„W latach 2004-2006 Inter bezpośrednio wpływał na swoją pozycję w ligowej tabeli, wywierając wpływ na wybór składów sędziowskich” – to zdanie wypowiedziane przez Stefano Palazziego ponownie wstrząsnęło całym włoskim calcio. Według Prokuratora Generalnego Włoskiego Związku Piłki Nożnej rola Nerazzurich w aferze Calciopoli była nie mniejsza niż najdotkliwiej ukaranego Juventusu Turyn. Od tygodnia na pierwszych stronach włoskiej prasy ponownie wracamy do wydarzeń z 2006 roku. Nie brakuje obrzucania się błotem, chowania głowy w piasek oraz ciosów poniżej pasa. Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że spór toczy się nad trumną jednej z legend calcio…
26 lipca 2006 roku Włoski Związek Piłki Nożnej przyznał tytuł mistrzowski za sezon 2005/2006 zespołowi Interu Mediolan. Toczony w Neapolu proces „Calciopoli II” wykazał jednak, że była to decyzja niesłuszna. Zbierane przez ostatnie lata dowody stawiają Inter w zupełnie nowym, złym świetle. Na początku lipca prokurator Stefano Palazzi przedstawił na 72 stronach przebieg postępowania dowodowego, które świadczy o dużej roli Interu w aferze Calciopoli. Aktualnie członkowie Sądu Federalnego działającego przy FIGC (Włoski Związek Piłki Nożnej) zapoznają się z szeregiem dokumentów. Ich decyzję poznamy 18 lipca.
Pierwsze sygnały o rzekomych dowodach obarczających Inter pojawiły się już ponad rok temu. Dlatego też 10 maja 2010 roku Juventus Turyn wystąpił z oficjalnym wnioskiem do FIGC o anulowanie rozgrywek z sezonu 2005/2006 i tym samym odebranie tytułu przyznanego Interowi Mediolan. Z informacji jakie przedostały się do mediów dowiadujemy się, że według relacji Palazziego – Giacinto Facchetti, były dyrektor Interu, w latach 2004-2006 regularnie kontaktował się z desygnatorami sędziowskimi – Paolo Bergamo i Pier Luigim Pairetto. Transkrypcje z podsłuchanych rozmów wypłynęły na światło dzienne w trakcie rozprawy sądowej toczonej w Neapolu.
Ciszej nad tą trumną
Osoba Giacinto Facchettiego i obciążające go dowody to jeden z bardziej palących tematów. Dotychczas legenda Interu i blisko stukrotny reprezentant Włoch cieszył się nieskalaną opinią, dlatego umieszczenie go na równi z Luciano Moggim wywołało niemałe oburzenie ze strony Interu. W obronie złotego medalisty Mistrzostw Europy z 1968 stanęli nie tylko przedstawiciele klubu z Giuseppe Meazza ale również prominentni włoscy politycy. Spośród nich najzagorzalej dobrego imienia Facchettiego broni – nomen omen – minister obrony, a prywatnie fan Nerazzurich – Ignazio La Russa – „Działanie Palazziego odbieram jako swoistą vendettę wymierzoną w Giacinto Facchettiego. Atak ten nie zważa na jego ogromny wkład w rozwój Interu i całego calcio”. By oczyścić swojego wieloletniego przyjaciela przywołuje na łamach prasy zdanie wypowiedziane rzekomo przez Facchettiego w 2005 roku: „Mamy problemy z wygrywaniem. Walczymy z czymś nieznanym, niewidzialnym”.
W obronie Facchettiego staje również Sandro Mazzola – były napastnik Interu Helenio Herrery, aktualnie ekspert telewizyjny – „Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, ale znaliśmy się bardzo dobrze. Nie był to człowiek, który byłby zdolny do takich ruchów. Współpracowaliśmy razem w Interze i nie przypominam sobie jakiejkolwiek sytuacji, która mogłaby potwierdzać formułowane oskarżenia”. Mazzola wrzuca również kamyczek do ogródka Juventusu przypominając rozgrywki z roku 1998, kiedy to Bianconeri zdobyli Scudetto w dość kontrowersyjnych okolicznościach, o czym mówi się w Italii po dziś dzień. Cała sprawa dotyczy spotkania Juventus – Inter z 24 kwietnia 1998 roku, które według wielu niesłusznie, po błędach sędziego, wygrali zawodnicy z Delle Alpi, a także nieuznanej bramki dla Empoli w starciu z Juve z końca tego samego sezonu. Oba wyniki miały duży wpływ na ostateczny układ tabeli.
Moratti niczym Franz Smuda
Największym obrońcą Giacinto Facchettiego jest jednak Massimo Moratti. Baron włoskiego przemysłu naftowego nie ma wątpliwości, że medialna rozprawa dobiegła już końca – „Jesteśmy świadkami krucjaty przeciwko Interowi. Szczególnie moralizować w tej sytuacji próbuje pewien różowy dziennik (La Gazzetta dello Sport), który miałem w zwyczaju czytać, ale po tej fali ataków zrezygnowałem. Jest to polityka wkalkulowana w rozwój dziennika”. Właściciel Interu zamiast wejść w rzeczową polemikę woli obrazić się na Andreę Montiego, redaktora naczelnego największej sportowej gazety w kraju, podobnie jak w przypadku „Faktu” uczynił to niedawno Franciszek Smuda. Morattiemu przede wszystkim nie podoba się sposób pisania o zmarłym w 2006 roku Giacinto Facchettim – „Chcemy zachować Scudetto, ale w tym momencie jest to fakt drugorzędny. Dla mnie najistotniejszy jest atak na osobę, której już z nami nie ma i nie może się bronić. Relację Palazziego czyta się jak wyrok, bez szans na jakąkolwiek obronę. Uszanujmy pamięć Giacinto Facchettiego”. Rzeczywista odraza z powodu tych ataków? Chęć uszanowania pamięci zmarłego? Czy unik by móc przynajmniej na kilka dni uniknąć komentarzy w tej niewygodnej sprawie? Oceńcie sami.
Nieco bardziej stonowany w swoich wypowiedziach jest z kolei Andrea Agnelli. Prezydent Juventusu Turyn proponuje zachować spokój. Wydaje się być pewny swego: „Uszanujemy każdą decyzję. Mamy możliwości by pójść jeszcze dalej drogą sportowej jurysdykcji, ale na razie czekamy na 18 lipca”.
Kompetentny czy niekompetentny?
Data ogłoszenia ostatecznej decyzji coraz bliżej a wciąż niejasna pozostaje odpowiedź na jedno z podstawowych pytań. Czy Sąd Federalny Włoskiego Związku Piłki Nożnej może w ogóle wyrokować w tej sprawie? Zdania prawników jak zwykle są podzielone. Według ekspertyzy przeprowadzonej na łamach La Gazzetty możliwe będzie jedynie odebranie tytułu Interowi Mediolan, czyli de facto anulowanie rozgrywek z sezonu 2005/2006. Nie wchodzi jednak w grę przekazanie mistrzostwa jakiejkolwiek innej drużynie. Będzie to decyzja administracyjna, co do której nie przysługuje odwołanie.
28 czerwca przedawniło się dochodzenie prowadzone w tej sprawie przez sąd w Neapolu. Według włoskiego prawa proces może toczyć się maksymalnie 5 lat od wydarzenia. Najprawdopodobniej 18 lipca wreszcie poznamy ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie, choć obie strony zapowiadają już, że nie zamierzają składać broni. Prawnicy w Mediolanie oraz w Turynie szukają drogi, by w przypadku niekorzystnej dla klubu decyzji móc jeszcze zmienić bieg tej sprawy.
Odebranie Interowi tytułu może okazać się małym, symbolicznym zadość uczynieniem dla Juventusu. „Stara Dama” czuje się „kozłem ofiarnym” Calciopoli. Degradacja do Serie B i odebranie tytułów mistrzowskich naraziła klub na stratę setek milionów euro, utratę prestiżu oraz potrzebę wylania fundamentów pod całkowicie nowy zespół.
Wyrok Sądu Federalnego poznamy już za kilka dni. Fani Calcio mają nadzieję, że będzie to data, która wreszcie zakończy dyskusję nad ciemnymi stronami włoskiego futbolu. Wielu ma jednak wątpliwości, czy aby ponownie nie będzie to decyzja podyktowana pobudkami politycznymi i zwycięży ten, którego wpływy sięgają dalej.
PIOTR DUMANOWSKI