Tekst od czytelnika: „Stubborn Arsene Wenger”

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2011, 14:48 • 4 min czytania

Jakiś czas temu pomachała do nas z angielskich mediów niezauważona w Polsce wieść, o tym, że grupka zapaleńców poczyniła starania zmierzające ku uhonorowaniu Alexa Fergusona tytułem lorda. Uznaję, że w honorowaniu zasłużonych dla Premier League menedżerów wystąpiła pewna dysproporcja, a Arsene Wenger, nawet mimo swojego niebrytyjskiego pochodzenia, na pewien tytuł, czy chociażby skromny przydomek, zasługuje.

W angielskim piśmiennictwie futbolowym utrzymuje się ostatnio tendencja, zgodnie z którą najczęściej wiązanym z rzeczownikiem „Wenger” przymiotnikiem jest „stubborn”, wyjaśniany przez słownik jako „niezmieniający opinii i nastawienia”, prościej „uparty”. Mam problem z tym określeniem, bo jakkolwiek, na pierwszy i drugi rzut oka pasuje do francuskiego miłośnika kurtek idealnie, tak na trzeci widać wyraźnie sferę, w której Wenger opinie zmienia niemal co sezon, z wyraźną szkodą dla The Gunners.

Tekst od czytelnika: „Stubborn Arsene Wenger”
Reklama

SAW (Stubborn Arsene Wenger) ma swoją koncepcję, której trzyma się jak niegdyś Wasilewski spodenek. Promowanie młodych i zdolnych i zbudowanie z nich zwycięskiej drużyny jest ideą szlachetną, a skoro takich na straganie coraz mniej – idzie przyklasnąć. Jestem w stanie adorować także konsekwencję, z jaką Francuz odmawia poważnych transferów sięgając po coraz to nowe wynalazki. Wyprowadzenie klubu na finansową prostą przy jednoczesnej budowie stadionu jest niewątpliwym osiągnięciem, szkoda tylko, że SAW tylko w takie sukcesy celuje, podporządkowując im wszystko, a w szczególności politykę personalną, która od czasów „Invicinbles” kuleje na obie młodzieńcze nogi.

Mimo że właśnie minął szósty sezon mozolnego budowania i czekania na efekty, nie da się w Arsenalu spostrzec ani jednej kompletnej formacji, chyba, że za taką uznać samotnego van Persiego w ataku. Druga linia to na przestrzeni ostatnich pięciu lat wiatrak, gdzie wokół jednego punktu wspólnego, Fabregasa, biegali i biegają: Flamini, Reyes, Hleb, Baptista, Diaby, Denilson, Song, Rosicki, Nasri, Wilshere, Ramsey. Dziś, gdy da się dojrzeć jako taką stabilizację i utworzenie trzonu z Fabregasem, Nasrim i młodymi Anglikami, jeden z dwóch pierwszych zapewne Arsenal osłabi. Klocki znów rozsypują się na podłogę i wieżyczka powstaje od nowa.

Reklama

Nie udaje się Wegnerowi zbudować solidnej obrony, a strata ponad 30 goli w sezonie to norma. Trzech sezonów potrzeba mu było aby stwierdzić, że para Toure – Gallas to jednak nie to. SAWa olśniło, gdy sami obrońcy się pokłócili. Sprzedał Toure, za którego można było wyciągnąć więcej, a w następnym sezonie oddał Francuza, stwierdzając, że jest za stary. Vermaelen, nowa opoka, szybko się rozsypał, sprawiając, że swoje 5 minut dostał Squillaci. Poradził sobie jak sezon wcześniej jego rodak Silvestre, przyprawiając razem z kolejnym Trójkolorowym Kościelnym fanów na Emiratem o grupowe zawały serca. Cały ten folwark stracił w sezonie 2010-2011 43 gole (trzeba przyznać, że dla całej czołówki był to rok obfity w straty: United – 37, Chelsea i City – 33), z czego ponad połowę po stałych fragmentach. Ostatnim umiejącym grać głową obrońcą Arsenalu był Kolo Toure. Do ogólnej mizerii gry defensywnej The Gunners przyczyniły się także kłopoty z bramkarzami, o których rozpisano się już stronicami.

Przykro było czytać wiadomość o tym, jak sam Wenger przyznał się do porażki. W jednej z ostatnich wypowiedzi stwierdził, że „w szatni nie jest tak głośno, jak było za czasów Invicinbles”. Nic tak nie obrazuje mentalnego rozprężenia wśród jego młodzików, jak te słowa. Komunikat jest prosty: „brakuje im jaj, a mi to absolutnie nie przeszkadza. Nie potrzeba mi wojowników, ja mam swoją Koncepcję”. Proces „odjajeczniania” Arsenalu jest najbardziej niezrozumiały – na zawodnikach takich jak Pires czy Ljungberg Arsenal kokosów nie zarobił. Zostali jednak wypuszczeni lekką ręką, bez zwracania szczególnej uwagi na ich wartość mentalną. Czy Wenger nie mógł pozostawić przy sobie któregoś z rzeczonej dwójki, aby swoim doświadczeniem pomagali młodszym?

Dlaczego przy takim morzu niekonsekwencji Wengerowi nadal należy się szlachetny tytuł Stubborn? Wystarczy spojrzeć na transferowe plotki. Obronę Kanonierów ma wzmocnić Chris Samba, z tracącego 59 goli w sezonie Blackburn, a w ataku ma straszyć kolejna gwiazda Ligue 1, Gervinho, zapewne z rezultatem podobnym do Marouane Chamakha. Fani Arsenalu już wiedzą – za Stubborn Arsene Wengera nic się nie zmieni, Arsenal będzie poletkiem nieustannego eksperymentu. Ivan Gazidis nieśmiało napomyka, że w tym okienku SAW będzie wydawał, jednakże zaraz podkreśla „stuprocentowe wsparcie” dla jego poczynań. Wygląda na to, że sześć sezonów upokorzeń to za mało, aby Francuza otrzeźwić.

PATRYK BUCZYŁƒSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama