W poniedziałkowy wieczór odbył się pierwszy trening kadry, która właśnie rozpoczyna zgrupowanie we Wrocławiu. Zawodnicy zjawili się na stadionie przy Oporowskiej, ale tylko na półgodzinny rozruch. Co ciekawe, zajęcia były prowadzone w języku angielskim i to wcale nie przez Franciszka Smudę. Selekcjoner skupiał się na podawaniu piłek, a po wszystkim skrupulatnie pilnował, żeby czasem żadna nie zginęła.
Najpierw jednak zwołał całą drużynę na środek boiska, ustawił „w kółko” i coś tam gadał. Nikt się nie śmiał, więc może opowiadał dowcip?
Później pałeczkę przejął Adam Rothstein. Człowiek znany jako amerykański specjalista od przygotowania fizycznego, prowadził trening po angielsku, przy wsparciu tłumacza. Smuda przyglądał się z boku. Miał też do załatwienia kilka spraw z Konradem Paśniewskim, który chyba zdenerwował selekcjonera, bo ten później marudził coś do swoich współpracowników o sprawach organizacyjnych. Wraz z Tomaszem Rząsą, dogadywali się co do odległości, dzielącej Wrocław od Poznania. Przy pomocy szefa banku informacji zdołali ustalić, że jest to około 170 kilometrów. Po chwili jednak Smuda się naburmuszył i warknął: – 174! 174!
Tymczasem jego piłkarze gimnastykowali się pod batutą Amerykanina i ostrzałem fotoreporterów…
Kiedy wreszcie dostali do nóg futbolówki, batutę ponownie przejął Smuda i zarządził grę „w dziadka”. Cała wizyta kadrowiczów na stadionie trwała około godziny, czego bardzo żałowały dzieciaki, które wspinały się na okoliczne drzewa. Dużo radości sprawił im jednak swoisty aerobik, poprowadzony przez „specjalistę od przygotowania”.
Przepraszamy za słabą jakość obrazu, ale – jak wiadomo – Michał Probierz jest w Grecji i nie mógł pożyczyć nam komórki, więc musieliśmy nagrywać własną.
Spora grupa reprezentantów dotrze do Wrocławia dopiero we wtorek, ale nie wiedzieć czemu, media informowały, że wśród nich będzie też Kuba Błaszczykowski. Kapitan wziął udział w zajęciach, a później rozmawiał z dziennikarzami, więc jest szansa, że zauważono jego „wcześniejsze” przybycie.
Był też Adam Matuszczyk, a pod hotelem dziennikarz TVP chciał z nim przeprowadzić milutką rozmówkę o poczuciu polskości. Niestety, reprezentant Polski nie wiedział, jaką rocznicę obchodzimy 11 listopada. Ale co tam. Najważniejsze, że chwilę później dodał, iż serce bije mu mocniej, kiedy gra w biało-czerwonej koszulce. Zapewne właśnie to pokażą nam w publicznej telewizji, ku chwale ojczyzny.
TOMASZ KWAŚNIAK



