Krewcy kibice, charakterni piłkarze i wysokie wymagania – nowe otoczenie Michała Probierza

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2011, 10:10 • 7 min czytania

Michał Probierz ledwie objął Aris i z miejsca musiał stawić czoła Olympiakosowi Pireus. Początkowo typowano, że zmagania nowych podopiecznych obejrzy z trybun, ale uznał, że skoro mu zaufano, to bierze się do poważnej pracy od razu. Debiutu do udanych zaliczyć nie może, ale… kibice i tak zacierają ręce. Teraz powinno być z górki, bo jak sami zauważają, przejął ich właśnie „polski Guardiola”. Musimy cię jednak, Michale, ostrzec. Jeśli w kolejnych meczach będziesz dostawał w czapę, czego absolutnie ci nie życzymy, czeka cię niemiła podróż. Z Olimpu do Styksu. Grecja to szalony kraj…
Kibice Salonik z zaciekawieniem obserwowali debiut nowego szkoleniowca. Porażka 2:3 z potentatem z Pireusu wstydu nie przynosi, a co ciekawe, daje nawet pierwsze powodu do optymizmu. Bo raz, że Aris nie został zdeklasowany, a dwa, że przegrał w naprawdę nie najgorszym stylu. – Widok Michala Probierza był nam potrzebny. Szczególnie jego ekspresja, wyrazistość, której nam ostatnio brakowało. Widać, że to olbrzymi pasjonat. Piłkarze pierwszy raz od dłuższego czasu wyglądali na zaangażowanych – wyciąga pierwsze wnioski redakcja jednego z najpopularniejszych klubowych blogów, Allaboutaris.com.

Krewcy kibice, charakterni piłkarze i wysokie wymagania – nowe otoczenie Michała Probierza
Reklama

Jeszcze bardziej euforycznie zareagowali kibice, którzy pod wiadomościami o zatrudnieniu Polaka odtrąbili – „idziemy na mistrza!”. Na ich głowy przydałoby się sporo lodu. Aris zajmuje w tej chwili trzynaste miejsce w tabeli z mało chlubnym bilansem 0-4-3. Optymizm fanów mimo beznadziejnej sytuacji w tabeli podłapały też lokalne gazety, które porównują Probierza do, jakżeby inaczej, Guardioli. Poprzeczka, jak widać, wisi bardzo wysoko, pseudonim „Bogowie wojny: też zobowiązuje, więc pozostaje liczyć, że Aris pod wodzą Michała wkrótce włączy się do walki o czołowe lokaty. Na pierwszy, no, na drugi ogień, w najbliższej kolejce pójdzie OFI Kreta. Nikt w Salonikach nie wyobraża sobie innego scenariusza niż zwycięstwo. W przeciwnym razie spacer po Salonikach może nie należeć do przyjemności…

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

GORĄCY STOفEK

– Za moich czasów po odpadnięciu z pucharów kibice spalili wszystko co się tylko dało, choć stadion był w większości z betonu. Wtedy człowiek nie uświadczył na trybunach nawet żadnej kobiety – wspomina Andrzej Iwan, który bronił barw Arisu w latach 1990-91. Od tamtej pory wiele się nie zmieniło. Fanatycy wciąż dają o sobie znać przy mniejszych lub większych zadymach, ale już przynajmniej nie na tyle, by ingerować w pracę trenerów. Zdarza się jednak, że niektórzy fachowcy i tak mają dość. Sposób na pozbycie się presji jest banalny – wystarczy oddać się do dyspozycji zarządu poprosić o rozwiązanie kontraktu. Tak przed kilkoma dniami postąpił poprzednik Probierza, Sakis Tsiolis.

52-latek nie miał wielkiego wyboru, bo w ostatnich tygodniach został przyparty do ściany. Kiedy osiem miesięcy temu przejmował zespół, Aris był w lekkim kryzysie, choć miał na koncie obiecujący remis z Manchesterem City w Lidze Europy. W obecnych rozgrywkach klub z Salonik wygrał ani jednego z sześciu meczów w lidze, mimo że miał do dyspozycji właściwie tych samych ludzi. W obliczu ostatnich kompromitacji i blamażu 0:3 z AEK Ateny, trenerowi pozostały tylko dwie opcje – oczekiwanie na wywóz na taczkach lub odejście z honorem. Wybrał to drugie i podał się do dymisji.

Zanim Tsiolis przejął zespół z rąk tymczasowego trenera, Giannisa Michalitsosa, z pracy zwolnił się też Hector Raul Cuper. Z jego podopiecznych stopniowo uchodziło powietrze, a Cuperowi zabrakło antidotum. Kiedy zorientował się, że Arisu już nie uleczy, po porażce ze stołecznym Panioniosem spakował walizki. Cierpliwość kibiców, czekających na mistrzostwo od… 1946 roku, się skończyła. Ostatnia dyspozycja zespołu sugeruje jednak, że na równorzędne boje z Olympiakosem czy Panathinaikosem przyjdzie im jeszcze trochę poczekać…

Image and video hosting by TinyPic

Tsiolis przekazuje w Atenach ostatnie uwagi swoim piłkarzom

Ultrasi nie byli wyrozumiali także na początku lat 90-tych, kiedy klub rozstawał się z Jackiem Gmochem. – Po kolejnej porażce Jacek nie wrócił już do Salonik. Wolał zostać w Atenach i nie narażać się na szykany ze strony kibiców, choć już wtedy cieszył się znakomitą renomą i miał otwarte publicity. Chadzał po bazarach i ze wszystkimi się witał – wspomina Andrzej Iwan. – Ale i to z czasem minęło. Grecy mają taki charakter, że pewnych rzeczy nie wybaczają – dodaje.

– Bywało tak, że po meczach siedzieliśmy 3-4 godziny w szatni, bo kibice czekali na męską rozmowę – kontynuuje „Ajwen”. Podobne rytuały odeszły już do lamusa, co wcale nie oznacza, że w dzisiejszych Arisie nie będzie gorąco. Wystarczy, że Probierz nie przypadnie do gustu największej gwieździe zespolu, Nery’emu Castillo.

Image and video hosting by TinyPic

Meksykanin ma zdecydowanie najciekawsze CV z obecnych zawodników Arisu. Kiedyś trafił nawet na testy do Manchesteru United, ale nie dostał pozwolenia na pracę. Potem próbował szczęścia na wypożyczeniu w Manchesterze City, do którego przeniósł się z Szachtara Donieck. Ukraińcy do dziś uznają go za jeden z najgorszych transferów w historii klubu. Kwota 20 milionów euro, jaką za niego wyłożyli, nigdy się nie spłaciła, więc „Górnicy” byli na tyle zrezygnowani, że w lecie oddali go do Arisu za darmo. Wcześniej 27-latek bronił jego barw na zasadzie wypożyczenia.

Jeśli w szatni Arisu posypią się iskry, to najpewniej właśnie po kontakcie wzrokowym Probierza z Castillo. Meksykanin kłócił się w swojej karierze z kim popadnie. Z dziennikarzami na zgrupowaniu reprezentacji, z trenerem Szachtara, wreszcie – z zarządem Dnipro Dniepropietrowsk. Trener tego ostatniego klubu musiał przed kamerami zapewniać, że… jego podopieczny żyje i ma się dobrze, tyle tylko że nie chce wychodzić na boisko. Dlaczego? Bo szybko znudziło mu się kolejne wypożyczenie.

Castillo ustabilizował formę dopiero, kiedy jego wartość rynkowa spadła na łeb, na szyję. Dziś w Arisie robi za największą gwiazdę. Zaraz za nim czai się Ricardo Faty, który w CV ma wpisaną Romę i uczestnik dwóch mundiali z reprezentacją Chorwacji, Jurica Vranjes. Pozostaje pytanie – czy trener z odległej Polski szybko przestawi się ze Stefańczyków i Pruchników na Castillo i spółkę. I czy zdoła do nich dotrzeć? Wczoraj, w rozmowie z nami, zapewniał, że to jego pierwszy cel – przekonać nowych podopiecznych do swojej wizji.

Image and video hosting by TinyPic

– Michał pokazał, że jest mistrzem motywacji. Ostatni przykład w ŁKS-ie to potwierdza. Nie miał wpływu na przygotowania zespołu do sezonu, ale oddziaływał na nich wyłącznie psychologicznie. Mimo młodego wieku, jest na tyle charyzmatyczny, że nie będzie miał problemów. Chyba, że kogoś odsunie od zespołu, oczywiście przy jednoczesnym poparciu zarządu. A skoro go zatrudnili, na takie poparcie może na razie liczyć – wnioskuje Iwan.

KOCIOف ORGANIZACYJNY

– Kiedy przyjeżdżałem do Grecji, kraj wchodził powoli do Unii i była tam lekka dżungla. Jeśli chodzi o samo życie, wspomnienia mam doskonałe. Gorzej było ze współpracą z klubem – wypłaty nie przychodziły w terminie, więc musiałem się sądzić. Wygrałem, bo poskutkowała groźba ze strony UEFA. Dla działaczy to była typowa „maniana”. Wszystko można było zepchnąć na jutro – wspomina ekspert Orange Sport i Weszło.

Od tamtej pory sytuacja się trochę odmieniła i klub w końcu może pochwalić się płynnością finansową. Ale w przeszłości był dwukrotnie bliski bankructwa: w 1997 i 2005, kiedy spadał z ligi. Do dziś trudno powiedzieć, skąd czerpał potrzebne środki. W każdym razie wieczne balansowanie na krawędzi to najwyraźniej dla Greków normalka. Paradoksalnie, stabilizację udało się odzyskać dopiero po wkroczeniu do gry kibiców.

Ci sami ultrasi, którzy na powyższym nagraniu dali w Helladzie namiastkę argentyńskiej La Bombonery, sięgnęli w 2006 roku po akcje klubu. Zarząd utworzył organizację „Przyjaciele Arisu”, a zadaniem fanów był wybór nowego prezydenta. Od 2009 roku Thanassis Athanassiades nie musi martwić się o swoją pozycję, bo uzyskał blisko 76% wszystkich głosów.

Piłkarze nieustannie podkreślają, że przy wsparciu swych fanatyków są w stanie zdziałać cuda. Dwunasty zawodnik natchnął ich w zeszłorocznej Lidze Europy do dwukrotnego pokonania obrońcy tytułu, Atletico Madryt. Po wyjściu grupy Aris musiał uznać wyższość Manchesteru City, choć… zachował swój unikalny rekord – 42 lata w pucharach bez porażki na własnym stadionie. Co prawda pojawia się w nich rzadko, ale zdołał zatrzymać Leverkusen, Benfikę, czy potężne w latach 70-tych Saint-Etienne.

– Grecja to super kraj do życia, ale za moich czasów, jeśli chodziło o pracę – kompletny dramat. Mieliśmy jedno boisko, na którym trenowaliśmy i rozgrywaliśmy mecze. Nie przypominało nawet pastwiska, bo trawy było za mało. Nawet krowy by się nie pożywiły – mówi Andrzej Iwan. Dziś znany z narzekania na infrastrukturę Michał Probierz ma tam wszystko, by odnieść sukces. Lotnisko, świetną bazę, kilka boisk i… 37 piłkarzy. Jeśli mu się nie powiedzie, nie chcielibyśmy być w jego skórze. Ale przecież sam zawsze powtarzał, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama