Cyrkowiec w świecie piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

12 listopada 2011, 19:39 • 8 min czytania

Lista niespełnionych talentów jest imponująco długa. Nie tylko tych z Brazylii, ale i z całego świata. Jednak żeby zyskać etykietkę talentu, trzeba najpierw coś pokazać. I faktycznie, jest taki jeden co pokazał. Wszyscy wirtuozi dryblingu czy inni geniusze środka pola mogli się chować, bo nie było innej możliwości zatrzymania tego chłopaka niż faul. Jego styl wywoływał burzę, bo – jak mówili niektórzy – swoją grą obrażał rywali. Trudno się dziwić, skoro nawet dostał pseudonim „foka”. Wychodził na boisko i wymierzał siarczysty policzek, demonstrując na przeciwnikach definicję nieudolności. Jednak z czasem brazylijskich obrońców zamienił na włoskich, podobno najlepszych. Tu zaczęły się schody…
Coroczne mistrzostwa młodych piłkarzy wyławiają kolejne gwiazdy i nadzieje futbolu, które skończyć mogą – niczym Hermes – w Jagiellonii Białystok, ale i na samym szczycie, jak choćby taki Iker Casillas. To już się robi nawet nudne, zbyt pospolite. Z czasem by zaimponować, trzeba czegoś więcej. Błysku niekonwencjonalności. Czegoś ponad ogrania swoich rówieśników, założenia siatki i strzelenia dwóch goli z główki. Taki był Kerlon, który został ogłoszony najlepszym zawodnikiem mistrzostw Ameryki Południowej U-17 w 2005 roku. Osiem goli w siedmiu meczach robiło wrażenie. Ale to nie wszystko. To dopiero początek, bo bardziej efektowny od tych goli był jego styl gry.

Cyrkowiec w świecie piłkarzy
Reklama

Efektowniejszy od Neymara

Urodzony w 1988 roku Brazylijczyk zapowiadał przełom w futbolu. Nawet słuchając Sergiusza Ryczela, człowiek nie musiałby czuć zażenowania, gdy ten wydziera się „PIفKARZ PLAYSTATION!”. Bo to było coś więcej. Coś, czego nie da zrobić się ani na konsoli, ani na komputerze. Coś, na co kombinacje klawiszowe są zbyt ubogie, a gracze uznaliby za grubą przesadę w wykonaniu programistów. Zagranie, które nie zdziwiłoby tylko w wykonaniu Tsubasy Oozory. Bo w końcu piłkarze mijali rywali już na różne sposoby, ale z piłką na głowie – nie.

Reklama

Przed pięcioma laty przyszedł kres wielkiego Ronaldinho. Stopień, w jakim pokazywał reszcie na czym polega piłka nożna, okazał się równoległy do tego, który określa jego spadek. I choć zdarza mu się jeszcze dziś czarować, to dla wielu jest skończony nawet mimo niedawnego powrotu do reprezentacji. W Brazylii przed wówczas prawie nikt się tym nie martwił, bo o następców nigdy nie było im ciężko. Tam niektórzy wytypowali już wtedy: Kerlon Moura Souza. Osiemnastolatek był piłkarzem Cruzeiro i objeżdżał swoich ligowych rywali lepiej, niż dziś to robi Neymar. Stare wygi nie potrafiły zatrzymać młokosa, który ośmieszał ich na oczach tysięcy ludzi na stadionie. Obrońcy musieli się czuć mniej więcej tak, jak ludzie ze znanego kiedyś filmiku, gdzie gość zdejmował spodnie przypadkowym przechodniom. Chłopak za czasów gry w Cruzeiro miał swoje fankluby w różnych stronach świata. Zdawało się, że ten gość nie ma prawa nie zrobić kariery…

Niesamowitym nastolatkiem dość szybko zainteresowały się potężne firmy europejskiego futbolu. Wymieniało się oba kluby z Mediolanu, Real Madryt, Manchester United. On sam kiedyś wypalił, że marzy o PSG. W końcu bitwę o błyskotliwego środkowego pomocnika w 2008 roku wygrał włoski Inter, a nie bez znaczenia pozostawał fakt, że agentem Brazylijczyka był Mino Raiola reprezentujący interesy także dwóch innych ówczesnych Nerroazurich – Maxwella i Ibrahimovicia. Moratti zdecydował się na Kerlona nawet mimo ciężkiej kontuzji, po której zawodnik powoli wracał do zdrowia, notabene lecząc się u klubowych lekarzy Interu już od pół roku. Ostatecznie młodzieniec nawet nie trenował z klubem z San Siro, tylko został wypożyczony do Chievo, gdzie miał wrócić do formy i przystosować się do europejskiej piłki, aby potem ośmieszać rywali w koszulce Interu. Nikt nie ukrywał zadowolenia. Sprzyjał nawet fakt, że piłkarz przyszedł za małe pieniądze, bo jego kontrakt z Cruzeiro obowiązywał jeszcze tylko przez rok. Wówczas nikt nie przeczuwał tego, co miało się stać.

Jutro będzie lepiej…

W mieście Romea i Julii zaliczył zaledwie cztery występy, które w zasadzie były ogonami. Po powrocie do Mediolanu, nie miał żadnych szans na grę. – Kerlon ma 4-letni kontrakt z Interem. Jeżeli nie mówi się o nim wiele, to dobrze. Jest silnym zawodnikiem i stanie się jednym z najlepszych. Teraz przed nim cały okres przygotowaczy do sezonu z Interem i zobaczymy co będzie później – mówił wówczas Raiola. Jose Mourinho nie wystawił go w żadnym z meczów przygotowawczych, przez co kolejny raz trzeba było szukać mu klubu. Mówiono: Francja. Lyon, PSG, Lille. Ostatecznie skończyło się na Holandii, gdzie głównym zajęciem Kerlona było trenowanie. I nie to, że swoich umiejętności, tylko klubowych lekarzy. W pierwszej drużynie Ajaksu nie zagrał ani razu, a gdy już się wyleczył, to wracał do pełni zdrowia z drużynami młodzieżowymi.

Tak jak rok wcześniej, tak i w 2010 każdy się zastanawiał, gdzie go upchnąć. Tym razem szansę na zmianę sytuacji Kerlon widział w nowym trenerze. Rafael Benitez zastał czystą kartkę i każdy mógł mu się pokazać. Jednak zanim młodzieżowy reprezentant Brazylii zdążył to zrobić, doznał kolejnego urazu i Raiola był zmuszony ponownie zabrać głos. – Niestety Kerlon nabawił się kontuzji podczas przygotowań do sezonu, więc wszelkie negocjacje w sprawie jego transferu zostały zawieszone. Zmiana klubu jest w tym momencie niemożliwa. Piłkarz pozostanie w Mediolanie, aby wyleczyć się w najlepszy z możliwych sposobów. W styczniu prawdopodobnie powrócimy do rozmów i wtedy zawodnik trafi do innej drużyny. Zobaczymy, co się wydarzy. W tym momencie najważniejsze jest, aby mój klient doszedł do siebie. Najbliższe dwa miesiące będą w tym względzie decydujące – oznajmił.

Na początku tego roku, tuż po wyleczeniu urazu, Kerlon wrócił do Brazylii w ramach kolejnego wypożyczenia. Zdawało się, że w Atletico Paranaense odbuduje swoją formę i ponownie zachwyci cały świat słynną „foką”. Nic bardziej mylnego – tysiąc piąta kontuzja spowodowała, że Atletico mogło na niego liczyć tylko w trzech meczach. Po półrocznej przygodzie z klubowymi lekarzami w Kurytybie, sam zainteresowany znów stawił się w Mediolanie i pod koniec lipca po raz kolejny pakował walizki, rezerwując bilet do ojczyzny. Jego nowym klubem został Nacional Esporte Clube grający w brazylijskiej lidze stanowej Minas Gerais. Jako zawodnik Interu został wypożyczony prawdopodobnie po raz ostatni, bo równo za rok wygasa jego kontrakt z zeszłorocznym triumfatorem Ligi Mistrzów, a tam raczej nikt za nim nie tęskni.

Cyrkowy dezerter?

Jeszcze cztery lata temu mówiono, że jego wartość wynosi około dwudziestu milionów euro, co i tak było grubą przesadą. Problemy z kontuzjami dokuczały mu od samego początku kariery, ale nie sprawiły, że zaniechał wykonywania swojego znaku firmowego. Wręcz przeciwnie – gdy zdawało się, że jest to dobre tylko na rówieśników, po wyleczeniu długiego urazu wrócił na derby Cruzeiro z Atletico Mineiro i od razu wywołał kolejną burzę:

Coelho, obrońca Atletico miał dość upokorzeń i staranował Foquinhę z gracją, której nie powstydziłby się nawet sam Gennaro Gattuso. Po tym incydencie rozgorzała dyskusja w brazylijskim futbolu. – Prowokuje, obraża i łamie niepisane zasady piłki nożnej – mówili zawodnicy. – Może będę za to ukarany, ale gdybym był na miejscu Coelho, to postąpiłbym tak samo. Ten drybling obraża rywali – twierdził Luiz Alberto z Fluminense. – Musimy zdecydować, czego wymagamy od piłki nożnej. Ma to być piękna, czy może brutalna gra? Brazylijska piłka ma długą historię graczy, którzy grali pięknie, a nie brutalnie. Przebaczyłem Coleho to co mi zrobił, ale nie przebaczę tego, co zrobił futbolowi – ripostował sam zainteresowany. – Robi to, bo mu to wychodzi. Ci, którzy tego nie potrafią, powinni bić mu brawo – dodawał dziennikarz Ledio Carmona z „GloboEsporte”.

Zdawało się, że chłopak może zawojować każdą ligę. Raiola oceniał go nawet jako lepszą wersję Davida Beckhama w wykonywaniu rzutów wolnych. Laurka była zatem całkiem niezła: młody i genialny drybler, który zepchnął Beckhama do rangi vice-Beckhama. Albo, jak kto woli, vice-Kerlona. Jednak nie wszyscy widzą w nim wielki talent. Krytycy podkreślają, że nie jest przypadkiem fakt, iż – oczywiście będąc zdrowym – był tylko rezerwowym w Cruzeiro oraz w innych klubach. Kolejny raz przywołamy Bartłomieja Rabija, który ligę brazylijską zna chyba lepiej niż własną kieszeń, i ten dwa lata temu pisał o nim tak: – Sam pamiętam jak dwa lata temu wreszcie przydybałem tego napastnika w meczu ligowym, a ów 19-latek po wejściu z ławki najpierw sterczał przez 10 minut pod polem karnym rywala, a kiedy wreszcie zdołał przyjąć piłkę, to dawaj ją na głowę! Biegł tak sobie, podbijając futbolówkę czaszką i mijał przy tym rywali (chyba ze dwóch), aż wreszcie dopadł go jakiś nieznający się na cyrkowej sztuce przeciwnik i bezceremonialnie powalił na ziemię. I tyle tego Kerlona w meczu było. Później podobnych spotkań z Kerlonem miałem jeszcze z pięć albo sześć. Zawsze to samo! Na antenie Sportklubu nawet ukułem zwrot denilsonada, bowiem Kerlon to nowe wcielenie najbardziej przeszacowanego gracza w historii futbolu.

Mimo wszystko, nie można mu odmówić ambicji, bo przy przenosinach do Ajaksu był pełen entuzjazmu. – Miałem kolejną kontuzję kolana i musiałem sobie z tym poradzić. Teraz jestem zadowolony. Ajax znany jest ze współpracy z młodymi ludźmi i nie mogę się jej doczekać. Chcę wrócić do formy, ale nie jest łatwo przystosować się do europejskiego futbolu. Przed powrotem do Brazylii chcę zrobić wielkie rzeczy – mówił po podpisaniu umowy z Holendrami.

Teraz już wiemy, że nie zrobił. W zasadzie to problem z nim jest tylko jeden – wciąż nie wiadomo czy ta foka nadaje się do uśpienia, do cyrku, czy na wielkie podboje. Nadal pozostaje tylko jednym z tych, którzy w Europie zabłysnęli jedynie w Football Managerze.

KRYSTIAN GRADOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Piłka nożna

Quiz świąteczny 2025 w starym stylu: Paczul, Białek, Piela, Górski i Ptaszyński

Wojciech Piela
0
Quiz świąteczny 2025 w starym stylu: Paczul, Białek, Piela, Górski i Ptaszyński
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama