Kupcewicz: A to, że jestem tak traktowany… Trudno.

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2011, 13:29 • 7 min czytania

W zeszłym roku spotkałem się z panem Nowakiem, ale jak człowiek proponuje dwa tysiące na rękę plus za paliwo mam płacić sam, to robi mi się słabo. To była śmieszna rozmowa. Sobota i niedziela wyjęte z życia, sporo wyjazdów, przynajmniej cztery mecze do obejrzenia i niby sam miałem to opłacać. Podziękowałem, bo to absurd – mówi w wywiadzie dla Weszło Janusz Kupcewicz. Z żywą legendą Arki Gdynia rozmawiamy o działaczach, którzy odwracają się od niego plecami, piłkarzach nadających się co najwyżej do puszkowania tuńczyka i ostatnich meczach reprezentacji Polski.
W 1982 r. pana strzał z wolnego dał nam zwycięstwo nad Francuzami i trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Mija prawie trzydzieści lat i nikt nie umie wykonywać stałych fragmentów gry. Coś z nami nie tak?
Bez przesady, coś tam strzelają. Ostatni sezon w ekstraklasie pokazał, że trochę tych goli po wolnych pada. Nie chciałbym się wywyższać, ale kiedyś było więcej indywidualności. Za moich czasów, za czasów Deyny było więcej nieszablonych piłkarzy. Oni umieli strzelać. No i zasuwali. Jak byłem mały, to ojciec budził mnie rano i zabierał do lasu. Przed szkołą ćwiczyłem strzały z wolnego. Potem jeszcze zostawałem po treningach. Talent jest ważny, ale przede wszystkim praca, praca, praca.

Czuje się pan dziś trochę zapomniany? Praca w szkole podstawowej, rzadka obecność w mediach, o salonach już nie wspominam.

To wszystko zależy od mediów. Od tego, czy chcą ze mną rozmawiać, czy nie. Czy jestem zapomniany? Na pewno nie miałem takiego nazwiska jak Lato czy Włodek Lubański. Nie odnosiłem takich sukcesów jak Boniek czy Młynarczyk. Z drugiej strony medal na mundialu, Puchar Polski i mistrzostwo Polski to jednak jakieś osiągnięcia. Nie narzekam. Wielu było, jest i będzie piłkarzy, którzy znaleźli się na uboczu. Jedyna rzecz, jaka mnie boli to fakt, że nie mamy dziś żadnej emerytury. Mistrzostwa świata oglądają wszyscy, igrzyska olimpijskie garstka. I ci, którzy zdobyli medal z igrzysk, za Wójcika mają dziś jakieś gratyfikacje. Nikt na to nie zwraca uwagi. Jak ktoś weźmie skład z 82 roku, to pamięta wszystkie nazwiska. A ten z 92? Już nie bardzo. To smutne. Ale to jeszcze nie wszystko… My z mistrzostw przywieźliśmy dwa miliony dolarów. Szkoda tylko, że trafiły do centralnego ośrodka sportu i zostały rozdzielone na wszystkie dyscypliny.

PZPN nic z tym nie robi?

Kiedyś był taki program w telewizji, gdzie wypowiadali się byli piłkarze. Ale co z tego… Państwo nie bierze tego pod uwagę. Premier Tusk tyle opowiada, że lubi piłkę, że ogląda mistrzostwa…

Wejściówki na mecz z Francją też pan nie dostał.

Fakt jest taki, że strzeliłem ostatnią bramkę, która dała nam medal na mistrzostwach świata. Później był Meksyk, Korea itd. i co? Nic. Nie było już takiego sukcesu. Ostatnio pojawiła się też statystyka, że jestem najskuteczniejszym polskim piłkarzem w meczach z Francją. Przykro jest mi więc, że nikt nie pomyślał o żadnym zaproszenie na mecz. Nie chcę jednak tego rozwijać. Proszę o tę sprawę pytać PZPN. Może byłoby inaczej, gdyby mecz odbył się w Gdańsku?

Odnośnie meczu – kupuje pan ten kit, który wmawiają nam komentatorzy TVP? Ł»e niby gra była świetna i że ogólnie idziemy w dobrym kierunku.

Dobrze, świetnie to byłoby, gdybyśmy wygrali. Ja tutaj nie widzę powodów do huraoptymizmu, w ogóle z pochwałami to bym poczekał. Francuzi wygrali zasłużenie. Grali to, czego my nie umiemy, czyli atak pozycyjny, gra bez piłki, szybkie, kombinacyjne podania. Atak pozycyjny Francuzów, a nasz to jest zresztą przepaść. Są lepsi pod każdym względem. Indywidualnie nas miażdżą. Świat niestety poszedł do przodu. My stoimy. Jeśli miałbym szukać jakiś pozytywów, to pierwsza połowa była całkiem niezła.

No, ale nie oddaliśmy wtedy żadnego strzału na bramkę. Poza Jodłowcem, który trafił do swojej.

Tak, ale z gry wyglądało to całkiem przyzwoicie. Generalnie to nie róbmy na razie wielkiego halo, bo ta kadra praktycznie cały czas jest budowana. Przypominam sobie mecz Polska – Finlandia w Bydgoszczy. Debiut Beenhakkera i od razu porażka. Wszyscy zaczęli go jechać. Za, co mu płacimy, wyrzucić go jak najszybciej. Teraz to samo jest ze Smudą. Ja mówię: poczekajmy, co zrobi na Euro. Bez sensu na rok przed Euro zmieniać trenera. Po co wprowadzać dodatkowy stres? Rozmawiałem ze Smudą, jak jesienią byłem na meczu w Chicago. Półtorej godziny, sympatyczna gadka. Naprawdę, dajmy mu czas.

No właśnie często jeździ pan do tych Stanów. Co to za deal z tymi polonusami?

Utrzymuję kontakty w Chicago i Nowym Jorku. W tym roku również byłem na memoriale Kazimierza Górskiego. Na Polska – USA dostałem zaproszenie od Mariana Nowackiego. Znamy się kupę lat, bo graliśmy w Arce. Fajnie wspominam ten pobyt. Dostałem wejściówkę na lożę honorową, a w Stanach to wiadomo jakie te loże. Full wypas.

Podobno w Nowym Jorku spotkał się pan z Pele.

Nie do końca. Pele miał być, ale nie przyjechał. Prowadzę rozmowy z zarządem Cosmosu. Chciałbym, żeby rozegrali u nas dwa, trzy mecze. Chciałbym to zrobić w Trójmieście, Warszawie albo Poznaniu. Jak już zdecydują się na tę dziewięciogodzinną podróż do Polski, to niech trochę pograją. Cosmos w zeszłym roku w końcu się reaktywował. Nawet trzy dni temu z nimi rozmawiałem przez telefon i chcą przyjechać do Polski. Kwestia, czy dane miasto, klub wyłożą na to pieniądze. Fajnie by było, gdyby do Euro 2012 ta sprawa wypaliła.

Słyszałem głosy, że Janusz Kupcewicz to dziś bardziej Lechia niż Arka. Prawda czy fałsz?

Osiem lat w Arce. Jestem bliżej Arki niż Lechii. Choć drugi klub też bardzo lubię, szanuję, cieszę się, jak działacze zapraszają mnie na mecze. Miałem dwa lata temu spotkanie z kibicami Lechii. Wracałem wieczorem do domu. Powiedzieli mi „dzień dobry”, choć zakładałem scenariusz, że tak miło nie będzie. Nie sztuką jest nosić szalik i czapkę Arki, sztuką jest być Arkowcem wewnątrz.

Co w głównej mierze zaważyło na spadku Arki?

Nie było atmosfery. Zawodnikom, którzy tu przyszli, wydawało się, że przyjechali na wakacje. Posiedzieć, pograć, ściągnąć kasę. Słyszę, że ściągają piłkarzy za darmo. Jak mu płacisz 10 tys. euro miesięcznie to jakie to jest darmo? Ten spadek to pokłosie tego wszystkiego, co działo się w klubie w ostatnich 4-5 latach. Dziwię się, jak tak stabilny finansowo klub, może być tak niepoukładany, dziwię się, że potrafi roztrwonić taką przewagę, jaką miał w pierwszej rundzie nad Cracovią. To jest sztuka.

I kalectwo futbolu. Ł»al było patrzeć na tę drużynę.

Ja zawszę powtarzam jedną rzecz, proste porównanie: Lechia gra w piłkę, Arka kopie. Przez ileś tam lat była w ekstraklasie i nie wypracowała własnego stylu. Utrzymanie się przy piłce sprawiało jej ogromne problemy. Nie pamiętam żadnego super meczu w wykonaniu tej drużyny. Nie było stylu. Wszystko było przypadkowe. Cała nasza liga jest zresztą przypadkowa, powiedzmy sobie szczerze.

Za dużo było też przypadkowych piłkarzy w tej drużynie. Przecież taki Mawaye, na 20 meczów w ekstraklasie 0 goli, to facet, który nadaje się jedynie do puszkowania tuńczyka.

Nie wiem, skąd brano tych piłkarzy. Chyba z kaset. Nie wiem, kto ich obserwował, w ilu meczach itd. Nie będę jednak agresywny, nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Nie wymienię nazwisk, które zawiodły. Szkoda mi jedynie Szmatiuka, Bożoka i Labukasa, który był typowym walczakiem. To były trzy pozytywne ogniwa. A tak w ogóle, to wychodzę z założenia, że trzeba dawać piłkarzom mniejsze pieniądze, działaczom też. Dopiero sukces powinien być sowicie wynagradzany. W Arce za dużo tej kasy przez lata roztrwoniono. Historia z piłkarzami, którzy idą do sądu, bo chcą premię za awans, którego de facto nie wywalczyli, jest żałosna.

Za rok zobaczymy Arkę z powrotem w ekstraklasie?

Jest w polskiej piłce takie powiedzenie, że łatwiej się utrzymać niż wejść. Będzie trudno. Nie wiem, czy Arka miała zaplanowany wariant B w momencie spadku. Odeszło 14 zawodników, ten zespół trzeba budować od nowa. Prezydent Szczurek powiedział, że będzie dalej pomagał, Krauze też. Skoro będą pieniądze, klub będzie stabilny finansowo, to nie powinno być tak źle. Ł»yczę z całego serca, by Arka po roku wróciła do gry.

Pana w klubie nie chcą?

Trzeba by zapytać ludzi, którzy mają wpływ na to, co się dzieje w Arce. Nie chciałbym być zarozumiały, ale w Polsce ten klub najczęściej kojarzy się ludziom właśnie z moim nazwiskiem. A że jestem tak traktowany… Trudno. W życiu trzeba umieć przymykać buzie, pracować dla kasy. Ja mówię, to co myślę. Często mam przez to problemy, niestety. Nie mówię, że to co mówię jest zawsze słuszne. Nie. Ale na pewno warto o tym podyskutować. Dyskusji jednak nie ma.

Nikt panu nigdy niczego nie zaproponował?

W zeszłym roku spotkałem się z panem Nowakiem, ale jak człowiek proponuje dwa tysiące na rękę plus za paliwo mam płacić sam, to robi mi się słabo. To była śmieszna rozmowa. Sobota i niedziela wyjęte z życia, sporo wyjazdów, przynajmniej cztery mecze do obejrzenia i niby sam miałem to opłacać. Podziękowałem, bo to absurd.

ROZMAWIAف PAWEف GRABOWSKI

Kupcewicz: A to, że jestem tak traktowany… Trudno.
Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama