No i stało się to, na co zanosiło się od dłuższego czasu – Ruch Chorzów spadł z Ekstraklasy. Czy będziemy tęsknić? Biorąc pod uwagę wszystkie “za” i “przeciw”, mniej więcej tak jak za młodzieńczym trądzikiem. Nie negujemy tradycji i tak dalej, ale ani organizacyjnie, ani sportowo Ruch od pewnego czasu nie pasował. Jeśli w tej lidze nie potrafisz wygrać żadnego z dziesięciu kolejnych spotkań, to sorry Winnetou – pora przemyśleć to i owo na innym poziomie rozgrywkowym. Wspomniana seria, w trakcie której poszczególni piłkarze mocno obniżyli loty, rzuca też cień na indywidualne oceny tego sezonu w ich wykonaniu.
Łącznie w CV 28 graczy pojawił się wczoraj spadek z ligi. Niektórych już w Chorzowie dawno nie ma, inni przyłożyli do tego wyniku nie tyle rękę, co ledwie wskazujący palec, ale ślad i tak pozostanie. Mniejsza z wchodzeniem w te szczegóły. Postanowiliśmy się zastanowić nad inną sprawą, a mianowicie – których z piłkarzy Ruchu chcielibyśmy wciąż oglądać w Ekstraklasie, już w barwach innego klubu.
Wytypowanie piątki wcale nie było takie proste. Z jednej strony nie mamy większych wątpliwości, że tych “spadochroniarzy” może być nawet trochę więcej, bo poprzednie lata pokazały, że piątka to raczej minimum (po tylu piłkarzy Podbeskidzia i Górnika przeskoczyło zaraz po spadku gdzieś indziej, ale już w przypadkach Zawiszy Bydgoszcz i GKS-u Bełchatów liczba ta wynosiła kolejno dziewięć i dziesięć). Jednak z drugiej – mało jest wśród Niebieskich przykładów tak oczywistych jak choćby Szczepaniak, Wójcicki, Drygas czy bracia Mak. Dlatego musimy to zaznaczyć – niektórzy mają miejsce w tym zestawieniu troszeczkę na kredyt, ze względu na to, że mogą się jeszcze w innym otoczeniu fajnie rozwinąć.
No to tak…
JAROSŁAW NIEZGODA
Tu sprawa jest jasna jak czupryna Mariusza Pawelca. Niezgoda to jedno z odkryć tego sezonu. Oceniamy go pozytywnie nawet pomimo tego, że a) regularnie zaczął grać dopiero od 10. kolejki, b) wiosną znacząco obniżył loty, nieprzypadkowo stracił na jakiś czas miejsce w pierwszym składzie na rzecz Jakuba Araka. Ale to jego pierwszy sezon na takim poziomie, trzeba być wyrozumiałym. Styl gry (najbardziej podoba nam się porównanie do Pawła Kryszałowicza) i liczby (10 goli i 2 asysty) go bronią. Zresztą, Jacek Magiera już zapowiedział, że Niezgoda dostanie swoją szansę w Legii, a przecież możliwy jest również jego udział w młodzieżowym Euro, więc nie ma co dywagować.
MICHAŁ HELIK
Wrócił z cholernie długiej i nieprzyjemnej podróży. 533 dni rozbratu z Ekstraklasą ze względów zdrowotnych, mocny dzwon na początku przygody z piłką. I trzeba powiedzieć, że był zagadką, nie do końca wiedzieliśmy, czego możemy się po nim spodziewać po tak długiej nieobecności. W pierwszym meczu z Górnikiem Łęczna był jednym z najlepszych piłkarzy na placu. Później zdarzało mu się to jeszcze kilkukrotnie. Ale spokojnie, to nie laurka. Kilka tygodni temu napisaliśmy o nim, że chyba hołduje zasadzie “na przypale albo wcale”. Parę razy świetny, kilka razy beznadziejny – dość powiedzieć, że już zdążył trzy razy załapać się do jedenastki kozaków i aż cztery do badziewiaków. Przydałoby się trochę więcej występów, które są po prostu przyzwoite czy solidne. Takiej stabilizacji oczekujemy od niego po zmianie klubu.
MARTIN KONCZKOWSKI
Właśnie zaliczył trzeci pełny sezon w barwach chorzowskiej drużyny, a nie zapominajmy, że wcześniej również nastukał trochę występów (15 w sezonie 13/14 czy 10 wiosną 2013 roku). Regularna gra w tym wieku z pewnością była bardzo ważną sprawą, ale stawiamy tezę, że Konczkowski trochę się w Ruchu zasiedział. Przegapił moment na następny krok, w Chorzowie się nie rozwija, a wręcz przeciwnie – teraz grał słabiej niż wcześniej. Był już w “10” najlepszych graczy na swojej pozycji w kraju, ale z niej wypadł. Oczywiście to nie tak, że ten pociąg odjechał raz na zawsze, po prostu pora sprawdzić się u boku poważniejszych defensorów. O to, że poradzi sobie w ofensywie jesteśmy spokojni (drugi sezon z rzędu jest jednym z najlepszych asystentów wśród obrońców), a w defensywie jest trochę stabilniejszy niż choćby w wspomniany Helik.
MACIEJ URBAŃCZYK
Jeszcze go nie rozgryźliśmy, a to dobry powód, by został w lidze, bo w przypadku większości piłkarzy dość szybko staje się jasne, że ich sufit jest na poziomie “jak będzie w formie, to niczego nie spieprzy”. Urbańczyk ma papiery, by znaczyć coś więcej. Jego rozwój trochę zahamowała kontuzja, przez którą stracił prawie cały poprzedni sezon, ale wrócił na właściwe tory. Znamy kilku trenerów w Ekstraklasie, którzy stając przed dylematem Urbańczyk czy Surma, ciągle wskazaliby na weterana, ale naszym zdaniem taki wybór stał się już trochę bez sensu. Surma ciągle przyzwoity, ale wszystko przed 22-latkiem.
LIBOR HRDLICKA
Zastanawialiśmy się nad Monetą, bo chłopak, trochę inaczej niż koledzy z boiska, mocno rzucał się w oczy w ostatnich tygodniach, ale to jednak trochę za mało. No jest też np. Arak, ale ciężko kruszyć kopie o napastnika z 4 golami na koncie, nawet jeśli często przypadała mu rola jokera. Reszta? Nie mamy przekonania, czy przykładowy Kowalczyk zbawiłby np. mizerną defensywę Arki.
Stawiamy więc na Hrdliczkę, który zapewnił Ruchowi względny spokój między słupkami po przygodach młodego Lecha i Skaby. Słabszy od Putnocky’ego, ale solidny. Kilka klubów na gwałt potrzebuje gości, którzy wskoczą do klatki lub będą mocno naciskać na podstawowego bramkarza. Wydaje się, że Słowak spokojnie by temu zadaniu podołał.
Fot. FotoPyK