„Zaraża swoją pasją do futbolu wszystkich piłkarzy, z którymi pracuje. Zawsze potrafi z nich wydobyć to, co najlepsze. Przedstawiciele drużyn narodowych czy klubów zainteresowanych [zatrudnieniem Smudy – przyp.red.] lub chcący otrzymać dokładniejsze CV proszeni są o e-mail na adres
Al**@co********.uk
” – napisał na portalu społecznościowym pracujący na brytyjskim rynku agent Alex Paszkowski, wrzucając jednocześnie wspólne zdjęcie z doświadczonym trenerem – czytamy w „Fakcie”, który pisze o domniemanym poszukiwaniu pracy zagranicą przez obecnego trenera Górnika Łęczna.
FAKT
Smuda szuka pracy… przez Internet?!
Trener Górnika Franciszek Smuda (69 l.) po przegranym 2:3 meczu z Wisłą Płock był wściekły na arbitrów. – Można powiedzieć, że dobrze rozpoczęliśmy spotkanie. Strzeliliśmy gola i po tej bramce sędzia zrujnował nam całą grę – grzmiał były selekcjoner.
Czyżby miał już tak dosyć polskich arbitrów, że rozgląda się za pracą poza granicami naszego kraju?
„Zaraża swoją pasją do futbolu wszystkich piłkarzy, z którymi pracuje. Zawsze potrafi z nich wydobyć to, co najlepsze. Przedstawiciele drużyn narodowych czy klubów zainteresowanych [zatrudnieniem Smudy – przyp.red.] lub chcący otrzymać dokładniejsze CV proszeni są o e-mail na adres
Al**@co********.uk
” – napisał na portalu społecznościowym pracujący na brytyjskim rynku agent Alex Paszkowski, wrzucając jednocześnie wspólne zdjęcie z doświadczonym trenerem.
Z cyklu: „wiadomości, które zmienią twoje życie”: Lewy zmienia pieluchy.
– Mam w planach coś specjalnego, jeśli strzelę gola – mówił przed meczem z SV Darmstadt 98 „Lewy”.
Opowiadał również o tym, że już zmienia pieluchy córce Klarze.
– To dla mnie coś nowego, nowe doświadczenie, ale poradziłem sobie – mówił z uśmiechem Lewandowski.
GAZETA WYBORCZA
Ścisk na szczycie tabeli. W „GW” jedynym piłkarskim tekstem podsumowanie kolejki ekstraklasy, a w zasadzie – gry czterech ekip walczących o tytuł.
Sensacja w finale Pucharu Polski ma swoje konsekwencje dla całej ekstraklasy. Do porażki Lecha z Arką wydawało się, że w przyszłym sezonie w europejskich rozgrywkach Polskę będą reprezentowały cztery najmocniejsze zespoły (trzy najwyżej sklasyfikowane w tabeli i zdobywca Pucharu). Faworyt z Poznania przeżył jednak traumatyczne popołudnie na Stadionie Narodowym, potwierdzając opinię zespołu słabego psychicznie, który w kluczowych momentach nie radzi sobie z presją.
Stąd wyjazd Lecha do Niecieczy urósł do rangi egzaminu. Drużyna Nenada Bjelicy musiała wygrać, by utrzymać się w grze o tytuł i odbudować morale po porażce z Arką. Gdyby zespół z Poznania wygrał PP miałby start w pucharach zapewniony i plan minimum na ten sezon wypełniony. A tak walka o tytuł staje się dla niego ostatnią deską ratunku.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” dziś rządzą również ligowe pomeczówki. Legia dogania lidera – to ta główna.
– Zagraliśmy dojrzale, tak by zdobyć punkty – podsumował Magiera. – Mimo niewykorzystanych sytuacji do przerwy uczulałem piłkarzy, żeby cierpliwie i konsekwentnie grali w drugiej połowie i to przyniosło efekty.
Gospodarze stworzyli kilka sytuacji, ale bez najskuteczniejszego w zespole Adama Frączczaka (kontuzja łydki) nie miał kto zamienić ich na gole. Dziś Pogoń ma ogłosić, że po sezonie z klubem pożegna się trener Kazimierz Moskal.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Mistrz nie zwalnia na wyjazdach, ale „Przegląd” zwraca uwagę na długą serię bez gola Miro Radovicia. Niemoc trwa już prawie dwanaście godzin.
– Brak goli siedzi mi z tyłu głowy i uwiera, ale zdobędę w tym sezonie 15 bramek – mówił w wywiadzie dla „PS” 33-letni piłkarz przed początkiem rundy finałowej. Licznik zatrzymał się w 11. min marcowego meczu z Wisłą. W Szczecinie miał szansę przerwać passę, bo w 60. min wykonywał rzut karny. Wolno podbiegł do piłki, wziął zamach prawą nogą i… na ułamek sekundy się zatrzymał. Trafił do siatki, ale sędzia Szymon Marciniak bramki nie uznał, podyktował rzut wolny pośredni i ukarał zaskoczonego legionistę żółtą kartką. Przed kamerą nc+ przyznał później, że nie wiedział o zmianie przepisów. Dawniej za zatrzymanie się przed strzałem z 11 m była powtórka, dziś kara dla wykonawcy.
Los nie oszczędza lidera. Jagiellonia targana problemami.
W przeddzień meczu z Koroną piłkarze Jagiellonii przyjechali na rozruch. Gdy tylko uchyliły się drzwi autokaru, wyskoczyło z niego, jak szalonych, kilku piłkarzy i… zaczęło wymiotować. Z grupki miejscowych kibiców, którzy akurat widzieli sytuację, ktoś głośno skomentował: – Nie wierzę! Naj…ni przyjechali!
Ale to nie alkoholowe procenty doprowadziły do rewolucji żołądkowej, tylko grypa jelitowa, która dopadła część piłkarzy, nie omijając członków sztabu szkoleniowego. Trener Michał Probierz dopiero po meczu wyjawił kłopoty zdrowotne swoich podopiecznych, nie chcąc zapewne, by mu zarzucano, że zawczasu próbuje się tłumaczyć.
Podobnie jak grypowe problemy, ekipie z Białegostoku udało się zachować w tajemnicy informację o kontuzji Ivana Runje. Najlepszy środkowy obrońca Jagi na zajęciach wpadł nogą w… dziurę na murawie (dziś dowie się, jak długo potrwa pauza).
W ligowym felietonie Antoni Bugajski pisze o zakneblowanym przez samego siebie Michale Probierzu i jego gierkach psychologicznych.
Szkoleniowiec Jagiellonii Białystok zapowiada, że do końca sezonu nie będzie udzielał wywiadów. Momentalnie pojawiły się domysłu, że zadziałał w swoim stylu. Rozpoczął kolejną gierkę, znowu prowokuje, nie daje o sobie zapomnieć. Niby nie chce gadać, a jednak absorbuje, dekoncentruje rywali, zmusza do reakcji. Sytuacja stała się tak absurdalna, że gdyby dziś Probierza zmogła jakaś infekcja – tak jak ostatnio grypa jelitowa jego piłkarzy – oczywiście byłoby to elementem misternie zaplanowanej intrygi. Każde jego zachowanie nabiera innego znaczenia niż na pierwszy rzut oka się wydaje – pochwali rywali, to znaczy zdejmuje presję ze swojej drużyny. A gdyby pochwalił swoich chłopaków, to też jasne jak słońce – „pompuje” zespół, umniejsza wartość przeciwnika. Narzeka na sędziów – nawet dziecko wie, że w ten sposób chce ich zdeprymować, namącić w głowach i nakłonić, by pomagali Jadze. Jeżeli nagle by ich pogłaskał, docenił pracę w stresie – też szukalibyśmy drugiego dna i w najgorszym razie uznali, że robi to z ukrytą ironią. Probierz stał się chodzącą metaforą i oczywiście jako wytrawny mistrz prowokacji na ten status solidnie zapracował.
Łukasz Olkowicz odwiedził derby gminy Stanin Kujawiak Stanin – Bizon Jeleniec i przywiózł z nich naprawdę ciekawy reportaż.
Uszczypliwości nie brakuje. Ci ze Stanina śmieją się, że w Jeleńcu pomylono zwierzęta i do klubowego herbu zamiast Bizona wstawiono tura. Odpowiadają im żarty, że przypominają szejków i niczym nie różnią się od tych z Kataru, którzy do reprezentacji piłkarzy ręcznych skaperowali graczy z różnych części świata. Ze Stanina – argumentują – jest może pięciu piłkarzy, a reszta to obcy zwabieni złotówkami. Co weekend koszulkę Kujawiaka zakładają gracze dojeżdżający z Lublina, Siedlec, Łukowa czy Białej Podlaskiej, niektórzy z przeszłością w III lidze. Nikt się tym głośno nie chwali, ale każdy dostaje za mecz od 150 do 250 złotych. Całość koordynuje Mućka, pomagają właściciele firm transportowych, którzy promil pieniędzy zarabianych na tirach przeznaczają na opłacanie zawodników.
Taki skład znajduje odbicie w tabeli. Beniaminek jest wiceliderem, a jego działacze pytają wójta, czy w razie awansu postawi stadion odpowiedni na IV ligę. – Najpierw awansujcie… – odpowiada rezolutnie Krzysztof Kazana.
Mistrzem Niemiec już jest, teraz musi walczyć o koronę króla strzelców. „Przegląd” wyrokuje, że Pierre-Emerick Aubameyang ma bowiem łatwiejszą drogę po ten prestiżowy triumf niż Robert Lewandowski.
Lewandowski nie tylko nie powiększył strzeleckiego dorobku, ale został jeszcze dogoniony przez najgroźniejszego rywala – Pierre’a Emericka Aubameyanga z Borussii Dortmund, który również ma już 28 bramek. Szczęście w nieszczęściu dla Polaka, że Gabończyk nie wykorzystał w spotkaniu z Hoffenheim (2:1) rzutu karnego. Gdyby trafił, byłby o gola przed Polakiem.
Aubameyang ma jednak zdecydowanie łatwiej od Lewandowskiego w końcówce sezonu. Borussia ma bowiem jeszcze o co grać – musi obronić wywalczone w sobotę trzecie miejsce, żeby zapewnić sobie prawo gry w Champions League bez uciążliwych i trudnych meczów eliminacyjnych. – Musimy wygrać dwa ostatnie mecze, nie ma mowy o odpuszczaniu. Do ostatniej kolejki będziemy bardzo skoncentrowani, na pewno bardziej niż ja przy rzucie karnym – żartował z siebie po meczu z Hoffenheim Aubameyang.
fot. FotoPyK