Vicente del Bosque może spać spokojnie. Cały europejski futbol mówi w języku hiszpańskim. Selekcjoner La Roja ma „chleb” na dziś i jutro. Hiszpańscy młodzieżowcy zostali w sobotę mistrzami Europy U-21, a do tego zgarnęli niemal komplet indywidualnych nagród. Pokazali, że mogą rządzić przez wiele kolejnych lat. A cele, po Euro 2008, wygranym mundialu w RPA i wczorajszym triumfie, wciąż mają wielkie. Wielkie jak euforia, połączona z coraz bardziej widoczną manią wielkości, która ogarnia hiszpańską piłkę. Jeszcze nikt nigdy nie obronił mistrzostwa Europy? Czy Hiszpanom uda się to jako pierwszym, w czasie Euro 2012?
„Nasz futbol kładzie Europę u swych stóp. Ci chłopcy są wielcy. Trener Luis Milla uczynił z nich drużynę rozpoznawalną i podziwianą na świecie” – trąbią tytuły największych i najpopularniejszych serwisów sportowych. Hiszpanie są zachwyceni. Pytają, gdzie leży granica dla ich „złotej drużyny”. Na łamach „Marki” zastanawiają się, czy Thiago Alcantara znajdzie wspólny język z Cesciem Fabregasem. A 97% procent ankietowanych domaga się, by pozostał w Barcelonie i odgrywał w niej coraz istotniejszą rolę.
W sobotę pokazał się jako piłkarz dojrzały i wszechstronny. Najlepszy zawodnik finału, w którym Hiszpanie pokonali Szwajcarów 2:0. Skuteczny w destrukcji. Przechwytywał jedną piłkę za drugą, a na koniec sieknął z 40. metrów tuż pod poprzeczkę. Bramkarz Helwetów, Yann Sommer, choć zaliczył świetny turniej, tym razem tylko kiwnął głową z niedowierzaniem.
Hiszpanie od początku byli murowanymi kandydatami do tytułu. W całych mistrzostwach dali sobie strzelić dwa gole. W fazie grupowej postraszyli ich Anglicy, ale w kolejnych meczach sami rozłożyli się na łopatki. Potykali się raz za razem, nie potrafiąc ograć Ukraińców i Czechów. Dobrze prezentowali się Białorusini, jeszcze lepiej Szwajcarzy, ale finał dobitnie pokazał – panowie, to jeszcze nie ten poziom.
– To drużyna osiągnie wiele, bo jesteśmy największą piłkarską potęgą na ziemi – emocjonował się Thiago Alcantara, o którym coraz częściej wspomina się jako przyszłej gwieździe światowego futbolu. Kataloński „Sport” poświęcił mu okładkę gazety, tytułując ją „Thiago superstar”. – To, co ten chłopak robi z piłką, jest dostępne dla nielicznych. Takie zagrania prezentują tylko czarodzieje futbolu – mówił dziennikarzom Iker Muniain.
Hiszpanie okazali się drużyną kompletną. Trochę na wzór i podobieństwo kolegów z seniorskiej kadry. Jakby ktoś zaprogramował ich według tego samego klucza. „La Rojita” grali technicznie, z zaangażowaniem i pomysłem. Po prostu była w tym jakość. Alberto BotÃa kierował obroną. W całym turnieju nie przegrał chyba jednej ważnej piłki, co tylko tłumaczy, dlaczego działacze Gijon wpisali mu w kontrakt 20-milionową klauzulę. Javi Martinez wyglądał jak weteran biegający między garstką nastolatków. Świetnie podawał Juan Mata, a Adrian Lopez zgarnął nagrodę dla najlepszego strzelca. Słowem – drużyna pozbawiona słabych punktów. Zresztą sami zobaczcie statystyki ostatniego sezonu. W niej naprawdę nie ma przypadkowych ludzi.
David De Gea – 38 meczów w Atletico Madryt, zaraz transfer do Manchesteru United
MartÃn Montoya – 30 meczów w Barcelonie B
Alberto BotÃa – 28 meczów w Sportingu Gijon
Ãlvaro Dominguez – 19 meczów w Atletico Madryt
DÃdac Vilà – 13 meczów w Espanyolu Barcelona, transfer do Milanu
Javi Martinez – 35 meczów w Athletic Bilbao
Juan Mata – 33 mecze w Valencii (8 goli, 13 asyst)
Thiago Alcantara – 12 meczów w FC Barcelonie, 11 w Barcelonie B
Ander Herrera – 33 mecze w Realu Saragossa
Iker Muniain – 35 meczów w Athletic Bilbao
Adrián López – 36 meczów w Deportivo La Coruna (8 goli, 3 astysty)
I tak dalej, i tak dalej… To tylko wyjściowy skład meczu finałowego. Dziennikarze zastanawiają się, jaka przyszłość czeka ich młodych pupili. Choćby Adriana Lopeza, który z Deportivo La Coruna spadł z Primera Division. A przecież nie po to wyróżniano go tytułem najlepszego młodzieżowca turnieju, by kolejny sezon spędził na ligowych peryferiach.
– Duński Aarhus był w sobotę świątynią piłkarskiej tiki-taki – napisała „Marca”. Na huczne świętowanie nie było jednak czasu. Chyba, że na lotnisku i w samolocie. Choć finałowy mecz skończył się w sobotę późnym wieczorem, o 5. rano „złota drużyna” była już w porcie lotniczym Barajas w Madrycie. Selekcjoner Luis Milla zadedykował zwycięstwo Fernando Hierro, który rezygnuje z funkcji dyrektora hiszpańskiej kadry. – Otaczanie się takimi ludźmi, którzy sukces mają we krwi, to wielka siła naszego futbolu. Współpraca z Hierro była dla mnie przyjemnością – mówił Milla. Także dla niego, niegdyś asystenta Michaela Laudrupa w Getafe, sobotni triumf może być skuteczną trampoliną.
– Dla nas wszystkich to nie koniec, a dopiero początek. Nie tylko wygrany puchar, ale kierunek. Drogowskaz, który pokazuje, gdzie dalej iść – spuentował Ander Herrera. On też miał w to wszystko niemały wkład. Zresztą zobaczcie fragment.
PAWEŁ MUZYKA