Jedenaście dni temu Weszło informowało, że Jan Urban – mówiąc krótko – w Lubinie ma już pozamiatane. Jego następcą zostanie Pavel Hapal. Dogadany z Zagłębiem i „włożony do zamrażarki”, czekał tylko na odpowiedni moment. Nie mogła być nim przecież wygrana z Koroną, gdzie lubinianie faktycznie gryźli trawę, a na boisko wyszli, jak na wojnę. Tydzień później do Bełchatowa przyjechali już jednak ponuro, jak na stypę. Nie było sensu przedłużać… Rządy w szatni Zagłębia przejmuje 42-letni Hapal. Kiedyś niezły piłkarz. Dziś, podobno, perspektywiczny trener.
W ostatnich tygodniach sporo odpoczywał. Jeździł ze stadionu na stadion: w Ołomuńcu, Ostrawie, Koszycach. Po trochu rozczarowany i zaskoczony biegiem zdarzeń, po zwolnieniu ze słowackiej Ł»yliny. – Przez półtora roku wszyscy byli tam nim zachwyceni. Ale w ostatnim półroczu tego zabrakło. Po prostu coś się chyba skończyło – uważa Ondrej Sourek, były podopieczny Hapala, dziś piłkarz Podbeskidzia.
Ł»ylina zdobyła mistrzostwo kraju. W eliminacjach Ligi Mistrzów ograła rywala z Malty, odprawiła Litex Łowecz i czekała na ostatnie, decydujące starcie. – Siedziałem w swoim gabinecie przed telewizorem i myślałem: „Anderlecht. Wylosujemy Anderlecht” – wspominał post factum Hapal. Ale nic z tego. Los przydzielił mu rodaków ze Sparty Praga. Dziesięć lat po tym, jak jako piłkarz Sparty przestrzelił karnego w meczu z Barceloną, wygwizdywany przez kibiców z Pragi, teraz pozbawiał ich szans awansu. Wygrał w dwumeczu 3:0 i na oścież otworzył Słowakom drzwi do Europy.
– Liga Mistrzów była dla nas piękną przygodą. I choć wyniki – fatalne, nie przyjmuję ich jako hańby, ale jako cenne doświadczenie – mówił po odpadnięciu z gry. Ł»ylina nie zdobyła w LM nawet punktu, ale przynajmniej w niej zaistniała. Była, zarobiła, spróbowała… Jednak między Hapalem a działaczami, a może też między Hapalem i drużyną coś nagle zaczęło się psuć. „Po pięknych, słonecznych dniach, które trener przeżył w Ł»ylinie, nagle zapadła ciemna noc” – pisały słowackie dzienniki. Odeszli dwaj podstawowi piłkarze – Tomas Oravec i Robert Jeż, a klub nie obronił mistrzostwa kraju. Dał się wyprzedzić nawet Senicy, zajmując trzecie miejsce na koniec sezonu. Hapal w końcu musiał spakować walizki i zniknąć. Pomimo tego, że jeszcze trzy tygodnie wcześniej prezes określał go mianem zdolnego trenera, w którym widzi perspektywy rozwoju…
Czeski hokeista Jaromir Jagr wręcza mu nagrodę za trenerskie zasługi…
Sam Hapal mówił później: – Nie rozumiem takich zachowań klubu, który – jak miałem przynajmniej wrażenie – chce pracować koncepcyjnie. Uważam to za nieprzemyślane. Ale to raczej refleksja dla prezesów. Ja nie widzę powodów, dla których miałbym robić sobie dłuższy urlop od piłki.
Dziennikarze pytali – gdzie tym razem? Na Słowacji czy w Czechach? A może jeszcze gdzieś indziej? Na co Hapal odpowiadał barwnie: – Już w wojsku w cywilnych ubraniach opuszczaliśmy koszary, żeby wyskoczyć na dyskotekę. A przecież złapani mogliśmy zapomnieć o przepustkach i widzeniu z rodzinąâ€¦ Taki już jestem. Po prostu lubię wyzwania. Bardzo liczę, że znajdę nowy klub z ambicjami…
Dziś mówi się o nim tylko w kontekście Ł»yliny, choć na Słowacji osiągnął więcej. W 2008 roku doprowadził Nitrę do trzeciego miejsca w lidze. Najwyższego w historii klubu.
Konferencja prasowa przy okazji jednego z meczów Champions League
Robert Jeż, były kapitan w zespole Hapala, mówi o nim: „Specjalista wysokiej klasy. Analityk, który potrafi wyciągać wnioski, a bardzo dużą wagę przykłada do przygotowania taktycznego”. W jakimś stopniu koresponduje to zresztą z opinią czeskich dziennikarzy, którzy zarzucają, że pracując w Mladzie Boleslav robił wszystko, ale motorycznie drużyny przygotować nie umiał.
Ondrej Sourek dodaje: – Dla zawodników jest… jak to się mówi po polsku? Kamracki, przyjacielski. Nie jest nerwowy, potrafi zadbać o atmosferę w drużynie. No i oczywiście był bardzo dobrym piłkarzem, więc ma autorytet w szatni…
Zawodnikiem, faktycznie, był niezłym. Bramkostrzelnym lewoskrzydłowym, w czeskiej kadrze poprzednikiem Pavela Nedveda. Mając siedemnaście lat debiutował w seniorach Sigmy Ołomuniec. Awansował z nią do Pucharu UEFA, a w trzeciej rundzie eliminacji rozłożył na łopatki HSV Hamburg. Jedynego gola dla Niemców strzelił Jasiu Furtok, ale Hapal sam dołożył dwa i jeszcze jednego w rewanżu. Sigma odpadła dopiero z Realem, któremu nowy trener Zagłębia też potrafił coś wcisnąć. Nic więc dziwnego, że szybko się wypromował. Cztery lata pograł w Bayerze Leverkusen, po czym Jupp Heynckes ściągnął go do Teneryfy. Zresztą Czech zrobiłby pewnie znacznie większą karierę, gdyby od 26. roku życia skutecznie nie hamowała go kontuzja nogi.
Kawalerskie czasy w Leverkusen 😉
Już wtedy wiedział ponoć, że w przyszłości zostanie trenerem. Za swój autorytet podaje dziś Karela Brücknera i twierdzi, że chciałby kiedyś, jak on, popracować z czeską kadrą. Póki co, zaliczył epizod jako jeden z asystentów Petra Rady.
W Ołomuńcu zostawił żonę i syna. Spakował manatki i przyjechał sprawdzić, co dobrego słychać w Lubinie. Już w weekend czekają go derby ze Śląskiem, więc ma nadzieję złapać szybki kontakt z zespołem. Przyzwoicie mówi po niemiecku i hiszpańsku, z angielskim też jakoś da radę…
Powinniśmy mieć świadomość, że do Ekstraklasy przychodzi postać ciekawa. Może nie drugi Jose Bakero, ale jednak solidny piłkarz z niezłą przeszłością. I trener z przyszłością, podobno. Jak poradzi sobie w Zagłębiu, tego jeszcze nikt nie wie. Pewnie jak wszyscy ostatnio. Drużyna na chwilę zacznie grać lepiej. Może wiosna wzbudzi jeszcze nadzieję. A jak coś zacznie się sypać, szast – prast i znów czysta karta… Ale już dla nowego trenera.
PAWEŁ MUZYKA


