Oglądając Wisłę Kraków tamtego dnia odnosiliśmy wrażenie, że jednak wybraliśmy zły kanał i zamiast Polaków oglądamy jakąś Barcelonę. Piękne akcje, jeszcze ładniejsze bramki, mnóstwo goli i Omonia wracająca na Cypr z bagażem pięciu trafień. No właśnie – tylko Omonia, co w pewnym stopniu wyjaśnia, dlaczego “Biała Gwiazda” prezentowała się na tle rywala tak korzystnie. Po ostatnim gwizdku sędziego Richardsa, wszyscy wychwalali – zasłużenie – pod niebiosa Maćka Żurawskiego, ale jednak to, co strzelił Marcin Baszczyński, zasługuje na oddzielne słowa uznania.
Tamten mecz pokazał nam trochę jak wyglądałaby walka Kliczki, gdyby ten wyszedł na ring z siedemnastolatkiem, który swoją karierę dopiero zaczyna. Pięć ciosów i tak naprawdę po herbacie, można zaklepywać sobie dalszy udział w eliminacjach. Najpierw do siatki Cypryjczyków trafił Żurawski, a siedem minut po jego golu, bramkę zdobył Tomasz Frankowski. Żeby jeszcze dobić rywala, to przed przerwą na 3:0 strzelił Baszczyński. I to jak strzelił! Najpierw obrońca minął przeciwnika, a następnie ze słabszej nogi huknął pod poprzeczkę. Cudowna bramka.
(od 2:21)