Tak było kiedyś:
A tak było dziś:
Pan Andrzej, człowiek starszej daty, pewnie nie czyta Weszło, więc ciągle jeszcze nie przypomniał sobie, że WCALE NIE ZDOBYŁ SUPERPUCHARU, o czym już kiedyś pisaliśmy. Gdy Legia sięgała po Superpuchar, to jej szkoleniowcem był Rudolf Kapera. Ale to taki tylko szczegół:)
A tak trochę bardziej poważnie – niezmiennie śmieszy nas przedstawianie Andrzeja Strejlaua jako tego, który uzdrawiał środowisko sędziowskie. Bo czy to nie ten facet, do którego się zawsze przed snem dzwoniło, żeby powiedzieć, że mu zawinęli ulubionego sędziego i on był wtedy całkowicie zaskoczony? No, chyba ten sam. Facet permanentnie zszokowany. Jak już mu kolegów z gabinetu wyprowadzali, to akurat podlewał kwiatki. I mówił, że w weekend pojedzie na stadion i dopilnuje, żeby wałków nie było. I on tak sobie siedział na stadionie, a na parkingach za trybuną sędziowie pakowali kasę do bagażnika. Przekomiczne, przekomiczne!
Zresztą, mówimy o facecie, który w polskiej piłce pracował od czterystu trzydziestu lat i niczego nie zaobserwował, ani nikogo nie zdekonspirował. Ł»yłki detektywa to nie ma. Może zamiast patrzeć, co się dzieje wokół, gapił się na Puchar i Superpuchar.