Kilka lat temu kibice warszawskiej Legii nie potrafili zaakceptować jednego z nowopozyskanych piłkarzy. Nazywał się Paweł Kaczorowski. Powód? Otóż „Kaczor” jeszcze jako zawodnik Lecha Poznań, po zwycięstwie w Pucharze Polski, mało nie zdarł sobie gardła intonując znaną przyśpiewkę, obrażającą Legię – „W nienawiści do tej drużyny…”. Los bywa jednak przewrotny. Czasem nawet złośliwy. Pół roku później Kaczorowski podpisał kontrakt z Legią. W Warszawie mógłby jednak stanąć na uszach, zacząć grać jak Ronaldo, wygrywać mecze w pojedynkę, a i tak nie zyskałby akceptacji kibiców. Tu, chcąc nie chcąc, był postrzegany jako „chórzysta”. W jego stronę leciały nie tylko gwizdy, wyzwiska, ale i gumowe kaczki, a cały stadion regularnie śpiewał na dwie trybuny „Kaczorowski! Co? Ty k…”.
Historia „chórzysty” przypomniała nam się kiedy wertowaliśmy kolejne informacje o niechęci kibiców Bayernu Monachium do Manuela Neuera. Podczas niedawnego sparingu z włoskimi amatorami z Trentino, fani Bawarczyków wywiesili transparent z jasnym przesłaniem: „Nieważne ile razy uratujesz nas od utraty bramki, my i tak cię nie zaakceptujemy w barwach naszego klubu”. Incydent mocno rozzłościł prezesa klubu, Karla-Heinza Rummenigge, który po meczu rzucił w stronę dziennikarzy: – Ci ludzie nie są nam potrzebni. To nie są kibice Bayernu. Manuel jest naszym piłkarzem i oni muszą się z tym pogodzić.
Wywieszenie transparentu w Trentino było o tyle zaskakujące, że jeszcze kilka dni wcześniej wydawało się, że sprawa jest już zamknięta. Manuel Neuer spotkał się z przedstawicielami ultrasów Bayernu i według niemieckich mediów – wszystkie niesnaski miały zostać wyjaśnione. Ugrupowanie „Schickeria” zamieściło nawet specjalne oświadczenie w tej sprawie na swojej stronie internetowej:
„We wtorek wieczorem doszło do spotkania Manuela Neuera z przedstawicielami grup kibiców, którzy są aktywni na Sudkurve i brali udział w akcji ‘nie dla Neuera’. Przedstawiliśmy mu jak ma się w przyszłości zachowywać w stosunku do naszego sektora. Nasze zdanie co do nie, o którym można było przeczytać we wcześniejszych oświadczeniach się nie zmieniło.
Jeśli Manuel Neuer będzie się trzymał ustalonych reguł zachowania i zachowa respektowany dystans – nie pojawią się żadne więcej protesty i akcje przeciwko niemu. Na te procedury zdecydowały się wszystkie ugrupowania wspólnie, po tym jak transfer został sfinalizowany. Nasz stosunek do Manuela Neuera się nie zmienił. Jednak z tego miejsca wstrzymujemy nasze zorganizowane protesty. Wszystko co było do powiedzenia, zostało powiedziane”.
Czas jednak pokazał, że nie wszystko. Po meczu z Trentino bramkarz reprezentacji Niemiec krótko odniósł się do zachowania kibiców. – Co ja mam powiedzieć? Wydawało mi się, że wszystko już z kibicami sobie wyjaśniliśmy. Ale widocznie się myliłem – powiedział. Od zajścia zdystansowali się szefowie Schickerii, którzy wydzwaniali do Christiana Nerlingera i Raymonda Aumanna, tłumacząc, że nie mają z tym nic wspólnego. Szybko ustalono, że za akcją stała mała grupa BAVARIA-INFERNO. Niesmak jednak pozostał.
Podobnych problemów nie ma za to inny były piłkarz Schalke, który również trafił do stolicy Bawarii tego lata. Mowa o Rafinhii. W jego przypadku nie ma mowy o żadnych protestach czy spotkaniach, nazwijmy to „pojednawczych”, z kibicami. Przypadek Neuera jest specyficzny. To cena, jaką wychowanek Schalke płaci za grzechy przeszłości, podobnie jak kiedyś Kaczorowski w Legii. A jakie to grzechy?
Przede wszystkim – parodiowanie Olivera Kahna, absolutnej legendy klubu. Chodzi o cieszynkę z 2001 roku, kiedy Kahn po zdobyciu mistrzostwa Niemiec w ostatnich minutach meczu podbiegł do narożnika boiska i wyrwał chorągiewkę. To samo, tylko osiem lat później, zrobił Neuer na stadionie Bayernu. Piłkarz próbował się jeszcze z tego wytłumaczyć. Mówił, że działał pod wpływem impulsu, nie chcąc tak naprawdę urazić ani Bayernu, ani samego Kahna. Mało kto jednak w te zapewnienia uwierzył.
Do tego dochodzi przywiązanie Neuera do Schalke. W klubie z Zagłębia Ruhry przeszedł przez wszystkie szczeble juniorskie, kończąc na drużynie seniorów. Był ulubieńcem kibiców. Pokazywał to na każdym kroku, całując klubowy herb czy imprezując wspólnie z kibicami. Zresztą, zanim trafił do pierwszej drużyny Schalke, był obecny na każdym meczu swojego klubu. Ale nie siadał w loży dla vipów, czy w sektorze rodzinnym. Wolał dopingować zza bramki, na trybunie ultrasów. Po transferze do Bayernu nie było jednak litości. Manuel Neuer został oficjalnie wyrzucony z grupy „Konigsblauen Ultras”. W oświadczeniu napisano: – Transfer do klubu zagranicznego zostałby przyjęty inaczej, ale nie do Bayernu Monachium, rywala Schalke. Decyzja Manuela zniszczyła wielu z nas. Chyba wiecie, co w takiej sytuacji zwykł mówić Bartłomiej Grzelak. Tak, tak, Neuer ma „przechlapane” już nie tylko w Monachium, ale i w Gelsenkirchen.
To, co jednak odróżnia przypadek Neuera od Kaczorowskiego, to fakt, iż „chórzysta” był piłkarskim ogórkiem. Piłkarzem, w którego talent wierzył chyba tylko Jerzy Engel. Z kolei Neuer, to światowa półka. Jeden z najlepszych bramkarzy globu. Zawodnik, który kosztował Bawarczyków 22 miliony euro, a sam Franz Beckenbauer mówił, że jeśli zajdzie potrzeba, to Bayern powinien wyłożyć za niego nawet i 50 milionów. Bo to zawodnik, który boni przynajmniej 20 strzałów nie do zatrzymania w ciągu roku. Tego nie gwarantował Bayernowi ani Michael Rensing, ani Thomas Kraft, ani nawet Hans-Joerg Butt. Krótko mówiąc – żaden bramkarz od czasów Oli Kahna.
W dodatku Neuer to tytan pracy. Po wspomnianym meczu z Trentino, gdzie zagrał tylko jedną połowę, nie poszedł się opalać na trybuny, jak to w zwyczaju ma większość polskich piłkarzy, tylko przeszedł na boczne boisko ze swoim trenerem Tonim Tapaloviciem (jego brat – Filip, był dwa lata temu testowany przez Zagłębie Lubin), którego zabrał z Schalke. To właśnie on wymyślił szereg specjalnych ćwiczeń dla Neuera, dzięki którym bramkarz ma jeszcze poprawić swój refleks. I tak, rezerwowy Rouven Sattelmaier rzuca mu osiem piłek, a Tapalović je łapie i z odległości czterech metrów, z woleja, uderza na bramkę Neuera.
Pytanie tylko, czy dobra gra i pracowitość wystarczą, aby zdobyć uznanie w oczach kibiców Bayernu. Raczej w to wątpimy. Czasu Neuer już nie cofnie. Warto jednak przypomnieć słowa Marcina Rosłonia, który w wywiadzie dla Weszło powiedział z pozoru proste, ale jakże trafne zdanie: „Nie masz wpływu na to, gdzie się urodzisz i dokąd zaprowadzą cię rodzice do szkoły”. Manuel Neuer urodził się w Gelsenkirchen. Na to nie miał wpływu, ale w pełni świadomie wybrał Bayern.
JAKUB POLKOWSKI
