Dariusz Czernik wysmażył na łamach katowickiego „Sportu” coś w rodzaju felietonu na temat transferu Rudniewa do Porto. Niby miało być fajnie…. No, bo chyba miało? Niby ciekawie, a jednak wyszło nudno, mało błyskotliwie i momentami tylko śmiesznie.
W zasadzie już w dziesiątym zdaniu tekstu powinniśmy przestać go czytać. Bo jeśli autor pisze o Rudniewie – „Estończyk”, zapala nam się kontrolka, że dalej raczej nic mądrego już się nie dowiemy. O ile dobrze kojarzymy, obecnie najlepszy strzelec Ekstraklasy, nie jakiś nieznany nikomu ogórek, faktycznie ma dwa paszporty – łotewski i rosyjski, ale nie słyszeliśmy, żeby w międzyczasie dorobił się trzeciego.
Więc jak to jest, panie Czernik? Jaki Estończyk przez Poznań do Porto? Ostatni Estończyk, Sander Puri wyjechał akurat na południe – przez Kielce na Węgry. Do Lombardu Papa. A może to jednak Pareiko z Wisły idzie do tego Porto?
Swoją drogą, jesteśmy też bardzo ciekawi w jaki sposób na potrzeby tego samego tekstu autorowi udało się zmierzyć, że Robert Lewandowski po roku w Dortmundzie jest piłkarzem o 40 procent lepszym niż w Poznaniu. To tak na oko czy w „Sporcie” opracowaliście jakiś specjalny algorytm?
