Lampard jest wypalony. Zmęczony. Toporny. Chwilowo ogólnie do niczego i niech zrobi sobie przerwę. Przypomniał nam się słynny tok myślowy Mirosława Trzeciaka, gdy kilka tygodni temu przeczytaliśmy, że Manchester United przedłuża kontrakt z Michaelem Owenem. W historii obu piłkarzy podobieństw jest niewiele, bo jeden wciąż jest na topie, drugi natomiast osiadł na dnie, ale zastanawia nas jedno: Jeśli Lampard rok temu był wypalony, to jaki jest dziś Owen? Facet, który w poprzednim sezonie oddał cztery strzały bramkę; który jest w wieku Stevena Gerrarda, a patrzy się na niego jak na piłkarskiego trupa. Wzorowy opierdalacz? Mentalny emeryt? Na to wygląda.
Chcielibyśmy go za coś pochwalić, ale w ostatnim sezonie naprawdę nie ma za co. Za gola z Blackpool? Za to, że przez moment udało mu się awansować w hierarchii napastników i usiadł na ławce w finale Ligi Mistrzów? Nie no, zostawmy to. Można napisać, że jedyny pozytywny wkład, jaki wniósł w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy to moment, w którym Rooneyowi odrosły włosy. To on przecież jako pierwszy żartował z jego łysiny i być może (nie wiemy tego na pewno) zainspirował go do przeszczepu. Tylko kogo to obchodzi? Co to daje drużynie? Chyba nic, bo Rooney i bez włosów radził sobie dobrze. Beznadziejne są te dywagacje tak samo jak beznadziejny jest Owen.
Wypowiedź, w której mówi o tym, że woli siedzieć na ławce w wielkim klubie niż grać w słabszych pozostawiamy bez komentarza. Cytat, gdzie po golu z Blackpool powiedział, że jedynym minusem mijających rozgrywek jest tylko mała liczba minut spędzonych na boisku – też. Owen strzelił w poprzednim sezonie Premier League dwa gole. Rok wcześniej – trzy. W Newcastle miał kolejno osiem i jedenaście, czyli nieźle, ale bez szału. Na angielskie warunki dorobek raczej na ofensywnego pomocnika niż snajpera, który miał zmienić wszystko.
– Wolę grać rzadziej w dobrym klubie, niż co tydzień w słabej drużynie. Grałem w takiej i wiem jak to jest – napisał na Twitterze o byłym pracodawcy. Potem jeszcze dorzucił kilka słów o „biednej drużynie”. Mało eleganckie jak na kogoś, kto przez dwa lata pobierał 133 tys. funtów tygodniówki. Obsmarować działaczy, którzy wyciągnęli w jego kierunku pomocną dłoń; którzy za jednego jego gola płacili 1,3 mln – tego byśmy się po nim nie spodziewali. Współwłaściciel „Srok” Freddy Shepherd powiedział jakiś czas temu fajne zdanie: „Więcej czasu niż na boisku spędził na lataniu swym helikopterem za 3.5 miliona funtów z Tyneside do Cheshire i z powrotem”. I to w sumie prawda.
>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAŁ. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<
Owen przyzwyczaił w ostatnich latach, że jeśli błyszczy, to tylko w mediach. Drogie gadżety, miła aparycja, szeroki uśmiech, podobno ciekawie gada. To opinia zasłyszana od ludzi, którzy przeczytali z nim kilkanaście wywiadów; my raczej nie zawracaliśmy sobie tym głowy. No i chyba właśnie tą radosną naturą sprawił, że na Old Trafford jeszcze go chcą. Ł»e Ferguson tak pozytywnie o nim gada, a koledzy z zespołu wspominają o jakimś cennym doświadczeniu i wierze, że się niebawem odrodzi.
Szczerze jakoś w to wątpimy. Rooney, Hernandez, Berbatov, Welbeck, Macheda, Owen. Kolejność w sumie przypadkowa, ale i tak widać, że łatwo nie jest. Trzeba porywalizować, a cudownemu nastolatkowi z mistrzostw świata we Francji chyba już nie chce. W wieku 31 lat, gdy np. rok starszy Drogba wciąż jeszcze strzela i jest na szczycie, on jest już myślami, gdzie indziej. Szkoda, bo to całkiem fajny piłkarz był.
PAWEŁ GRABOWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]