No to wraca Piotr Włodarczyk do Polski. W sumie, żadna sensacja – wyjechał, więc było wiadomo, że kiedyś wróci. Media jednak krzyczą – idzie do Bałtyku! Niesamowite! Druga liga! Włodarczyk ma grać w drugiej lidze. I w tym momencie wypada zapytać bezczelnie: a niby w jakiej, jeśli nie w drugiej?
34-letni dziś Piotrek (Boże, jak ten czas szybko leci, pamiętamy jak przechodził z Wałbrzycha do Legii) to bardzo sympatyczny chłopak, lubią go w zasadzie wszyscy, którzy go poznali. Niby cichy, niepozorny, ale jednak wesołek i równiacha. Druga strona medalu jest taka, że wszyscy, którzy z nim trenowali twierdzą, że grać w piłkę nie umie. A wszyscy, którzy patrzyli na niego z trybun to zdanie potwierdzają.
Włodarczyk jednak strzelił w naszej ekstraklasie 92 gole, ale nie powinniśmy tej liczby – imponującej, oczywiście – traktować jako niekwestionowany dowód na piłkarską klasę tego chłopaka. Wypadałoby raczej zapytać „jakim cudem” i szukać odpowiedzi nie w samym Włodarczyku, ale wokół niego, można się nawet zapuścić tak daleko jak ci, którzy próbują wytłumaczyć zjawiska z Sokółki.
>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAŁ. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<
Dzisiaj idzie do Bałtyku, bo – i to trzeba sobie szczerze powiedzieć – mniej więcej to jest jego sportowy poziom. Przypomniała nam się w tym momencie historia Andrzeja Zgutczyńskiego. Siedzieliśmy sobie ostatnio godzinami, a może nawet dniami (tak, dniami!) z Andrzejem Iwanem na krakowskim Rynku. I Andrzej wspomniał właśnie tego „Zgutka”, z którym spotkał się w Górniku Zabrze. Cała drużyna podawała, a Zgutczyński strzelał. I Andrzej się zarzeka, że kogoś tak słabego, kto by zrobił taką karierę, to nigdy wcześniej i nigdy później nie spotkał. To znaczy, zdaniem Andrzeja, ten Zgutczyński nie umiał NIC. Nie to, że coś tam, tak sobie. Nic. Ale szła wtedy wrzutka za wrzutką, Górnik atakował non-stop, a Zgutczyński nabiegał i dawał się trafiać. W efekcie piłka po odbiciu się od jego nóg lub głowy wpadła do siatki 20 razy w sezonie 85/86, co pozwoliło temu zawodnikowi sięgnąć po koronę króla strzelców, pojechać najpierw na finały mistrzostw świata w 1986 roku, a potem jeszcze do Francji, do Auxerre. W Auxerre czar prysł: rozegrał 31 meczów i trafił tylko raz.
Tak sobie myślimy, że ten „Zgutek” to trochę jak Włodarczyk. Bo „Włodar” też był w Auxerre i też się nie sprawdził, łagodnie mówiąc. Jak go zagranicą wypchnęli z pierwszej ligi do drugiej, to teraz wraca – do Bałtyku.
A Zgutczyński? Jak go we Francji z pierwszej ligi wypchnęli niżej, to też wrócił. Do… Bałtyku.