Włoski przeszczep

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2011, 14:41 • 4 min czytania

Dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów, zdobył 3 tytuły mistrza Hiszpanii, 3 Superpuchary Hiszpanii (trzykrotnie z rzędu), do tego dołożył po jednym triumfie w Pucharze Króla, Superpucharze Europy oraz Klubowych Mistrzostwach Świata. Nic więc dziwnego, że wiele europejskich firm chciałoby go mieć na swojej ławce trenerskiej. Niestety – przynajmniej na razie – muszą obejść się smakiem.
Najbardziej utytułowany trenerski żółtodziób w historii jest nie do wyciągnięcia z Camp Nou. Guardiola (bo o nim mowa) sprawił jednak, że coraz częściej prezesi oddają swoje kluby w ręce debiutantów, którzy kiedyś święcili z tymi drużynami triumfy w roli zawodników. Tak uczynił choćby Berlusconi, który władzę w szatni Rossonerich oddał byłemu zawodnikowi Milanu Leonardo. Identyczną taktykę obrały władze Liverpoolu, które w roli menadżera ekipy z Anfield obsadziły jej byłego, fantastycznego napastnika Kenny’ego Dalglisha. Włoska Roma idzie jednak o krok dalej. W roli trenera zatrudniła debiutanta zagranicznego, który we Włoszech nie grał nigdy.

Reklama

Jakiś czas temu w klubie ze stolicy Włoch władzę objął amerykański miliarder Thomas DiBenedetto. Jako, że jego rodzice byli włoskimi emigrantami, bostończyk zapragnął zbudować w Rzymie piłkarska potęgę. Kilka miesięcy temu prasa spekulowała, że zacznie z wysokiego C i na ławce trenerskiej zatrudni prawdziwego giganta – zdymisjowanego ze swojego stanowiska w Chelsea – Carlo Ancelottiego. Benedetto wysłuchał jednak namowy swoich współpracowników i na poszukiwania wyruszył do Barcelony. Choć jego marzeniem był Joseph Guardiola, doskonale wiedział, że nie ma najmniejszych szans na angaż trenera Barcy. A przynajmniej trenera pierwszej drużyny, bo jak się potem okazało – za rekomendacją Guardioli – Thomas wyciągnął z drużyny rezerw Luisa Enrique. Trenera, który karierę rozpoczął ledwie 3 lata temu i do tej pory swoje umiejętności mógł pokazać jedynie w drużynie „B”. Enrique wydaję się być naturalnym następcą Guardioli. Jego juniorska ekipa wychowanków La Masii, kopiując styl starszych kolegów najpierw awansowała z trzeciej do drugiej ligi by rok później zająć w niej 3 miejsce. Gdyby nie przepisy, rezerwy Barcelony grałyby dziś w Primera Division.

Czy próba przeszczepu katalońskiego stylu przyjmie się we Włoszech? Mam poważne wątpliwości. Przede wszystkim dlatego, że włoskie calcio kieruje się zupełnie innymi zasadami niż liga hiszpańska. Tu przede wszystkim drużyny opierają się na defensywie, ładny styl zostawiając gdzieś na uboczu. Po drugie specjaliści wciąż spierają się czy barcelońscy geniusze zdołaliby czarować w innych klubach, wrzuceni w zupełnie inne środowisko. Roma próbuje czegoś znacznie bardziej niebezpiecznego. Stara się przeszczepić całe katalońskie DNA na zupełnie inne ciało. Luis Enrique stara się uspokajać kibiców Giallorossich:
– Nasz model da się wyeksportować, to nie jest kwestia DNA Barcelony. Piłkarze lubią grać dobrze i dobrą propozycję trenera poprą zawsze. Na razie nikt mnie tutaj nie zna, ale niedługo przemówią fakty – mówi.

Reklama

Aby zwiększyć swoje szanse przywiózł ze sobą młodego gwiazdora Barcelony Bojana Krkicia, który w Romie ma „eksplodować” na dobre. Do pomocy ściągnięto również wschodzącą gwiazdę argentyńskiego futbolu Erika Lamelę. Poza tym do Rzymu przeprowadzą się czterej współpracownicy Enrique a wśród nich Ivan de la Pena, który trenerem nie był nigdy ale doskonale zna włoskie środowisko ( przez 4 lata grał w Lazio).

Jak na razie operacja się nie udaje. Po spotkaniu pozbawionym większych emocji, zespół Giallorossich przegrał niespodziewanie 0-1 w pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europejskiej ze Slovanem Bratysława. Sytuacji po obydwu stronach było jak na lekarstwo, a wizja ofensywnego futbolu, który zapowiadał trener prysła wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Na dodatek w szatni Romy doszło do spięcia na linii Enrique – Totti. Wychowanek Stołecznych ze wściekłością przyjął do wiadomości, że w początkowych etapach spotkania (Totti pojawił się na placu gry w 75 minucie) nie będzie mógł pomóc swojemu zespołowi w walce o awans do kolejnej fazy rozgrywek i musi ustąpić miejsca w składzie takim graczom jak Okaka czy 18-letni Caprari.

Zdaję sobie sprawę, że budowa „nowej Romy” może potrwać i rodzić się w bólach. Tak cierpliwy nie jest jednak Thomas DBenedetto i szybko może zmienić zdanie co do stylu nowej drużyny – a co gorsza dla Enrique – również co do osoby trenera. Mówiąc kolokwialnie, operacja „Barcelona” może skończyć się nagłą śmiercią pacjenta.

WIKTOR RUSAK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama