„Blaugrana” w Szwajcarii? Kto bogatemu zabroni?

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2011, 16:37 • 6 min czytania

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w takim kraju, jak Szwajcaria od lat nie ma ani jednego solidnego klubu? Dlaczego w kraju, gdzie średnio wykwalifikowana pielęgniarka bierze 3,5 tysiąca euro na rękę, nie znajdzie się jeden wariat, który wpompuje swoje miliony w futbol? Nieważne. Właśnie ktoś taki się znalazł. Cel ma bajecznie prosty: zyskać sławę i splendor, a szarego kopciuszka zamienić w królewnę. I albo ten balon pęknie z wielkim hukiem, albo niebawem będziemy mieć nowych, piłkarskich „Harlem Globetrotters”, o których usłyszy cała Europa.

Sprawca całego zamieszania nazywa się Bułat Czagajew. Niedawno jeszcze w Tereku Grozny wypisywał czeki Ruudowi Gullitowi, ale dziś staje na własnych nogach. Czeczeński multimilioner został właścicielem klubu Neuchatel Xamax. Interesy w Szwajcarii robi od lat. Inwestuje w nieruchomości, prowadzi firmy w Genewie, choć nikt dokładnie nie wie, na czym naprawdę się dorobił. Niektórzy tylko przypuszczająâ€¦ Mówią, że jest jak Arkadij Gajdamak, który przekręt ma wypisany w oczach. Po Czagajewie, oczywiście, spływa to, jak po kaczce. – Wydałem w tym kraju tyle kasy, że nikt nie powie mi: „Monsieur, pana pieniądze nie są czyste”. Wiecie… Money is money – odpowiada.

„Blaugrana” w Szwajcarii? Kto bogatemu zabroni?
Reklama

Szwajcaria to nie najlepsze miejsce na kolejne machlojki. Za to do spełniania wielomilionowych zachcianek nadaje się świetnie. A tak się składa, że silny, liczący się w Europie klub, to właśnie najnowsze marzenie Czagajewa. Choć sam wybór miejsca może trochę dziwić. Neuchatel to tylko mała mieścinka. 32 tysiące mieszkańców w malowniczej okolicy Maladiere, gdzie przed wiekami najczęściej leczono trędowatych. Właśnie tam mieści się nieduży, 12-tysięczny stadion. W 1986 roku grał tu nawet Real Madryt, ale od kilku lat Neuchatel Xamax z trudem odbija się od strefy spadkowej. Ósme miejsce, siódme, znów ósme i jeszcze raz siódme… Biorąc pod uwagę, że liga liczy dziesięć drużyn, nie się czym chwalić. Czagajewowi tym łatwiej było więc ubić targu. Dwukrotny mistrz Szwajcarii, którego lata świetności dawno minęły, nie miał przed nim oporów.

WIELKIE PORZĄDKI, CZYLI KUSZENIE MARADONY

Reklama

Trwające kilka tygodni negocjacje miało zakończyć VIP-owskie cocktail party, ale prywatny odrzutowiec czeczeńskiego magnata nie wystartował z Groznego z powodu złej pogody. Jednak co się odwlecze, to… Wiadomo. Dzień później już wszystko grało. Przelewy zaksięgowane, zdjęcia zrobione, uściski dłoni, uśmiechy i sprawa załatwiona. – Ile zapłaciłem? Chyba musicie zapytać tych, którzy sprzedawali, bo ja nie bardzo pamiętam – mówił z hollywoodzkim uśmiechem Czagajew. Cała historia nie byłaby pewnie godna uwagi, gdyby nie to, co zaczęło dziać się zaraz po tym…

Jeden z pierwszych samolotów z Moskwy przywiózł do Szwajcarii Andrieja Rudakowa. Były reprezentant Rosji z miejsca objął fotel prezesa. Pierwszym zwolnionym był oczywiście trener. Jego miejsce zajął uznany, szwajcarski szkoleniowiec – Bernard Challandes, ale Czagajew wkrótce uznał, że i to za mały rozmiar kapelusza na jego mocarstwowe plany. Media spekulowały, że podczas wizyty w Groznym nakłaniał do pracy… Diego Maradonę. Argentyńczyk miał już jednak klepnięty kontrakt, więc na czeczeńskie dolary skusił się Sonny Anderson. Były gracz Barcelony w mig rzucił rolę trenera napastników Olympique Lyon i przyjechał do Neuchatel.

Image and video hosting by TinyPic

Kibice ostrzyli zęby, tymczasem w szwajcarskim Zgromadzeniu Federalnym toczyła się niezła burza. Jako pierwszy przeciwko Czagajewowi publicznie zaprotestował francuski europoseł, twierdząc, że nieskazitelnej Szwajcarii nie wypada czerpać z majątku tak wątpliwego pochodzenia… – Byłem pierwszym, który zgłosił sprzeciw, ale nie jedynym, który tak uważał. Inni po prostu nie odważyli się wstać i tego powiedzieć – burzył się Michel Reymond. Uważa, że Czagajew spotka się ze ścianą szybciej niż się spodziewa. Pobawi się chwilę, aż w końcu zostawi swojego „kosztownego Football Managera” z długami i bez przyszłości. Może mieć rację, ale Szwajcarzy postanowi zaryzykować. Gdy jeden z uniwersyteckich profesorów zorganizował „antyczagajewową” pikietę, przyszło na niąâ€¦ 50 osób. Politycy też w końcu dali spokój. Uznali, że klubowi i jego szefom trzeba dać wolną rękę.

JAK ŚCIÄ„GAĆ, TO Z BARCELONY

Ambicje są ogromne, ale trzeba jednak uporządkować fakty. Neuchatel Xamax startuje z naprawdę niskiego pułapu. Najlepszy strzelec ostatnich lat – Ideye Brown zwinął się do francuskiego Sochaux. O innych nie warto wiele pisać. Gilles Binya pograł trochę w Benfice. Do tego legenda Utrechtu – Sander Keller, jeden reprezentant Mozambiku i w zasadzie na tym koniec. Nowy właściciel dobrze wie, że aby zrobić z nich drużynę, trzeba wpompować sporo kasy. – Całe szczęście, zespół udało się utrzymać w pierwszej lidze. Cel na kolejny sezon to mistrzostwo, a później awans do Ligi Mistrzów – nakreśla plan, zapowiadając na lato siedem transferów.

Kibice Neuchatel pamiętają czasy, gdy w ich zespole grał niejeden solidny zawodnik. Henri Camara, Viorel Moldovan, Hossan Hassan czy Stephane Henchoz… Ale nigdy razem i nigdy w tym samym składzie. Teraz ma być inaczej. Czas odremontować zdezelowane skyboxy i zacząć oglądać z nich poważnych piłkarzy. Sonny Anderson już na starcie wykorzystał stare kontakty i uderzył wprost do Barcelony. Jak szaleć, to szaleć. Złożył ofertę kupna Victora Sancheza oraz wypożyczenia dwóch piłkarzy rezerw – Keirrisona i Henrique. Co więcej, za chwilę może mieć u siebie całą trójkę! Sancheza już ma. Po powrocie z wypożyczenia do Getafe, podpisał z Neuchatel dwuletni kontrakt. Czeczeński przyjaciel prezydenta Kadyrowa wymyślił, że zbuduje zespół od tyłu, więc na dokładkę dorzucił bramkarza reprezentacji Belgii. 17 lipca w meczu z Luzern w szwajcarskiej Super League zadebiutuje Logan Bailly, dotychczas zawodnik Borussii Moenchengladbach. Ściągnięty w zasadzie po niezłej promocji.

Możemy zrobić z tego niezłą wyliczankę, bo planów jest wiele, a co jeden, to lepszy… Trener poczuł, że w klubie kręci się duża kasa, z której grzechem nie skorzystać. Wysłał więc kilka faksów, mniej więcej tak poważnych, jak propozycja dla Kokosińskiego od KTS Weszło. Bo jak inaczej nazwać pomysł, by w szwajcarskiej lidze, w dodatku za 2,5 miliona euro rocznie, występował Frederick Kanoute? Duża szansa, że w Sewilli, czytając ofertę, mieli wesołe przedpołudnie. To już wszystko? W żadnym wypadku. Bułat Czagajew ma kolejnego asa w rękawie. Jeszcze w czasach finansowania Tereka, zamiast transferu Polczaka, sugerował ściągnięcie z Rangersów Madjida Bougherry. Teraz, oczywiście, chciałby mieć go w Szwajcarii. Koszt to 40 tysięcy funtów tygodniowej pensji. Naprawdę, nie mieści się w głowie…

Jesteśmy bardzo ciekawi, dokąd zajedzie ten wesoły cyrk. Jak na tę część Europy, to eksperyment na dużą skalę. Terek już miał być wielki, a dalej zatrudnia Polczaków. Ale wielki miał też być Kubań Krasnodar i kiedyś kto wie… Powoli przecież pnie się w górę. A skoro na samych pieniądzach dało się zbudować Red Bull Salzburg, może udać się z Neuchatel Xamax. – Oczywiście nie zamierzamy burzyć historii klubu. Wciąż liczymy na szkolenie młodzieży. A transfery robimy nie tylko głośne, ale przemyślane – zapewnia Czagajew.

Na razie wydał kilka tysięcy euro na powitalne sztuczne ognie. Ale, jak zapowiada, prawdziwe fajerwerki, to dopiero będą.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Ekstraklasa

Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę

Braian Wilma
9
Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama