Bogusław Wyparło: – Widzimy się w ekstraklasie!

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2011, 13:22 • 8 min czytania

– Pewnego razu wyskoczyliśmy z kumplami z drużyny na miasto, wypiliśmy trochę, dajmy na to, piwa. Mielec jest mały, to wpadliśmy na trenera Smudę. Wlepił nam taką karę, że ja spłacałbym ją przez rok. Ale powiedział, że jak wygramy kolejne mecze, to będzie ją stopniowo zmniejszał. W końcu ją anulował. Tą akcją Smuda mnie wyprostował, postawił do pionu. Od tamtego czasu podczas sezonu miałem już spokój, przyjmijmy dla przykładu, z piwkami. Gdybym nie dostał takiego otrzeźwienia, to pewnie bym zgłupiał. Tak, jak dziś głupieje wielu młodych piłkarzy w tym kraju – mówi Weszło Bogusław Wyparło, 37-letni bramkarz فKS. W pierwszej lidze rozegrał ponad 200 spotkań, w Ekstraklasie – równo 350. Za chwilę ekstraklasowy licznik zacznie mu znowu bić.

W فodzi spędził łącznie dziesięć lat, teraz rozegrał siedem sezonów z rzędu. Pewniak do gry w pierwszym składzie, w tym czasie opuścił zaledwie siedem spotkań. Kibice go uwielbiają, często skandują jego nazwisko. Dla wielu stał się symbolem, ikoną klubu. – Ikonami to byli Chojnacki czy Wieszczycki. Oni są z Łodzi, ja pochodzę z Mielca – kwituje.

Bogusław Wyparło: – Widzimy się w ekstraklasie!
Reklama


„Nie dziwmy się, że liga jest słaba”

W szatni فKS cieszy się jeszcze większym szacunkiem, niż na trybunach. Zwłaszcza wśród młodych, którym niejednokrotnie dostaje się od najstarszego w drużynie Wyparły. – Pilnuję porządku i dyscypliny. Dbam o to, żeby wszyscy wzajemnie się szanowali. Nie może być przecież tak, że starszy zawodnik przyjeżdża na czas na trening, a młody, choć nie ma dzieci, żony czy jakichkolwiek obowiązków, się spóźnia. Wtedy kara musi być – nie ukrywa.

Reklama

Dzisiejsza młodzież go irytuje, zaczyna działać na nerwy. – Nie garnie się do roboty, jest leniwa. Różnego rodzaju pokusy sprawiają, że młodzież nie uprawia sportu, a młodzi piłkarze myślą o głupotach. Sądzą, że jak przyjdą do klubu pięć minut przed treningiem, trochę postoją na boisku, to wszystko im się należy. Nie dziwmy się potem, że liga jest słaba, a w kadrze nie ma kto grać – mówi. – Chcąc grać zawodowo, trzeba się poświęcić i podporządkować temu, by zapieprzać na treningach. Oni nie sypiają się przez trzy noce z rzędu, więc na treningach wyglądają kiepsko. Nie da się wieść takiego życia na dłuższą metę. Gdybym prowadził się tak, jak dziś wielu młodych zawodników, to cztery lata temu skończyłbym karierę.

– Kiedyś, żeby myśleć o rozpoczęciu poważnych rozmów o kontrakcie, trzeba było rozegrać trzy czwarte sezonu w pierwszym składzie. Teraz wystarczy dwa razy kopnąć prosto piłkę i już wokół ciebie pojawiają się pseudomenedżerowie, którzy potem przez cały rok zgarniają niezłe prowizje. Ale to wina prezesów, którzy się na to nabierają. Jak młody piłkarz dostanie tylko dobrą umowę, super kasę, to piłka przestaje go interesować, zaczyna myśleć o głupotach – nie ma wątpliwości Bodzio W.


„To nie wina Smudy, że nie potrafi się wypowiadać”

W Ekstraklasie debiutował ponad 20 lat temu. Ze Stali do Widzewa odszedł akurat Piotr Wojdyga, on automatycznie stał się numerem 1. Trener Włodzimierz Gąsior miał wątpliwości, ale nie sprowadził nowego bramkarza, zaryzykował i dał szansę młodemu. Wyparło miał wtedy 16,5 roku. Do dziś pozostaje najmłodszym piłkarzem na tej pozycji w historii ligi.

W Stali zarabiał nieco ponad dwa tysiące złotych. Niewiele. – Ale kasa wtedy się nie liczyła. Chodziło o to, żeby regularnie grać, spełniać marzenia – mówi.

Niedługo potem w Mielcu zameldował się Franciszek Smuda. To był jego pierwszy klub w Polsce, akurat po długim pobycie za granicą, głównie w Niemczech. – Na treningach zamiast „raz, dwa, trzy”, krzyczał „eins, zwei, drei”. Zamiast „szybko” – „schnella”. Języki mieszały mu się co chwilę. Zdarzały mu się takie lapsusy, że przez dwa kolejne dni wszyscy chodzili po szatni i ciągle je powtarzali. Wpadek miał znacznie więcej, niż dzisiaj. Ale to nie jego wina, że nie potrafi się wypowiadać ładnie i płynnie. Ot, taki już jego urok – wspomina Wyparło.

Z trenera, co zrozumiałe, śmiali się w szatni, za plecami. – Z czasem nauczyłem się, że łatwo się sparzyć. Jak robisz to nagminnie, to jeden z zawodników może uprzykrzyć ci życie i donieść. Takich, którzy w taki sposób chcieli się podlizać, poznałem później – mówi.

– Prowadząc kluby, Smuda radził sobie z mocnymi charakterami. Takimi, jakich nie ma i nie było w kadrze. Potrafił postawić ich do pionu tak, że po tygodniu byli strasznie zdyscyplinowani i chodzili jak malina. Dziś trochę się pogubił. Chciał na siłę pokazać, że będzie rządził twardą ręka, a to obróciło się przeciwko niemu. Peszce przebaczył, a Boruca i Ł»ewłakowa wyrzucił. Teraz nie ma wyjścia – musi się z nimi pogodzić. Bo inaczej, to na Euro będzie katastrofa. Myślę, że Smuda wie, że piłkarz nie może być taki, kurwa, wymemłany i piękny, tylko musi mieć, kurwa, jaja – nie ma wątpliwości Wyparło.
– Podoba się panu obecna kadra? – pytamy.
– Na razie to nie ma co się podobać.


„Prezes zasugerował, że jestem ślepy”

On sam w kadrze się nie nagrał. Wystąpił w trzech spotkaniach za kadencji Janusza Wójcika, żadnego nie przegrał. Niedosyt, i to spory, jednak pozostał. Na najwyższym ligowym poziomie broni przecież od dwudziestu lat, w kraju ma uznaną markę. – Zawsze znajdywali się lepsi. Na więcej występów chyba nie zasłużyłem – mówi. – Reprezentantem Polski nigdy jednak nie byłem. Tomek Hajto powiedział kiedyś, że można nim zostać dopiero po rozegraniu pięciu spotkań. Ma rację, bo za kadencji Beenhakkera i Smudy „kadrowiczów” strasznie się namnożyło. To śmieszne, że ten, co zanotuje jeden występ, od razu nazywany jest reprezentantem kraju.

Wyparło, mimo 37 lat na karku, z piłką kończyć na razie nie zamierza. Problemy zdrowotne go omijają, choć niektórzy swego czasu próbowali mu je wmówić. Jak choćby Szczepan Miłosz, który przed trzema laty pełnił funkcję prezesa. – Zasugerował, że jestem ślepy. No, ale potem przeprosił. Przykra sytuacja. Zresztą, przez cały mój pobyt w ŁKS przez klub przewinęło się z piętnastu prezesów – kwituje Bodzio W.

O tym, że ma problemy ze wzrokiem, mówi się od dawna. Ł»artowano, że nie gra z córką w tenisa, bo piłka jest za mała i jej nie widzi. Koledzy z zespołu opowiadali natomiast w mediach, że Wyparło… broni na słuch. – Często mi docinają. Zwłaszcza wtedy, jak coś zawalą w obronie, a ja muszę ratować im tyłek – przekonuje i zapewnia, że wyniki badania wzroku, które robił pół roku temu, są idealne. Od młodszych kolegów na treningach nie odstaje, więc wierzy, że będzie mógł bronić na wysokim poziomie jeszcze przez dwa lata.

O tym, czy rzeczywiście sprosta wymaganiom Ekstraklasy, czy zatrzyma Genkowa, Niedzielana bądź Ljuboję, pokaże nadchodzący sezon. Po dwóch sezonach gry w pierwszej lidze فKS wraca bowiem do elity. Zdaniem 37-letniego bramkarza, jest to ogromny sukces. – W pewnym momencie, po degradacji z Ekstraklasy, do likwidacji klubu brakowało przecież kilku godzin. Nowi właściciele, przy niewielkim nakładzie finansowym, bo nie mieliśmy nawet żadnego obozu, pomogli nam wyjść na prostą – mówi.

Jeszcze jakiś czas temu zdarzało się, że piłkarze przez siedem miesięcy nie otrzymywali wypłat. Zawodnicy pożyczali więc sobie wzajemnie pieniądze. Wyparło był akurat w gronie tych, którzy pomagali innym. – Tego, że przez całą swoją karierę się dorobiłem, z pewnością powiedzieć jednak nie mogę. W tym kraju jest to chyba niemożliwe. Teraz jest lepiej, bo te najlepsze kluby zaczynają płacić coraz więcej – mówi Wyparło. Jedenaście lat temu grał w Legii, ale przegrał rywalizację ze Zbigniewem Robakiewiczem i odszedł po jednej rundzie. Kiedyś mógł trafić do Olympique Lyon, uzgodnił nawet warunki indywidualnego kontraktu, ale transfer zablokował Antoni Ptak.


„Propozycje korupcyjne? No jasne!”

Awans do Ekstraklasy uważa za swój największy sukces. – Większy, niż zdobycie mistrzostwa Polski z ŁKS w 1998 roku – twierdzi. Czy to dlatego, że po latach okazało się, że ŁKS ten tytuł kupił? Tomasz Cebula, ówczesny piłkarz łódzkiego zespołu, publicznie przecież opowiadał, jak klub ustawiał wtedy mecze. Na większość pytań o tamten „sukces” Wyparło odpowiada „nic nie wiem”, „nic nie słyszałem”, w końcu wybucha: – Cebula chyba chciał jeszcze, kurwa, zaistnieć na koniec kariery. Zgłosił się do mediów i walnął sobie artykuł.
– Miał pan kiedyś propozycję korupcyjną? – pytamy.
– Oczywiście. Przecież gram w Polsce od 20 lat.
– Dużo ich było?
– Kilkanaście, ale nie gadajmy o nich. Tych, co się zgłaszali, od razu odsyłałem.
– Ostatnio też były?
– Odkąd zaczęła się afera, z korupcją jest spokój. Wszyscy się boją. Teraz zgłaszają się tylko z premiami motywacyjnymi, tak się zdarzyło też w minionym sezonie. Ale czy to jest korupcja? Kwestia dyskusyjna.
– Czuje pan dziś, że kiedyś grał w ustawionych meczach?
– Po latach, prędzej czy później, takie „kwiatki” wychodzą na światło dzienne. Dziś dochodzą mnie słuchy, że jak Stal spadała z ligi, to sporo spotkań było ustawionych. Ł»eby powiedzieć coś konkretnego, trzeba mieć dowody. Ja ich nie mam. Słyszałem jednak kilkukrotnie, po dłuższym czasie, że jeden czy drugi mecz, w którym grałem, był nieuczciwy.
– Młodemu w Mielcu wtedy niczego nie mówili?
– Ciężko sobie przypomnieć, co konkretnie było dwadzieścia lat temu. Zapewniam, że jako kibic i wychowanek Stali robiłem wszystko, aby klub utrzymał się w lidze. Bardziej, niż to, co działo się wtedy, boli mnie obecna sytuacja klubu.


„Widzew to największy wróg, Cracovia straciła szacunek”

– W Widzewie nigdy bym nie zagrał, to nasz największy wróg – mówi dziś. – Nie pochodzę z Łodzi, ale jestem ełkaesiakiem. Nie zrobiłbym tego naszym kibicom. Zresztą, w Widzewie i tak mnie nie lubią.

To jednak nie jedyny klub, z którym Wyparło ma do wyrównania rachunki. – Stal Mielec kiedyś miała zgodę z Cracovią, lubiłem ich. Ale jak zaczęli kopać dołki pod ŁKS, to stracili jakikolwiek mój szacunek. Teraz będzie okazja do rewanżu, do spotkania z Filipiakiem. Tym, który zrobił wszystko, żeby ŁKS spadł do niższej ligi, żeby całkowicie upadł. Przez jego wydumane myśli! I do dziś śmie twierdzić, że zasłużyliśmy na degradację. Nie ukrywam, że życzyłem Cracovii spadku. Widzimy się w Ekstraklasie! – kończy.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Niemcy

Polanski chwalony w Niemczech. „Uosabia tęsknotę kibiców”

Wojciech Górski
1
Polanski chwalony w Niemczech. „Uosabia tęsknotę kibiców”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama