Po łatwym i przyjemnym zwycięstwie nad Polską, włoskie gazety kipią optymizmem. Choć dla Azzurrich to tylko jedna więcej, kolejna wygrana – na dodatek z przeciętnym rywalem – Mario Balotelli uznawany jest za pół-boga. O postawie naszej kadry pisze się niewiele. Może to i lepiej. Jak widać pewne rzeczy potrafią przemilczeć nawet rozgadani Włosi.Dziennikarze najbardziej poczytnego dziennika sportowego na czterech różowych stronach słynnej „La Gazzetta dello Sport” biją pokłony Mario Balotellemu. Przypominają także, że dokładnie osiem lat temu debiutancką bramkę z Polską zdobył Antonio Cassano. Dopatrują się analogii, licząc na jeszcze okazalszy rozkwit czarnoskórego talentu. „Polacy nie zagonili nas w kozi róg, ale chcąc uczcić swoje święto narodowe szlachetnym zwycięstwem na początku sprawili nam nieco problemu. Po prawej stronie szalał Błaszczykowski, podczas gdy z przodu strachu napędzał nam największy gwiazdor, Robert Lewandowski” – napisali. Chyba trochę z litości.
Odpowiedni komentarz poświęcili Franciszkowi Smudzie. Teraz już nawet Włosi odkryli, że na mistrzostwach Europy będziemy straszyć wyłącznie łatką gospodarza. „Nie chcielibyśmy być na jego miejscu. Siedem miesięcy przed Euro ta reprezentacja nie prezentuje nic nadzwyczajnego. Po tym co zobaczyliśmy wczoraj, samo wyjście z grupy będzie dla Polski sporym osiągnięciem”. Smuda za wszelką cenę chce być optymistą. – Nie mogliśmy zrobić więcej. Zdaje sobie sprawę, że Włochy wygrały ten piękny mecz towarzyski jak najbardziej zasłużenie – cytują.
Narodziny nowej gwiazdy kadry zwiastuje także „La Stampa”. „Magia Balotellego i bramka Pazziniego: Polska znokautowana. Azzurri górą dzięki najbardziej kontrowersyjnemu talentowi” – piszą. Oni też jadą naszym piłkarzom najdobitniej. „Polska generalnie przypominała wczoraj płotkę. Obrona żywcem wyciągnięta z koszmaru. To także znacznie ułatwiło nam odrobienie pracy domowej. Po tym jak zdobyliśmy pierwszą bramkę gospodarze nie mięli mocy na żadną groźną odpowiedź”.
W morzu pochwał dla Balotellego doceniono… polskich kibiców. „Mróz i ciepło jednocześnie. Temperatura poniżej zera, ale na stadionie we Wrocławiu kibice stworzyli klimat podobny do tego, który znamy z Niemiec. 45 tysięcy Polaków oklaskiwało hymn Włoch. To sytuacja absolutnie rzadka. Wszystko, albo prawie wszystko, było tam tak, jak być powinno” – zachwala korespondent „Corriere della Sera”.
Wszystkie tytuły chórem, chwalą wszystko, co wczoraj miało na sobie granatowy trykot. Cesare Prandellemu, za to, że tak diametralnie zmienił styl gry reprezentacji, najchętniej wystawiliby jakiś malutki pomnik. Dobrze chociaż, że podczas tego narcystycznego słowotoku nie zapomnieli o tym, że między nimi, a nami istnieje futbolowa przepaść.
PIOTR BORKOWSKI



