W Juventusie klasa bez kasy

redakcja

Autor:redakcja

05 listopada 2011, 09:59 • 4 min czytania

Gdy 24 maja Juventus ogłosił zakontraktowanie nowego, 32-letniego gracza, kibice byli dalecy od ekstazy. Zarząd „Starej Damy” zapowiadał bowiem ściągnięcie dwóch-trzech graczy wielkiego formatu, o głośnych nazwiskach i przede wszystkim o ciekawszej przyszłości, niż przeszłości. Fanom marzył się wielki transfer za 40 milionów euro, tymczasem nowy zawodnik przyszedł za darmo. Nikt jednak nie spodziewał się, że gracz, który prawie cały poprzedni sezon spędził u lekarzy, ewentualnie na podawaniu piłki wszerz boiska, będzie w stanie przypomnieć Juventinim, co to znaczy „mieć rozgrywającego”. Andrea Pirlo, czyli klasa bez kasy.

W Juventusie klasa bez kasy
Reklama

A przypominać było co, ponieważ tradycją Juventusu zawsze było pozyskiwanie dobrych zawodników za niewielkie pieniądze. Tak było w przypadku Zinedine’a Zidane’a, który w 1996 roku zmienił francuskie Bordeaux na klub z Piemontu za 4,5 mln dolarów. O tym, jak rozwinął się w klubie z Turynu, wie każdy. Po pięciu latach jego postęp docenił także prezes Realu, Florentino Perez. Zapłacił za Francuza ponad czternaście razy więcej, dzięki czemu urodzony w Marsylii piłkarz stał się najdroższym zawodnikiem na świecie.

Jego następcą, a właściwie zastępcą, został Pavel Nedved. Wraz z tą zmianą nastąpiła również metamorfoza „Bianconerich”. Dawną elegancję i łysinę Zidane’a zastąpiła waleczność i rozwichrzona fryzura Nedveda. „La Furia Ceca”, jak nazywali go tifosi, stworzył z Del Piero i Trezeguetem ofensywny trójząb, który zaprowadził Włochów do finału Ligi Mistrzów w 2003 roku. Symboliczny dla tego okresu był rewanżowy mecz półfinału LM, rozegrany 15 maja owego roku przy komplecie publiczności. Cała trójka zdobyła bowiem piękne bramki, a kibice mogli długo świętować pokonanie naszpikowanego gwiazdami Realu, określanego wtedy mianem „galacticos”. Zidane zdobył gola w 89. minucie i mógł tylko oklaskiwać swojego następcę oraz były klub.

Reklama

Nedved był w tamtym czasie najlepszym piłkarzem świata według magazynu World Soccer, a co bardziej znaczące – zdobywcą Złotej Piłki. Swojego animuszu oraz niekończącej się energii wystarczyło mu do 2009 roku. Przez osiem lat zdobył z Juventusem cztery mistrzostwa Włoch, dwa Superpuchary oraz mniej chlubne, ale jakże lojalne mistrzostwo Serie B w sezonie 2006/2007. To, że nie opuścił tonącego okrętu zaraz pod degradacji, kibice zapamiętali mu na zawsze. Podobnie jak zdanie, które wypowiedział niedługo po ogłoszeniu wyroku spuszczającego „Starą Damę” do drugiej klasy rozgrywkowej. „Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają”, czyli skromność i dosadność w jednym.

Jeżeli ktoś ma zastąpić Zidane’a i Nedveda, to musi to być Andrea Pirlo. Wprawdzie nie jest tak efektowny jak Francuz, a już na pewno nie tak szybki jak Czech, jednak ma w sobie niesamowitą lekkość w stosowaniu na boisku rozwiązań, o których przeciętny widz meczu piłkarskiego może czasami jedynie pomyśleć. Włoch natomiast potrafi z łatwością i z gracją przyjąć, obrócić się i uspokoić grę. Potrafi też podać, i to jak! W pierwszym meczu tego sezonu zaliczył dwie asysty i całkowicie dopasował się do pięknego stadionu „Bianconerich”. Jego podanie do Marchisio idealnie ukazuje najlepsze cechy Pirlo – wyczucie czasu (timing, jak by powiedział Szpakowski) oraz dokładność.

Co ciekawe, mimo 32 lat na karku, zagrał do tej pory we wszystkich meczach Juventusu w bieżącym sezonie. Ani śladu po kontuzjach i… po formie z zeszłego sezonu. Ekscytują się nim nie tylko włoscy dziennikarze, znani z popadania ze skrajności w skrajność, ale również przedstawiciele środowiska piłkarskiego. I to nie ci z polskiej „Serie A”, zwanej oficjalnie A-klasą, a prawdziwe legendy calcio. Gianluigi Buffon podziękował Bogu za transfer Pirlo i oznajmił dumnie: „To transfer stulecia!”.

Zadowolony ze swojego podopiecznego jest również trener Juve, Antonio Conte: „Bardzo się cieszę, że Pirlo gra dziś dla mnie, a nie przeciwko mojej drużynie”. Włodarze Milanu mogą zaś pluć sobie w brodę – nie dość, że po dziesięciu latach potraktowali swojego rozgrywającego jak facet zaliczoną po imprezie dziewczynę, to jeszcze znacząco wzmocnili – i to za darmo – swojego głównego rywala w wyścigu o scudetto. Legenda Milanu, Demetrio Albertini, przed meczem swojego klubu z Juventusem, żałował, że numer 21 będzie rozgrywał piłkę jako bianco-, a nie rossonero: „To unikalny i niezastąpiony gracz. Milan nauczył mnie, że można zrobić błąd kupując piłkarza, a nie sprzedając. Co za strata”.

Najważniejsze jednak, że wygranych jest w tej sytuacji więcej, niż przegranych. W Juventusie Pirlo znów stał się genialnym – na swój wyjątkowy sposób – piłkarzem, co może cieszyć wszystkich fanów włoskiej piłki. A najbardziej tych z biało-czarnym sercem.

TYMOTEUSZ BOĆ

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama