Tomasz Frankowski: – Nie ściągałem na maturze

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2011, 22:32 • 4 min czytania

– Ustną to zdałem praktycznie blisko ideału. Pisemny francuski podobnie. Nieco gorzej poszło z napisaniem polskiego, no i z matematyką. Ale moim celem było zaliczenie na trzydzieści procent i znalezienie się w grupie tych trzech czwartych, którzy zdali. No i skoro odebrałem maturę, to znaczy, że się znalazłem – mówi nam z dumą czterokrotny król strzelców ekstraklasy i świeżo upieczony absolwent liceum. Akurat ma krótką przerwę między lekcjami kazachskiego…

Tegoroczni maturzyści w czwartek usłyszeli swoje wyroki. Część z nich musiało później wyprowadzić psa na spacer, nietrzeźwego kolegę z imprezy albo co najwyżej auto z garażu. Był jednak i taki, który miał jeszcze do wyprowadzenia… drużynę na mecz eliminacji Ligi Europy. Do szkoły chodził przy okazji. – Generalnie naukę i zdanie matury traktowałem jako hobby. Jak miałem chwilę wolnego czasu, to skupiłem się na jednym, drugim czy trzecim przedmiocie i zdawałem. Do matury podszedłem tak samo. Na zgrupowaniu parę razy przeglądnąłem kajety. Zobaczyłem co może być, czego raczej nie będzie. I mając co nieco w głowie, poszedłem na egzamin – tłumaczy kapitan Jagiellonii Białystok.

Tomasz Frankowski: – Nie ściągałem na maturze
Reklama

Nie ma co ukrywać, że to raczej niezbędny dokument dla kogoś, kto myśli poważnie o trenerce. – No, może się przydać – dyplomatycznie rzuca zawodnik, który jest już przecież nauczycielem. I to nie byle gdzie, bo w reprezentacji Polski. Pełni tam rolę trenera napastników. Takie łączenie funkcji może wydawać się niezrozumiałe, ale nie dla kogoś, kto właśnie zdał maturę. – Można to przecież nawet nazwać: grający trener – mówi Frankowski. – Właśnie, że łatwiej jest wytłumaczyć coś napastnikom kadry jak się samemu jest czynnym piłkarzem, bo piłka jeszcze nie przeszkadza na treningu – twierdzi. I chyba nawet wypada mu wierzyć, bo w końcu zdał, a dwadzieścia pięć procent abiturientów nie. Ale co to oznacza? Piłkarz jest tak bystry czy ćwierć kończących liceum to debile?

– Nie chcę aż tak daleko wybiegać, bo ja w liceum byłem już dawno temu. Prawda jest taka, że te wszystkie zadania z matematyki i polskiego brałem bardziej na logikę. No i okazało się, że można zaliczyć. Chociaż mam kolegę, który w dwadzieścia minut rozwiązał wszystko z matematyki idealnie. Ale to mózg ścisły – opowiada „Franek” i zapewnia nas, że nie oszukiwał podczas egzaminu. – Oczywiście, że nie ściągałem. Zresztą nie było nawet jak.

Reklama

W czwartek poznał wyniki, a później sam ustalił wynik meczu Jagiellonii z Irtyszem. Bez zastanowienia odpowiada, że trudniej było pokonać komisję egzaminacyjną niż bramkarza z Kazachstanu. – Sami doskonale wiemy, że najmocniejsi jesteśmy w tym, w czym dobrze się czujemy. W czym jesteśmy rozpoznawalni. Nie ma co ukrywać, że wczorajsza bramka była arcyprosta do strzelenia – przyznaje jej autor.

Jeden z najlepszych strzelców w historii ekstraklasy zdawał maturę razem ze szkolną młodzieżą. Teoretycznie przygotowywał się do niej w zaocznym liceum. – Pojawiałem się tam, że tak powiem – zaświadcza „łowca bramek”. Niektórzy więc nieźle musieli się zdziwić, gdy się okazało, że będą mieli takiego kolegę z klasy. – Innym uczniom generalnie się wydawało, że już pewnie mam maturę. Skąd mogli wiedzieć, że przerwałem naukę wyjeżdżając do Francji. Poza tym, teraz są takie czasy, że nie byłem może najmłodszym, ale też nie najstarszym absolwentem. Bo i ludzie po pięćdziesiątce tam uczęszczali – relacjonuje 37-latek, któremu nie wróciły wspomnienia z dziecięcych lat, kiedy znowu usiadł w szkolnej ławce. – Wspomnienia ze szkoły mam raczej bardzo odległe. Teraz nie miałem tego stresiku, który pewnie w młodości byłby większy. Osiemnastolatkowie, którzy muszą koniecznie zdać, mają ten stres. Ale nie ja.

Nie stresuje go też fakt, że jest trenerem napastników w reprezentacji, do której trafiają zawodnicy z gorszym dorobkiem bramkowym od niego. Sam już nawet nie myśli żeby w niej zagrać: – Gdzie? W reprezentacji? Nie… Mam jeszcze swój klub, Jagiellonię, do ogarnięcia i w moim wieku, z moją kondycją w zupełności mi to wystarcza.

No tak, ale czy przez to „świadectwo dojrzałości” nie straci swojej funkcji u boku selekcjonera? Wszyscy wkoło mówią, że Franciszek Smuda nie lubi mądrzejszych od siebie, a sam przecież matury nie ma. – Ale co to jest za pytanie? To jest głupie pytanie i głupia może być odpowiedź, więc odpowiedzi wcale nie będzie. Chcesz konflikt wprowadzić do sztabu kadry czy co? – pyta podenerwowany.

Ależ nie. Ot, zwykła szpileczka:)

TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Ekstraklasa

Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę

Braian Wilma
9
Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama