Pisaliśmy dopiero co, że jeszcze momencik, a okaże się, że Widzew wcale nie chce wykupić Niki Dżalamidze, ponieważ chłopak jest kapryśny, niemiły i w zasadzie to nie umie grać w piłkę. Nie sądziliśmy, że sprawdzi się to aż tak szybko, a tu proszę – Dżalamidze jest podobno kapryśny, niemiły i nie umie grać w piłkę, więc Widzew rezygnuje z transferu definitywnego. I tylko nieżyczliwi mogą mówić, że tak naprawdę łódzki klub nie ma 300 tysięcy euro, bo tyle trzeba było zapłacić za reprezentanta Gruzji do lat 21. Co to, to nie! Ma, tylko nie da. Ma nawet wielokrotnie więcej. Chciał dać, ale zmienił zdanie.
Trudno się dziwić, że Widzew nie zapłaci w terminie 300 tysięcy euro za transfer, skoro miał problem, żeby najpierw zapłacić na czas za wypożyczenie. A gwiazdorzenie tego chłopaka polega chyba głównie na tym, że pytał: – Kiedy w końcu dostanę pieniądze? Ł»eby jeszcze zarabiał poważne sumy, to można byłoby go rozgrzeszyć, ale obiecano mu raptem z pięć-sześć razy mniej niż ma Bruno Pinheiro, Panka albo Ben Radhia. To o co się kłóci?
Iście gwiazdorskie maniery, które trzeba tępić. Pieniądze mu w głowie! Dobre sobie! I to takie frytki! My tu mu umożliwiamy grę w piłkę, a on chce kasę! I jeszcze klub za niego chce kasę! Łaski bez! GÓWNIARZ! REZYGNUJEMY!
(W tym momencie należy sobie wyobrazić, jak przedstawiciel Widzewa strzela focha i odwraca się na pięcie, potem wyciąga telefon i mówi: – Napiszcie w internecie, że Nika wymyślił sobie kontuzję, nie wspominajcie, że to Mroczkowski go odsunął…)
Z braku pieniędzy w kasie Widzewa gwiazdorstwa Dżalamidze skorzysta Jagiellonia Białystok, która tego chłopaka nie dość, że z gruzińskiego klubu wykupi za wspomniane 300 tysięcy euro, to jeszcze – o dziwo – będzie mu płacić za grę w piłkę. Pomieszanie z poplątaniem. Na szczęście w Łodzi mają już cały tabun zastępców, w końcu tacy byli dumni, kiedy sprowadzony z drugiej ligi maltańskiej zawodnik strzelił jednego gola. Aż pytali: – I co? Kto się zna?
Dzisiaj mieliśmy ostatni mecz tej kolejki, Ruch Chorzów przegrał z Polonią Warszawa 0:1. Zaraz po ostatnim gwizdku zadzwonił Andrzej Iwan i mówi:
– Wreszcie ktoś spłaca dług wobec Wojciechowskiego?
– Kto?
– Ruch!
Ha, taki żarcik sytuacyjny. Mecz był wyrównany, a jak w Polsce mecz jest wyrównany, to wiadomo, że bardziej chodzi o 0:0 niż 5:5. Chwilę przed golem dla Polonii bramkę mógł zdobyć Ruch, ale Arkadiusz Piech za szybko biega, żeby jeszcze dodatkowo myśleć. Jest to jeden z ulubionych napastników zarówno Wojtka Kowalczyka, jak i Iwana właśnie, obaj w prywatnych rozmowach go zawsze bronią, ale nie da się ukryć pewnych niezbyt przyjemnych dla Piecha faktów. Otóż za chwilę będzie on miał 27 lat, a w naszej ekstraklasie jak dotąd zdobył 11 goli. Z niewyjaśnionych przyczyn uważany jest za młodego (może dlatego, że mały) i z równie niewyjaśnionych boją się go bramkarze. Trudno go traktować do końca poważnie, skoro jak już strzela w bramkę (zazwyczaj wali obok), to w to miejsce, w którym stoi bramkarz.
Chłopie, ogarnij się.
Dla Polonii było to pierwsze w tym sezonie wyjazdowe zwycięstwo. Polonistom radzimy się nie przyzwyczajać.
Ruch Chorzów – Polonia Warszawa 0:1 (oceniał Andrzej Iwan)
Ruch: Michal PeŁ¡koviÄ 5 – Łukasz Burliga 5, Rafał Grodzicki 3, Piotr Stawarczyk 5, Marek Szyndrowski 4 – Marek Zieńczuk 6 (84 Wojciech Grzyb), Gábor Straka 4 (55 Paweł Lisowski 3), Marcin Malinowski 5, Łukasz Janoszka 5 – Arkadiusz Piech 4, Maciej Jankowski 5 (65 Paweł Abbott 3).
Polonia: Michał Gliwa 7 – Aleksandar Todorovski 5, Marcin Baszczyński 5, Maciej Sadlok 5, ÄorÄ‘e ÄŒotra 5 – Grzegorz Bonin 4, Łukasz Trałka 6, Tomasz Jodłowiec 5, Róbert Jeپ 6 (84 Łukasz Piątek), Tomasz Brzyski 5 (62 Bruno 5) – Pavel Ł ultes 6 (76 Edgar Çani).