Są dwie możliwości.
Pierwsza – Janusz Filipiak uważa kibiców za półgłówków (bardziej prawdopodobne).
Druga – Janusz Filipiak nie ma prawników, którzy sporządzą porządny kontrakt (mniej prawdopodobne).
Oto fragment wywiadu z prezesem Cracovii, zamieszczony na łamach „Przeglądu Sportowego”:
Łukasz Mierzejewski jest oskarżony o kupienie meczu z… Cracovią i wciąż gra w pańskim zespole. Dlaczego?
Powiedziałem wyraźnie, gdy sprawa wyszła na jaw, że najlepiej byłoby, gdyby Mierzejewski opuścił klub. Natomiast nie zależy to od nas. Tutaj musi zadecydować PZPN. W tym oknie transferowym Mierzejewski ma okazję, by odejść i my chcemy, żeby odszedł.
On o tym wie?
Tak. Jednak pamiętając kłopoty, jakie mieliśmy z Drumlakiem widzę, że próby wyegzekwowania przez klub konsekwencji dyscyplinarnych są bezskuteczne. Jak będzie decyzja PZPN, to będziemy mogli działać. Do tego momentu możemy tylko wymachiwać szabelką. Wyrzucić go nie możemy, bo to jest niezgodne z przepisami FIFA.
Ale przecież można go odsunąć od zespołu.
Tak się prawdopodobnie stanie. Jest jeszcze trener, który chciał mieć Mierzejewskiego w zespole. Jednak wywieranie na niego presji, gdy walczyliśmy o utrzymanie, nie było dobre.
Czyli ponieważ Mierzejewski to niezły zawodnik, to chcieliście jeszcze z niego skorzystać w końcówce sezonu?
Decyzja o tym, kto gra należy do trenera. Swoje zdanie wyraziłem. Jasno daliśmy Mierzejewskiemu do zrozumienia, że powinien opuścić Cracovię.
Przecież to jakaś kpina ze zdrowego rozsądku, a porównanie sytuacji Mierzejewskiego z sytuacją Drumlaka jest niebywałą manipulacją.
Pan prezes chciałby, by Mierzejewski odszedł, ale skoro klub walczył o utrzymanie, to w zasadzie ten Mierzejewski mógł zostać – Cracovia kopnie go w dupę, jak już swoje zrobi. Tymczasowo natomiast nie będzie pamiętała o tym, że doprowadził do skorumpowania zawodników krakowskiego klubu. Wiadomo – cel uświęca środki. Brzydzimy się więc tym zawodnikiem, bardzo się brzydzimy, mdli nas na sam jego widok, ale… Ale skoro już Łukaszu przyszedłeś, to może byś zagrał, co?
Filipiak mówi też: „Natomiast nie zależy to od nas. Tutaj musi zadecydować PZPN. W tym oknie transferowym Mierzejewski ma okazję, by odejść i my chcemy, żeby odszedł”. Nie zależy to od was? Jeszcze żaden klub w Polsce nie miał problemów z pozbyciem się zawodnika, którego skazano za korupcję. Mierzejewski przyznał się do winy, dostał karę, w każdym kontrakcie są zapisy pozwalające w takiej sytuacji rozwiązać umowę z winy zawodnika (np. jak to Zagłębie zrobiło ze Stasiakiem i Bartczakiem). No, chyba że akurat w Cracovii kontrakty sporządza ogrodnik.
PZPN nie ma tu nic do gadania. Cracovia chce Mierzejewskiego – Mierzejewski gra. Cracovia go nie chce – znajduje w kontrakcie odpowiedni paragraf i pozbywa się go w pięć minut.
Zamiast tego, Filipiak woli czarować: zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, czyli głośno powiedziałem, że powinien odejść! Ha. Powinien dodać: „Najpierw jednak zamknąłem się w kiblu, żeby nikt nie słyszał, jak to mówię i żeby Łukaszek pomógł nam się utrzymać”.
Wyjątkową bezczelnością jest natomiast ten fragment: „Jednak pamiętając kłopoty, jakie mieliśmy z Drumlakiem widzę, że próby wyegzekwowania przez klub konsekwencji dyscyplinarnych są bezskuteczne. Jak będzie decyzja PZPN, to będziemy mogli działać. Do tego momentu możemy tylko wymachiwać szabelką. Wyrzucić go nie możemy, bo to jest niezgodne z przepisami FIFA”.
Z jakimi niby przepisami FIFA jest niezgodne wyrzucenie piłkarza skazanego za korupcję? Rozumiemy, że co głupsi kibice to łykną, ale bez przesady… A już wspominanie Drumlaka to szczyt szczytów. Kontrakt Drumlaka z Cracovią został rozwiązany z winy klubu, ponieważ Cracovia uniemożliwiała mu treningi, stosowała mobbing i posługiwała się sfałszowanym dokumentem (rzekomo podpisanym przez Drumlaka, mówiącym, że wolałby zarabiać mniej). Drumlak o korupcję nie był wtedy nawet podejrzany.