Ten tekst, czego nie ma sensu ukrywać, powstał głównie dlatego, że w piłce mamy sezon ogórkowy i dzieje się niewiele ciekawego. Jednak czasami fajnie jest tak sobie podyskutować o sprawach, na które na co dzień nie mamy czasu. Dzisiejszy temat rozmowy brzmi – dlaczego zdobycie mistrzostwa świata uważane jest za największy piłkarski zaszczyt? Odpowiedzi typu „bo to mistrzostwo świata!” pozostawiamy dla głupków, my spróbujmy ten temat naprawdę zgłębić. Możecie to traktować, jako drugą część tekstu o Messim, ale nie musicie – bo to nie o Messim jest, tylko ogólnie, o futbolu.
Sprawa wydaje nam się interesująca, ponieważ przynajmniej my nie mamy wątpliwości, że futbol klubowy daleko uciekł temu reprezentacyjnemu, zwłaszcza pod względem poziomu sportowego. I jeśli dziś mielibyśmy wybrać rozgrywki, której NAJTRUDNIEJ wygrać, wskazalibyśmy jednak na Ligę Mistrzów. To w końcu o triumf w Champions League rywalizują dream-teamy, zbudowane wedle jakiegoś klucza, zgrane, wytrenowane, naszpikowane konkretnymi reprezentantami swoich krajów. Nie da się uciec od tego, że futbol to sport zespołowy, a prawdziwymi zespołami – w pełnym tego słowa znaczeniu – są drużyny klubowe. Te najlepsze działają jak automaty, każdy wie co ma robić, kiedy i dlaczego. Te najlepsze są dopieszczone w każdym, najdrobniejszym elemencie, co wynika z codziennej, żmudnej pracy.
Mimo to powszechnie uważa się – zdobycie mistrzostwa świata jest największym możliwym zaszczytem.
Czy to nie przeżytek? Kiedyś pewnie było w tym dużo prawdy, ale dzisiaj? Zastanówmy się. Po pierwsze, trzeba byłoby rozstrzygnąć, w jakich rozgrywkach jest wyższy poziom sportowy i większa konkurencja, a po drugie – gdzie mniej zależy od przypadku. Rozgrywki, które łatwiej można wygrać przypadkiem nie powinny mimo wszystko mieć aż takiej rangi jak te, w których przypadek nie decyduje aż tak bardzo. Tu się chyba zgodzimy wszyscy.
Nie ma chyba wątpliwości, że w rozgrywkach Ligi Mistrzów rola przypadku nie jest tak wielka, jak w mistrzostwach świata. Oczywiście, i tu, i tu fart może mieć decydujące znaczenie, ale mniejsze jednak w LM, co wynika z banalnego rozumowania: tam, gdzie jest mecz i rewanż, zamiast jednego spotkania, rola przypadku schodzi na dalszy plan (przypadek kompletnie przestałby mieć znaczenie, gdyby się grało dziesięć meczów – ale to, wiadomo, niemożliwe). W finałach MŚ może więc zdarzyć się tak, że drużyna, która nie ma dużo do zaoferowania wyeliminuje drużynę lepszą. Jedni nie będą mogli trafić w bramkę, będą obijać słupki, a przeciwnik raz wykona rzut rożny i strzeli gola. Może też zdarzyć się tak, że straszliwy błąd popełni arbiter – jak np. w 2002 roku, w meczu Korei z Włochami lub Korei z Hiszpanią. Gdyby tam odbył się mecz i rewanż, Koreańczycy pewnie nie przeszliby żadnego z tych przeciwników. A tak – przeszli jednych i drugich. Gdyby na mistrzostwach Europy w 2004 Grecy musieli rozgrywać rewanże z drużynami, które ogrywali po 1:0, też pewnie nie sięgnęliby po złoto.
Mistrzostwa świata górują więc nad Ligą Mistrzów dramaturgią, to z pewnością, ale czy czymkolwiek więcej?
Przewaga mistrzostw świata polega na tym, że rozgrywane są raz na cztery lata, co w sposób oczywisty sprawia, że są to rozgrywki jakby bardziej elitarne, a grono zwycięzców jest znacznie, znacznie węższe. Trudniej jest zdobyć mistrzostwo świata właśnie z tego względu – że są tak rzadko. Dobry piłkarz ma dwie, trzy próby w karierze, niektórzy cztery. Przewaga MŚ nad LM wynika więc przede wszystkim z kalendarza i tak naprawdę z niczego więcej. Wychowaliśmy się na mundialach, czekamy na nie, wiemy, że są raz na cztery lata – to są wszystko argumenty emocjonalne.
Tak naprawdę by zdobyć mistrzostwo świata trzeba rozegrać ledwie kilka dobrych meczów. Z jeden dobry i jeden poprawny mecz w grupie, potem kolejno: 1/8 finału, 1/4 finału, 1/2 finału i finał. Mało, naprawdę mało (kiedyś było jeszcze mniej – Polska w 1982 w drodze do półfinału wygrała… dwa mecze). Element szczęścia dodatkowo sprawia, że mecze w fazie pucharowej wcale nie muszą być nadzwyczajne. Np. Argentyna w 1990 roku nie grała dobrze, w grupie zajęła dopiero trzecie miejsce (za Rumunią i Kamerunem, wtedy wychodziły cztery najlepsze drużyny, które zajęły trzecie lokaty w grupach), a w fazie pucharowej kolejno:
1. Pokonała Brazylię 1:0, dość szczęśliwie, bo lepsi byli Brazylijczycy, mieli trzy słupki, a dziesięć minut przed końcem cudowną akcję przeprowadził Maradona i podał do Caniggi.
2. Zremisowała 0:0 z Jugosławią, wygrała w karnych, chociaż w tych karnych prowadzili już przeciwnicy
3. Zremisowała 1:1 z Włochami, wygrała w karnych. I już była w finale.
W tamtych mistrzostwach oba półfinały zakończyły się konkursem jedenastek, czyli przyjąć można, że tak naprawdę skład finału został rozlosowany. W Lidze Mistrzów oczywiście też mogłoby się to zdarzyć, ale byłoby to jednak znacznie, znacznie mniej prawdopodobne.
>>> FIFA 12 JUŁ» DO KUPIENIA, NAJNIŁ»SZA CENA – KLIKNIJ TUTAJ! <<<
Już sam fakt, że mistrzostwa są tylko raz na cztery lata sprawia, że z jednej strony pojawia się dodatkowy smaczek, ale także, że rola przypadku jeszcze bardziej rośnie. Piłkarze grają pewnymi falami, mają lepsze i gorsze okresy, rzadko który potrafi utrzymać szczytową formę przez cztery, pięć, sześć lat. Są natomiast tacy, którzy w tym jednym roku, kiedy akurat na ich szczęście odbywa się mundial, łapią życiową dyspozycję. Salvatore Schillaci na przykład nie był wielkim piłkarzem, ale grał fenomenalnie w 1990 roku. Oleg Salenko króla strzelców zrobił jednym zaledwie meczem. W całej swojej reprezentacyjnej karierze strzelił sześć goli i… wszystkie sześć na mundialu w USA, co pozwoliło mu przejść do historii. Thomas Brolin też nie był żadnym wielkim piłkarzem, ale dobry okres latem 1994 pozwolił mu zyskać długoletnią sławę. A iluż było fantastycznych piłkarzy, którzy grali wspaniale prawie zawsze, ale akurat nie w czasie takiego turnieju? Bo kontuzja, bo przemęczenie, bo sprawy rodzinne, bo charakter… Cantona był gorszy od Brolina? No, na miłość boską, nie był! A nawet nie zdołał zakwalifikować się do finałów MŚ.
Pamiętajmy też, że mistrzostwa świata nie są tak naprawdę turniejem dla wszystkich. Jeśli ktoś jest genialnym piłkarzem, to znajdzie zatrudnienie w klubie i sięgnie po wielkie trofea, ale jeśli miał pecha urodzić się nie w tym kraju, co trzeba (lub nie w tym okresie), nie ma żadnych szans zabłysnąć na mundialu. Z tego względu finały MŚ są na swój sposób wybrakowane, ponieważ nie może w nich uczestniczyć cała masa wielkich gwiazd. Kiedyś, wiadomo, George Best. Ale później także Weah, Litmanen, Giggs, nawet taki Eto’o nie ma żadnych szans na sukces w mistrzostwach, ze względu na partnerów. Albo Ibrahimović.
Liga Mistrzów to są jednak rozgrywki dostępne dla wszystkich najlepszych zawodników na świecie, a mistrzostwa świata tylko dla tych, którzy urodzili się w odpowiednich krajach, a co za tym idzie – dla tych, którzy mają odpowiednich partnerów. Nawet najwybitniejszy piłkarz z Liberii, jak Weah, nie miał żadnych szans zaistnieć na mundialu i to nie ze swojej winy.
Gdy ocenia się osiągnięcia piłkarskie, tytuł „mistrz świata” podawany jest na pierwszym miejscu. Ale czy na pewno słusznie? Czy to nie jest tak, że my się do tego po prostu przyzwyczailiśmy i nawet nie zastanawiamy się, dlaczego? Czy nie decydują argumenty – jak już napisaliśmy – emocjonalne, jakaś nostalgia? Kiedyś nie było Ligi Mistrzów, rynek transferowy nie funkcjonował jak dziś, między klubami a reprezentacjami nie było aż takiej przepaści, a może nie było jej w ogóle. Świat jednak pędzi na przód. Czy dziś Barcelona nie gra w piłkę lepiej niż reprezentacja Hiszpanii? Czy Manchester United nie ograłby angielskiej kadry? Czy Real Madryt nie poradziłby sobie z Francją? Czy Inter Mediolan nie byłby faworytem w starciu z Włochami?
To jest całkiem interesujące – czy nie dokonał się pewien przewrót w futbolu i czy prestiż wynikający ze zdobycia mistrzostwa świata nie jest dziś nadmierny, a przynajmniej niewspółmierny do stosunku do tak bardzo niższego prestiżu, jakim cieszą się rozgrywki Ligi Mistrzów?
Innymi słowy – co jest większym sportowym osiągnięciem dla Xaviego? To, że trzy razy wygrał Ligę Mistrzów z Barceloną, czy to, że zdobył mistrzostwo świata z Hiszpanią?
Zapraszamy do dyskusji.