WTOREK: Jacek Gmoch za APOEL-em, wywiady z Frankowskim i Matysikiem…

redakcja

Autor:redakcja

16 sierpnia 2011, 15:16 • 6 min czytania

We wtorek wygrywa „Polska The Times”, z trzema artykułami wartymi poświęcenia kilku minut. Większość gazet niestety mocno przeterminowana…

WTOREK: Jacek Gmoch za APOEL-em, wywiady z Frankowskim i Matysikiem…
Reklama

PRZEGLĄD SPORTOWY

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

„PS” dzisiaj mocno przeterminowany – a to ze względu na długi weekend. Czytanie we wtorek o sobotnich meczach nie jest specjalnie interesujące, więc „Przegląd” dziś się naprawdę tylko przegląda. Bo jeśli się wczytać… W głównym grzbiecie jest wywiad z Andrzejem Rusko, z którego nie dowiadujemy się absolutnie nic ciekawego, jest tekst o lidze cypryjskiej, setny taki sam – że się jej nie docenia. No i w „Magazynie Sportowym” duży materiał o Meliksonie, który ma nam dać odpowiedź na pytanie, jak to się stało, iż tak utalentowany piłkarz objawił się dopiero w wieku 27 lat, ale niestety odpowiedzi nie daje (odpowiedź brzmi – nie wiadomo). Jest też tradycyjny ranking najlepszych piłkarzy w dziejach polskiego futbolu, tym razem trafiło na pomocników. Zestawienie pierwszej dziesiątki jest tak absurdalne, że wstyd cytować.

„Przegląd” jest więc dziś jak Górnik Zabrze z poprzedniego sezonu – poprawny. Pozytywy znaleźć można, jest sporo treści, ale błysku brak.

FAKT

Image and video hosting by TinyPic

„Fakt” strzela dziś tytułem „Jeleń w Auxerre zarabiał 720 tysięcy złotych miesięcznie”, co niestety jest wyssane z palca. Należałoby odjąć niemal połowę i jeszcze odjąć podatek (czyli mniej więcej podzielić te 720 tysięcy złotych przez trzy). Wtedy będziemy zdecydowanie bliżej prawdy.


POLSKA

Image and video hosting by TinyPic

„Polska” jest najważniejsza najciekawsza, tak nam się przynajmniej zdaje. Jest wywiad z Jackiem Gmochem, który tłumaczy, dlaczego będzie kibicował APOEL-owi w meczach z Wisłąâ€¦

– Oczywiście, że to prawda. Z APOEL-em jestem związany uczuciowo, zdobyliśmy mistrzostwo Cypru. Znam wspaniałych ludzi, którzy pracują w tym klubie. Z Wisłą nic mnie nie wiąże. Nie chciałbym, żeby robiono z tego narodową sprawę i przedstawiano mnie jako jakiegoś zdrajcę. Jestem, byłem i zawsze będę Polakiem. Gdy chodzi o mecz reprezentacji, to zawsze kibicuję Polsce. Ale ile Wisła ma dziś wspólnego z Polską? Nie wiele. Są zagraniczny trener, dyrektor i piłkarze. Poza tym moim ukochanym klubem jest Legia i z tego względu Wisła wzbudza we mnie mieszane uczucia.

Dalej – duża rozmowa z Tomaszem Frankowskim, który o powrocie do reprezentacji Polski mówi tak: – Mam 37 lat. Jestem coraz słabszy. Mam coraz mniej energii. Muszę tą resztką, która mi pozostała, gospodarować rozsądnie. Skupiam się na meczach ligowych… A dalej…

Znowu jest Pan w czołówce klasyfikacji strzelców. W trzech meczach zdobył Pan cztery bramki. To Pan jest taki dobry czy liga taka słaba?

Sam jestem zaskoczony, że tak dobrze mi idzie. Mówię serio. Z drugiej strony zawsze w sierpniu dobrze mi się grało; 16 mam urodziny, zatem lubię sobie sprawiać taki prezent. A co do siły ligi, to różnie można to interpretować. Gdyby liga była tak słaba, to pewnie mnóstwo bramek nastrzelaliby również Maciej Ł»urawski i Artur Wichniarek, którzy na stare lata także wrócili do polskiej ekstraklasy. Może jednak oni mieli większą konkurencję, a ja aż takiej nie mam? A może po prostu ja potrafię się zaadaptować do polskich warunków?

Wygląda na to, że znów Pan będzie królem strzelców ekstraklasy…

Nie interesuje mnie już to. Miałem taki cel w poprzednim sezonie. Chciałem zdobyć to trofeum jeszcze w Jagiellonii. Dopiąłem swego. Udało mi się. Teraz już nic nie muszę. Wszystko, co uda się zdobyć, będzie tylko bonusem.

Jest też wielki reportaż o Marcinie Truszkowskim, który jeszcze nie tak dawno grał w ekstraklasie (GKS Bełchatów), a niedawno… wylądował w więzieniu. Jak się okazało – za niewinność.

Wchodzę, a tam… no, prawie wszystko jak w filmie. Rano widziałem 40- czy 50-latków zamiatających podłogę i szorujących platery. Platery to talerze. Nie miała prawa wisieć nawet jedna pajęczynka – mówi z przejęciem.

Pytamy, czy grypsował. Marcin twierdząco kiwa głową. – Zamienniki, czyli nazwy różnych rzeczy, ogarnąłem w miesiąc. Na naukę bajery [zasad grypsujących – aut.] masz pół roku. Jak nie dasz rady, to nie możesz grypsować. Proste. Grypsowanie to taki wewnętrzny język, jak w szatni piłkarskiej. Tylko że dodatkowo musiałem jeszcze nauczyć się ponad dwustu regułek: co to, dlaczego, po co itd. Wszystko masz mieć w głowie, nie możesz zapisywać czy nagrywać. Więcej ci nie powiem. Te zasady nie powinny wychodzić poza mury – ucina opowieść.

SPORT

Image and video hosting by TinyPic

„Sport” jak i „PS” – przeterminowany, ale ma coś, na czym warto zawiesić oko. Bardzo długi wywiad z zapomnianym w Polsce Waldemarem Matysikiem. Fragment…

– To dobry moment, by wrócić do historii. Czternastoletni Waldek Matysik ogląda w Stanicy mistrzostwa świata w Niemczech i Jerzego Gorgonia w obronie trzeciej drużyny świata. Pięć lat później byliście kolegami…

– Kolegami?! Wszedłem do szatni i mówiłem, „Panie Gorgoń, czy mogę tutaj usiąść…”. Zanim były mistrzostwa w Niemczech, z wypiekami oglądaliśmy Górnika w meczach z Manchesterem czy Romą. To Jurek powiedział, że jak gramy w jednym zespole, to jesteśmy „na ty”. Starałem się bardzo. W „gierkach” zawsze każdy stawiał dziesięć złotych i przegrywający płacił. Raz przegraliśmy, sięgam po „złotówkę”, a Jurek wykłada „stówkę” i mówi: – Przegraliśmy, ale „Waldi” grał za dziesięciu i był najlepszy. Ja płacę…

– Górnik był w drugiej lidze?

– To nie miało znaczenia. Wtedy ta nazwa robiła wrażenie i mam nadzieję, że dziś jest podobnie.

– Jak ze Stanicy – pewnie mało kto wie, gdzie to jest – trafiało się ponad 30 lat temu do Górnika?

– Po Stanicy było Carbo Gliwice. Minęły trzy lata i odezwał się Piast Gliwice. Dwa miesiące tam trenowałem. Na zajęciach było w porządku, ale potem poker, piwo… To nie było dla mnie. Najważniejsze było moje spotkanie w gliwickim ratuszu. Już była oferta z Zabrza i prezydent zapytał mnie, gdzie chcę grać. Wydusiłem z siebie, że w Górniku… Powiedział, że mam jechać do Zabrza. Ojciec nie wiedział, co ma zrobić. Dostał od Piasta 6 tysięcy i telewizor. Mnie Górnik zapłacił 60 tysięcy, więc powiedziałem, że telewizor ma oddać, a ja kupię nowy i kasę Piastowi oddam. To był dobry wybór.

– Rok przełomowy to 1981?

– Najpierw był rok 1980. Była „afera na Okęciu” i trener Kulesza w trybie pilnym ściągnął mnie na Maltę. Graliśmy eliminacje MŚ. Włodek Smolarek strzelił gola, potem Leszek Lipka i zaczęto w nas rzucać kamieniami. Mój wkład w ten mecz był taki, że „Smolara” osłaniałem, kiedy wracał do szatni. Wtedy nawet policja na koniach wjechała na boisko. Niezapomniany widok. Potem faktycznie był rok 1981… Wspaniały. Z jednej strony wolność i „Solidarność”, a z drugiej wielkie sukcesy. Zaskoczę pana, ale nie zaczęło się meczem kadry.

– Wiem, zaczęło się meczem z Widzewem, mistrzem Polski, z którym wygraliście 4:0. Pilnował pan Bońka, wtedy megagwiazdę polskiej ligi i jeszcze sam pan strzelił dwa gole.

– Ktoś to jeszcze pamięta? Zbyszek był chyba w szoku. Nie odstępowałem go na krok. On w lewo, ja jak jego cień i odwrotnie. Ten mecz był przepustką do wielkiej piłki. Zresztą, jaki mieli wtedy skład! Zbyszek, Młynarczyk, Smolarek, Ł»muda, Tłokiński, Rozborski…

GAZETA WYBORCZA

Image and video hosting by TinyPic

Też wywiad z Frankowskim, ale jeśli wybierać z dwóch dzisiaj dostępnych, to lepszy jest w „Polsce”. Do tego tekst o Małeckim, który nie może porozumieć się z Wisłą w sprawie nowego kontraktu – ale to w sumie przepisywanka z „Faktu”, z poprzedniego tygodnia.

Najnowsze

Anglia

Inter chce piłkarza Tottenhamu. Szykuje się głośny powrót

Maciej Piętak
0
Inter chce piłkarza Tottenhamu. Szykuje się głośny powrót
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama