Agnieszka Radwańska wraca do gry po kontuzji stopy, która wyeliminowała ją z ostatnich dwóch turniejów. Wraca w trudnym momencie, po najsłabszym początku sezonu w karierze i spadku na 10. miejsce w rankingu WTA. Powodów do optymizmu przed Roland Garros nie ma więc zbyt wiele. Nie oszukujmy się: paryski Wielki Szlem to nie jest miejsce dla krakowianki…
Radwańska dziś zagra w pierwszej rundzie z Fioną Ferro, 20-letnią Francuzką, która od organizatorów dostałą dziką kartę. W rankingu jest dopiero na 208. miejscu. Spacerek dla Polki? Oj, żebyście się nie zdziwili…
Oto pięć powodów, dla których na sukces w Roland Garros w zasadzie nie mamy co liczyć.
Nawierzchnia
W tenisa walczy się na różnych nawierzchniach, które bardzo mocno wpływają na styl gry. Najwięcej imprez jest rozgrywanych na kortach twardych (w tym Australian Open i US Open oraz turniej WTA Championships). Gra się także na ziemi (Roland Garros), trawie (Wimbledon) oraz na kortach dywanowych. Fakty są jednoznaczne: korty ziemne Radwańskiej odpowiadają zdecydowanie najmniej, choć właśnie na takich się wychowała.
Do tej pory Polka wygrała w karierze 20 imprez rangi WTA. Ile z nich na kortach ziemnych? Dwa. Kiedy ostatni? Pięć lat temu w Brukseli, z pulą 637 tysięcy dolarów (czyli średniej rangi). Od tego czasu triumfowała w dziesięciu imprezach WTA – za każdym razem na twardych kortach.
Skąd taka dysproporcja? Korty ziemne są znacznie wolniejsze, co z kolei ułatwia grę silniejszym zawodniczkom. Radwańska wiele spotkań wygrywa regularnością, doskonałą defensywą i zmuszeniem rywalek do popełnienia błędu. Na mączce jednak o to dużo trudniej niż na kortach twardych czy jej ulubionej trawie.
– Agnieszce odpowiadają szybkie korty. Tam może wykorzystać siłę rywalki. Im wolniejsza nawierzchnia, tym więcej siły sama musi włożyć w uderzenia. A akurat siły to ona nie ma zbyt dużo – tłumaczy Klaudia Jans-Ignacik, była tenisistka, finalistka Roland Garros w mikście, obecnie komentująca turniej w Eurosporcie.
Historia
Jeśli pięć osób mówi ci, że jesteś pijany, to nie dyskutuj, tylko się połóż. Jeśli w dziesięciu startach w danym turnieju prawie za każdym razem wypadasz co najwyżej średnio – przyznaj, że to nie twoje miejsce. Agnieszka Radwańska i jej przygody w Roland Garros to zdecydowanie taki przypadek.
Polka dziś zagra w 11. w karierze edycji French Open. Najlepszy wynik? Ćwierćfinał – raz. Poza tym – cztery razy czwarta runda, dwa razy trzecia, raz druga i dwa razy bilet do domu już po pierwszym meczu.
To jeszcze nie wszystko. Zawodniczki, które eliminowały Radwańską z trzech ostatnich edycji paryskiego turnieju, zajmowały 102., 83. i 72. miejsce. Trochę słabo na tenisistkę z absolutnej światowej czołówki.
A przecież wszystko zaczęło się od wygranej w juniorskim Roland Garros 11 lat temu…
Mentalność
Może więc po prostu chodzi o problemy w głowie, o jakiś rodzaj blokady mentalnej, który włącza się Polce, kiedy tylko wchodzi na kort ziemny?
Tak na przykład uważa legendarny John McEnroe. Radwańska pewnie się z jego zdaniem nie zgodzi (bo do błędów i słabości zdecydowanie przyznawać się nie lubi), ale my możemy jak najbardziej. Zwłaszcza, że Amerykanin to nie jakiś pseudo-ekspert z telewizyjnego studia, tylko były lider rankingu (Polka najwyżej była druga), a także zwycięzca 7 turniejów wielkoszlemowych w singlu (Agnieszka była raz w finale), 9 w deblu (dwa razy w półfinale) i w sumie 77 singlowych turniejów (20 turniejów). Ten właśnie McEnroe uważa, że problemy Agnieszki na tej nawierzchni wynikają głównie z braku pewności siebie.
– Na kortach ziemnych Radwańska sprawia wrażenie osoby, która w siebie nie wierzy. Mentalnie to zupełnie inna zawodniczka niż na trawie czy kortach twardych. Nie rozumiem czemu tak się dzieje – mówił w rozmowie z „Super Expressem”.
– Agnieszka wprost mówi, że nie lubi kortów ziemnych i tę część sezonu traktuje „na przetrwanie”. Takie nastawienie na pewno nie pomaga jej w odniesieniu sukcesu w Paryżu – dodaje Klaudia Jans – Ignacik.
Forma
2017 w wykonaniu Radwańskiej póki co jest mniej więcej równie satysfakcjonujący, jak występy polskich gwiazd na Eurowizji. Polka, która sezon zaczynała na 3. miejscu w rankingu, w kilka miesięcy spadła na skraj pierwszej dziesiątki. Trudno zresztą, żeby było inaczej – w tym roku jej bilans jest dramatyczny: wygrała dziewięć meczów, przegrała osiem.
Ostatni turniej, w którym miała więcej zwycięstw niż porażek, zakończył się… 13 stycznia. W Sydney po trzech wygranych uległa Johannie Koncie w finale. Brytyjka w rankingu zajmowała wtedy 10. miejsce, co oznacza, że była najwyżej notowaną tenisistką, spośród tych, które w tym roku ograły Radwańską. Średnie miejsce w rankingu pogromczyń Polki – 42. A zdarzały się porażki z rywalkami notowanymi na 79. czy 70. pozycji. Jasne, na przykład takiej Barcelonie też przytrafiła się wpadka z Malagą (kosztująca tytuł), zaś Chelsea poległa u siebie z Crystal Palace. W przypadku tenisistki z Krakowa w tym sezonie to jednak nie wypadki przy pracy, ale smutna regularność…
– Nie stawiamy sobie żadnych dalekosiężnych celów poza tym, że z dnia na dzień chcemy walczyć. Radość będzie nam sprawiał każdy wygrany mecz – przyznaje Dawid Celt, sparingpartner i narzeczony Radwańskiej.
Kontuzja
Agnieszka Radwańska z powodu przewlekłego zapalenia stopy wycofała się z turniejów w Madrycie i Rzymie. Za wszelką cenę chciała jednak wyleczyć się na Roland Garros, bo w całej dorosłej karierze nie opuściła żadnego turnieju wielkoszlemowego (ten występ będzie 44. z rzędu). Już słyszymy te złośliwe komentarze: „jasne, w końcu nawet za porażkę w pierwszej rundzie skasuje 35 tysięcy euro”. Umówmy się: ktoś, kto na samej grze w tenisa zarobił ponad 26 milionów dolarów, raczej nie będzie ryzykował zdrowia dla kilkudziesięciu tysięcy…
Jeśli Radwańska melduje się w Paryżu, znaczy, że jest zdrowa. Ale z drugiej strony – jest też kompletnie nieprzygotowana do gry na ziemi. W tym sezonie na mączce rozegrała jeden mecz – szybkie 2:6, 4:6 z Jekateriną Makarową (43. w rankingu) w Stuttgarcie. – Na pewno nie jest w pełni sił, w dodatku nie miała prawie żadnego przetarcia na kortach ziemnych. Moim zdaniem ona cieszy się, że w ogóle może zagrać w Paryżu – dodaje Jans – Ignacik.
– Rehabilitacja po kontuzji trwa w zasadzie cały czas. Agnieszka jest twarda i będzie walczyła na sto procent tego, na co pozwoli jej zdrowie – mówi Piotr Radwański.
Agnieszka Radwańska – Paryż – powrót po kontuzji – sukces? Brzmi jak równie logiczny ciąg zdarzeń, co Piotr Adamczyk – polska komedia romantyczna – światowy sukces – Oscar…
Argumenty można by mnożyć jeszcze długo, choć chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Dlaczego Radwańska nie wygra w Paryżu? Nie wygra i już. My to wiemy, wy to wiecie, i – fanfary – ona też ma tego pełną świadomość. W obecnej sytuacji sukcesem będzie czwarta runda, co pozwoliłoby jej obronić punkty sprzed roku i być może zachować miejsce w pierwszej dziesiątce.
Tak czy inaczej, gdyby ktoś na przekór chciał się skusić na kurs 41:1 i postawić na zwycięstwo Radwańskiej w Paryżu, mamy drobny apel: przekaż tę kasę lepiej na schronisko dla psów albo na pomoc sierotom…
JAN CIOSEK