Czy Sebastian Mila powinien być olewany przez Smudę?

redakcja

Autor:redakcja

22 lipca 2011, 12:56 • 2 min czytania

Sebastian Mila był jednym z architektów wicemistrzostwa Polski dla Śląska Wrocław, chociaż uczciwie trzeba przyznać: nie prezentował jakiejś zaskakującej, życiowej formy. Grał bardzo, bardzo przyzwoicie, ale czasami można było pomyśleć: wszyscy mówią w kółko o tym Mili, a cóż on takiego wielkiego robi? Jak na zawodnika z takim uderzeniem, zdobywał dość mało goli, asyst „z gry” też nie notował tylu, ilu można byłoby oczekiwać. Jednak wczoraj, w starciu z Dundee United, pokazał, że jak trzeba wzbić się na wyższy poziom, to potrafi. I zagrał tak dobrze, że aż wypada zapytać: czy naprawdę reprezentacja to już dla niego za wysokie progi?
Ktoś powie – to tylko Dundee United, ale my wtedy powiemy – przeciwko rywalowi grającemu w taki właśnie sposób każdemu piłkarzowi gra się niezwykle ciężko. Gdy co chwilę ktoś wskakuje ci na plecy, gdy raz po raz jesteś trafiany wślizgiem, gdy walka barw w bark nabiera nowego znaczenia – wtedy łatwo pęknąć. A Sebastian nie tylko wytrzymał, ale jeszcze w rzeczywisty sposób kierował grą całej drużyny, brał na siebie rozgrywanie akcji, jak trzeba, to przytrzymywał piłkę, nie zważając na presję wywieraną przez przeciwników. Nie każdy zawodnik radził sobie w tych warunkach. Na przykład Piotr Celeban, który miał świetny poprzedni sezon, gubił się i miotał, gdy czuł oddech bardziej agresywnego niż zazwyczaj przeciwnika.

Czy Sebastian Mila powinien być olewany przez Smudę?
Reklama

A Mila grał świetnie. To był ten Mila z najlepszych czasów.

Wiadomo, jak to z tym chłopakiem jest. Jak już spalił się w Austrii i Norwegii, to wiele osób uznało go za lamusa, o którym nawet nie ma sensu wspominać w kontekście kadry. A że jeszcze zrobił się z niego taki ministrant, co dziecko przytuli, psa pogłaszcze, staruszkę przeprowadzi przez jezdnię, a dziennikarzowi samochód umyje, to już w ogóle zaczął być traktowano trochę jak sympatyczny sąsiad, ale nie ktoś, z kim można świat podbijać.

Reklama

>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAف. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<

Tylko czy Mila to wciąż nie jest jeden z najlepszych środkowych pomocników w tym kraju? Czy do gry nie jest w stanie wnieść więcej zadziorności, serca, zdrowia niż przeceniany Ludovic Obraniak. Albo czy nie taki Mila nie powinien być chociaż jakąś alternatywą dla zawodników, którzy mają dziś miejsce w pierwszym składzie? Czy ławka rezerwowych jest dla niego za krótka? Przyjechał Franciszek Smuda na pierwszy mecz z Dundee i wypalił, że ogląda Marka Gancarczyka, a z całym szacunkiem – gdzie Gancarczyk, a gdzie Mila? Zwłaszcza, że prawe skrzydło mamy z pewnością znacznie mocniej obsadzone niż środek…

Szkoda, że Smuda zamiast rewanżowego meczu z Dundee wybrał sześćdziesiąty trzeci urlop. To naprawdę było rozpoznanie Mili w boju. Przywykliśmy już do tego, że z czasem każda reprezentacja (czy to Engel, czy Janas, czy Beenhakker) staje się zespołem, do którego powołuje się tych samych zawodników, bez względu na to, w jakiej aktualnie są formie. Świeży przykład – Rafał Murawski, bez dobrego meczu w ostatnich ośmiu miesiącach.

Może ten Mila powinien gdzieś się o tę kadrę ocierać? Może chociaż powinien być wyżej w rankingu selekcjonera niż Gancarczyk? Do cholery, to jest kapitan wicemistrza Polski. Smuda narzeka, że w polskiej lidze jest tak wielu obcokrajowców, że jak idzie na mecz, to nie ma kogo oglądać, a jak już jedna drużyna gra niemal samymi Polakami i odnosi sukces, to jakoś tego nie dostrzega…

Najnowsze

Ekstraklasa

Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę

Braian Wilma
7
Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama