Barcelona rozjechała dziś rywali jak walec. Jak Mariusz Pudzianowski każdy Marcina Najmana. Jak Etiopczycy konkurentów na Maratonie Warszawskim. Wygrywając 7:1 utrzymała pozycję lidera i jednocześnie – nieoficjalnie, ale najpewniej – zepchnęła już Osasunę do Segunda Division.
Zaczęło się od, co za zaskoczenie, gola Leo Messiego, wypracowanego wyłącznie przez niego. Obrońca podał mu wprost pod nogi, a Argentyńczyk przebiegł połowę boiska i przelobował Sirigu. Jeśli ktoś wrócił do domu z pracy i zastał pełny brudnych naczyń zlew, pogryzione przez psa buty czy cokolwiek innego w ten deseń, to i tak nie miał gorszego wieczoru od bramkarza Osasuny. To był dopiero początek wyjmowania piłki z siatki.
Jak napisał MisterChip, od debiutu Messiego niemal 13 lat temu Barca strzeliła 1850 goli. 500 z nich to dzieło Leo, a 190 padło po jego asystach, co daje 37% udziału Argentyńczyka. Oczywiście po dzisiejszym meczu wygląda to nieco inaczej. A przed meczem pięknie podziękowali mu kibice, co widzicie na zdjęciu głównym. Natomiast po golach prezentowali cieszynkę z ostatniego Gran Derbi – zdjęcie i wystawienie przed siebie koszulki Leo.
Desde el debut de Messi (16.10.2004) el Barcelona ha marcado 1.850 goles y Messi ha marcado (500) o ha asistido (190) en el 37% de ellos.
— MisterChip (Alexis) (@2010MisterChip) 26 kwietnia 2017
Barca bawiła się piłką wokół i w polu karnym Osasuny. Wymieniała podania, przerzucała, rozgrywała piłkę kombinacyjnie. Wystawienie przez Luisa Enrique rezerwowego składu pozwoliło paru zawodnikom na zrobienie show. Bo jak inaczej nazwać po dwie bramki Gomesa i Alcacera? Jak inaczej nazwać gola Javiera Mascherano po dziewięciu latach?
Andre Gomes. Chłop się naprawdę rozkręca! Najpierw dobra zmiana w Gran Derbi, dzisiaj dwa gole… Wiele dziwnych zdarzeń już w futbolu widzieliśmy, ale nie aż takie transformacje. Andre zagrał dziś bardzo dobry mecz, a w polu karnym miał nosa niczym Nuno Gomes. Portugalczyk tym samym może utrzymać się w Barcelonie na kolejny sezon, bo do niedawna Barca zapewne oddałaby go za dopłatą.
Paco Alcacer doliczył dziś do swojego dorobku bramkowego dwa kolejne trafienia. Pod nieobecność Neymara może styl i jakość zostały przez niego niedoścignione, ale skutecznością może się pochwalić.
GOAL! Paco Alcacer 64′ (5-1) #FCBOsasuna pic.twitter.com/bcHQWfRSDE
— Media Cules Video (@mediaculesvid01) 26 kwietnia 2017
Dziś wielki dzień miał także Javier Mascherano. Argentyńczyk nie strzelił gola w lidze od 2008 roku, a dziś szansę na to dali mu koledzy, którzy odstąpili rzut karny i pozwolili strzelać Mascherano. Ten uderzył bardzo pewnie, mocno, pod poprzeczkę, a na ławce – cytując klasyka – śmiechom nie było końca. On faktycznie strzelił gola! Zresztą wcześniej był o centymetry od bramki, ponieważ jego strzał głową na słupek sparował Salvatore Sirigu. Być może właśnie to wywołało w nim chęć strzelenia gola. Pierwszego od dziewięciu lat – podkreślmy.
W tym czasie:
– Apple wydało czwórkę, piątkę, szóstkę i siódemkę Iphone’a
– Ze sklepów zniknęły chipsy “maczugi”…
– Polska przeżyła Leo Beenhakkera, Stefana Majewskiego, Franciszka Smudę, Waldemara Fornalika
– A w Liverpoolu, dla którego te dziewięć lat temu Javier strzelił ostatniego gola, nie gra już Steven Gerrard
Są tenisiści, których jedynym atutem są serwisy. Wiedzą, że nie są w stanie rywalizować z najlepszymi na żadnej innej płaszczyźnie ani jakkolwiek inaczej im zaszkodzić, ale właśnie serwy dopracowują do perfekcji i posyłają z nich asy. Dziś Osasuna nie była potrafiła zagrozić Barcie w żaden sposób, oprócz strzału Roberto Torres z rzutu wolnego, wówczas na 1:2. Jednak nic to nie znaczy. Prawdopodobne, że Barcelona zadała dziś ostatni cios zespołowi Petara Vasiljevicia. Jeśli Leganes pokona dziś Las Palmas, to tym samym podpisze akt zgonu Osasuny w La Liga. Zdobycie 18 punktów w 34 meczach nie predysponuje do niczego innego, niż właśnie do spadku.
Barcelona – Osasuna 7:1 (2:0)
1:0 Messi 12′
2:0 Gomes 30′
2:1 Torres 48′
3:1 Gomes 57′
4:1 Messi 61′
5:1 Alcacer 64′
6:1 Mascherano 67′
7:1 Alcacer 86′