, że za jakiś czas odejdzie do jeszcze słabszego klubu. I albo się tam naprawdę odbuduje albo pozostanie zwykłym, przeciętnym zawodnikiem La Liga.

Dlaczego Camacho był (przyznam szczerze, że nie wiem, czy jest nadal) geniuszem w „FM”? Odpowiedź jest banalna – cztery lata temu zdobył ME i MŚ do lat 17. Mało tego, był kapitanem hiszpańskiej kadry i na obu imprezach został wybierany do jedenastki turnieju. Jak ktoś taki nie miał wyrosnąć na gwiazdę formatu Leo Messiego? Porównanie kiepskie, ale chyba najlepiej to wszystko obrazuje. Grający w mojej drużynie „Nacho” w wieku 22, 23, 24 i 25 lat był w pierwszej trójce najlepszych zawodników świata – trzykrotnie okazał się najlepszy. A przecież nie był napastnikiem czy skrzydłowym. Pewnie ciągnęłoby się to dalej, 26, 27, 28…, ale nadzwyczajniej w świecie zacząłem grać w nowego „FM”. To, że Camacho chociaż w kilku procentach zbliży się do swojego „wirtualnego” jest – nawet nie niemal – jest całkowicie niemożliwe. Nawet mimo to, że ma dopiero 21 lat. Już nawet prędzej nasza kadra zagra na Euro z orzełkiem na piersi.

Drugiego z madryckich bohaterów „Football Managera” pewnie kojarzycie jeszcze słabiej. Francisco Javier Atienza Valverde – tak brzmi jego pełne nazwisko. Próżno go szukać na angielskiej wikipedii. Wpisując taką frazę wyskakuje nam m.in. link do listy słynnych Pokemonów… Jest on zawodnikiem niemal anonimowym. Choć w grze kosztował „tylko” 3 miliony euro – nadawał się do gry w największych klubach Europy. I to od razu! Pomyślicie, że takich obrońców było na pęczki. No to odpowiadam: Nie, nie było. Przez te kilka lat gry w „FM” prześledziłem kilkaset młodych stoperów i żaden mu w niczym nie dorównywał. „Pichu” grał m.in. przy boku Ferdninada, Vidicia czy Terry’ego – był od nich o klasę lepszy. W wieku 17 lat!

Atienza, tak jak Camacho, w 2007 roku zdobył ME do lat 17. W samym Atletico znalazł się jeszcze wcześniej, bo już w wieku 13 lat. Przez te wszystkie lata udało mu się dojść jedynie do drugiej drużyny „Rojiblancos”. Nie zagrał ani razu w Primera Division. Chociaż w porównaniu do Camacho, w tej chwili gra regularnie. Tyle, że w grającej w Segunda B drugiej drużynie Sevilli. Nie wiadomo więc co lepsze.

W „FM” jedynym jego minusem były bramki samobójcze. Nie wiem dlaczego, ale strzelał ich naprawdę sporo. W zasadzie nie musiałem patrzeć na to, kto skierował piłkę do własnej siatki, bo od razu wiedziałem, że to on. To była jednak mało znacząca wada, którą całkowicie przyćmiewały jego plusy. Jego podstawowe atrybuty wzrastały w niewyobrażalnym tempie. Ale przecież nie chodzi tylko o nie. Grając w „Football Managera” i stawiając młodego zawodnika czuje się, że twórcy gry dodali mu „to coś”, dzięki czemu może zostać jednym z najlepszych. Oczywiście nie mam tu na myśli wymyślonych brylantów, którzy masowo pojawiają się mniej więcej w czwartym, piątym sezonie rozgrywki.

Prawdę mówiąc, Atienza ma małe szanse na to, by w ogóle trafić do La Liga. No, chyba, że zainteresuje się nim kiedyś jakiś wkraczający do Primera Division beniaminek. Chciałbym się mylić i żeby na przekór tego, stało się inaczej. W Polsce tacy zawodnicy wciąż uważani byliby a niezwykle perspektywicznych piłkarzy. W Hiszpanii, nikt nie robi sobie nic z tego, że za młodu byli „wielcy”. Jedyne co im pozostało, to włączyć którąś z poprzednich wersji „FM” i zobaczyć na co było ich kiedyś stać.

MATEUSZ MICHAفEK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Polecane

Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami

Wojciech Piela
1
Znany Austriak kończy karierę. Mistrz olimpijski żegna się ze skokami
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama