Stylem gry i posturą do złudzenia przypomina Sebastiana Giovinco. Identyczny wzrost, ten sam styl gry, szybkość, niesforny charakterek… Już dziś można spotkać się z odważnymi głosami, że w przyszłości to właśnie on i Giovinco stworzą atak reprezentacji Włoch. Póki co Lorenzo Insigne bryluje tylko w barwach drugoligowej Pescary, ale z pewnością czeka go świetlana przyszłość.
Kiedy 24. stycznia 2010 roku debiutował w barwach Napoli wydawało się, że już wtedy ma szansę na większe zaistnienie w dorosłej drużynie. O występy w drużynie Waltera Mazzarriego nie było jednak łatwo, wszak przyszło mu konkurować z Lavezzim czy Hamsikiem. Co prawda brylował w zespole Primavery, ale kręcenie juniorami nie zaspokajało jego ogromnych ambicji. Trafił na kilkumiesięczne wypożyczenie do Cavese, do Serie C. Tam jednak nie było mu po drodze ze szkoleniowcem, do tego przytrafiła się kontuzja i efektem tego był słaby bilans na koniec przygody z tym zespołem – 10 meczów. 0 bramek. Niektórzy już wtedy go skreślili, ale to nie było ostatnie słowo filigranowego zawodnika.
Przed sezonem 2010/2011 pomocną dłoń wyciągnął do niego kontrowersyjny czeski trener – Zdenek Zeman. Znany z zamiłowania do ofensywnej gry szkoleniowiec od razu postawił na wychowanka Napoli, a ten odwdzięczał mu się licznymi golami i asystami. W 33 spotkaniach strzelił 19 bramek, dołożył też kilkanaście asyst. O Insigne znów zrobiło się we Włoszech głośno, a on sam z pewnością był z siebie dumny, bo zamknął buziunie tym, którzy zwątpili w jego talent. Co prawda Foggia to tylko Serie C, ale taki dorobek 19-latka z pewnością mógł zaimponować.
Dobre występy nie umknęły szkoleniowcowi reprezentacji Włoch do lat 20, w której Lorenzo wystąpił 4 razy. Nie udało się strzelić gola Niemcom, nie udało się strzelić Hiszpanii, ale udało się… Polsce, 4. czerwca tego roku. Dokładnie w 32. minucie meczu Insigne pokonał Jakuba Słowika i zdobył jak się później okazało jedyną bramkę w tym meczu.
Bramka około 1:00
I właśnie wtedy pojawiły się dyskusje pod tytułem: „Na co tak naprawdę stać tego Insigne? Wróci do Napoli czy nie?“ Jak sam przyznał przed rozpoczęciem obecnego sezonu, bardzo chciałby wrócić do Napoli, ale priorytetem są regularne występy, na które w ukochanym klubie nie mógłby liczyć. Do Lavezziego i Hamsika, z którymi konkurował rok wcześniej, dołączył supersnajper Cavani i szansa na grę w pierwszym składzie była zerowa.
Zdecydował się więc na kolejne wypożyczenie, tym razem trafił do Pescary, typowego średniaka Serie B. A został piłkarzem tego klubu dzięki nikomu innemu, jak… Zdenasowi Zemanowi, który objął Delfino Pescarę przed początekiem obecnego sezonu. I znowu dał Insigne pełną swobodę, czyniąc go tak zwanym wolnym elektronem. A ten ponownie odwdzięcza się tym, czym za czasów wspólnej pracy w Foggi, czyli golami i asystami. Wczoraj znów wszystkich oczarował – jego dwie bramki poprowadziły Pescarę do pokonania w wyjazdowym meczu byłego klubu Kamila Glika – Bari. Łącznie w 9 spotkaniach strzelił 6 goli i zaliczył 5 asyst. Jeśli przez cały sezon utrzyma taką formę, z pewnością wróci do Napoli i w końcu spełni swoje marzenie, o którym niedawno mówił jego menedżer:
„Lorenzo podpisał z Napoli kontrakt do 2016 roku i jego celem jest przebicie się do pierwszego składu tej drużyny. Marzy o występach u boku Cavaniego i Lavezziego. Co prawda mój telefon co chwilę dzwoni, pytają o niego kluby z Włoch, Anglii, Niemiec, ale on chce grać w Napoli – to jest jego cel.“
Imponujące statystki Insigne nie umknęły szkoleniowcowi reprezentacji Włoch do lat 21 – Ciro Ferrarze. Wychowanek Napoli kilka tygodni temu zadebiutował w kadrze w spotkaniu przeciwko Lichtensteinowi. 2 gole i 2 asysty w debiucie sprawiły, że w następnym meczu z Turcją też wyszedł w pierwszym składzie i swój występ zaakcentował… czerwoną kartką w końcówce spotkania.
Co więc może przeszkodzić Lorenzo Insigne w zrobieniu niezłej kariery? Z pewnością jego wybuchowy i ciężki charakter. Filigranowy pomocnik jest typowym Neapolitańczykiem, który nie daje sobie nic powiedzieć, łatwo wyprowadzić go z równowagi. Legendy głoszą, że czasami obrywa się nawet Zemanowi, który przecież bezgranicznie ufa 20-latkowi i wystawia go we wszystkich meczach… Insigne co prawda w wywiadach zaznacza, że wszystko, co osiągnął w dotychczasowej przygodzie z piłką zawdzięcza czeskiemu szkoleniowcowi, ale nie przeszkadza mu to w np. lekceważeniu poleceń doświadczonego trenera.
Niedawno jeden z włoskich dziennikarzy zapytał go, czy już czuje się „nowym Lavezzim“. Insigne stwierdził, że chciałby w przyszłości grać tak jak kochany przez fanów Napoli Argentyńczyk, ale dodał też banalne: „Ja jestem po prostu Lorenzo Insigne“. I oby ten pewny siebie kurdupel w przyszłości faktycznie zaistniał w dorosłej ekipie klubu z Neapolu, bo kibice tego zespołu z pewnością woleliby oglądać w składzie ambitnych i zadziornych wychowanków, a nie przepłaconych i wypalonych odrzutków z Interu czy Fiorentiny…
Jako ciekawostkę z pewnością można dodać fakt, że w młodzieżowych zespołach Napoli doskonale radzi sobie jego brat – Roberto. Podobno jeszcze bardziej utalentowany od Lorenzo, podobno jeszcze szybszy i… z jeszcze gorszym charakterem.
BARTEK SZULGA
Napoli.com.pl
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
