List: opowieść o ludziach, którzy zdradzili swój klub

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2011, 02:29 • 5 min czytania

Protest prowadzony na stadionach ekstraklasy nie wszystkim się podoba, my – jeśli mamy być szczerzy – uważamy, że jest momentami zabawny, ale generalnie nie ma szans przynieść żadnego skutku (czyli, co zabrzmi brutalnie, jest bezsensowny). Zgadzamy się więc z tym, co niedawno napisał na blogu Mariusz Piekarski – taka forma protestu w żaden sposób nie jest uciążliwa dla polityków. Oni mają w głębokim poważaniu, czy ktoś na stadion przyjdzie z dmuchanym kołem ratunkowym, czy z trąbką. Wiecie – gdyby np. stoczniowcy żądali podwyżek, a chcieliby wywalczyć je poprzez spędzanie przerw obiadowych na graniu w ping-ponga w stołówce zakładowej, to nigdy celu by nie dopięli. Gdyby pielęgniarki domagały się kasy i w celu wywarcia presji na rząd zaczęły nosić kalosze, to wszyscy mieliby to gdzieś… I tak dalej.

Reklama

Dziś dostaliśmy ciekawy list od jednego rozgoryczonego kibica, przeciwnika protestu. Wrzucamy go w całości, w celu wywołania dyskusji.

* * *

To naprawdę kuriozalne, że premier, który tak chełpi się swoją znajomością piłki nożnej, wykazuje kompletny brak zrozumienia tematu. Najpierw wywala z Polski licznych klubowych sponsorów (żenujący tasiemiec afery hazardowej, zakończony koślawą ustawą), a teraz bierze się za kiboli. Bez planu, bez przygotowania, z księżycowymi pomysłami w rodzaju: „zamykamy Poznań, bo w Bydgoszczy był dym”. Ot, żeby nałapać trochę punktów w sondażach. Nie podoba mi się to kompletnie. Ktoś dymi? Wyprowadzić, grzywna i zakaz stadionowy na WSZYSTKIE rozgrywki na kilka lat. Wbiegł na murawę? Złapać od razu na stadionie, grzywna, i zakaz. Proszę bardzo. Ale odpowiedzialność zbiorowa? O nie!

Reklama

Dzisiejszego dnia zrozumiałem jednak, gdzie przebiega granica wyrażania niezadowolenia i protestu wobec rządu. Granica między normalnymi kibicami, a farbowanymi lisami. Zaprzańcami. Opiszę moje wrażenia z meczu Arka Gdynia – Legia Warszawa, ale przecież to samo mogło się wydarzyć na trybunach każdego stadionu.

Może ktoś się nie orientuje, to przypomnę: Arka Gdynia walczy o utrzymanie. Ma punkt przewagi nad Polonią Bytom i dwa nad Cracovią. Ewentualne zwycięstwo u siebie z Legią, przy względnie trudnym terminarzu i chimerycznej postawie rywalizujących z Arką drużyn, znacznie przybliży klub do utrzymania. Dzisiaj piłkarze potrzebują dopingu! To ostatnia okazja, żeby im pomóc, bo kolejny mecz gramy na wyjeździe.

Tymczasem na legendarnej Górce, zamiast tłumu kibiców i fanatycznego dopingu, kibole i ultrasi ubrani na czarno dmuchają w trąbki. Dmuchają w te trąbki i dmuchają. Ł»adnych okrzyków, żadnego dopingu… Ł»e niby to taka „dla premiera – mistrzowska atmosfera”. Coś a la Małysz i Justyna Kowalczyk. To ma niby demonstrować, że bez ultrasów i kolorowych opraw, nie będzie na stadionie fajnie. Taki szantaż z piaskownicy, pod tytułem: „Jak się nie chcecie ze mną bawić, to pójdę do domu i zostaniecie tu sami, o!”. Idiotyzm. Debilizm. Tak, na pewno premier się bardzo przestraszył… Na pewno aż w majty narobił.

Rozumiecie? Drużyna walczy o utrzymanie w ostatnim meczu przed własną publicznością, a Górka się w politykę bawi!

Reszta stadionu (w tym i ja) niestety spokojnie. Generalnie stypa na trybunach, bo i na boisku stypa – Legia 2-0 do przerwy prowadzi.

A po przerwie te pajace z Górki nagle, koło 60 minuty ryczą: „Wszyscy wstają i śpiewają!” i jakieś tam hasła, że „Piłka nożna dla kibiców” itp. Wygwizdaliśmy ich ostro, a potem dołożyliśmy gromkie: „Co wy śpiewacie, jak wy na trąbkach dziś gracie!”. I chyba wtedy poczuliśmy swoją siłę. Doping dla piłkarzy zaczęła prowadzić grupka chłopaków na trybunie Tory. Spontanicznie przyłączyła się do nich reszta stadionu (wypełniony był w połowie, ale zawsze…). Prawda, że nie był to doping regularny, tak dobrze zorganizowany jak ten z Górki. Ale był na pewno szczery i spontaniczny. I wiecie co? To było chyba najlepsze pół godziny piłkarzy Arki w sezonie, mimo że walczyli w dziesiątkę, a potem nawet w ósemkę.

A Górka co? Górka zaczęła nas zagłuszać trąbkami! Jak krzyczeliśmy „ARKA GDYNIA!” – oni trąbili. Jak cichliśmy – cichli i oni. Zagłuszali doping dla własnej drużyny! Szok! Szkoda, że tak późno zaśpiewaliśmy im: „Kto ma trąbkę, ten za Legią! Hej! Hej!”.

Tak, chłopcy z Górki, do was piszę:

Zdradziliście swój Klub

Uznaliście, że jakiś tam protest, którego pies z kulawą nogą nie zauważy, jest ważniejszy, niż pomoc drużynie.

Wkrótce nowy sezon. Obojętnie – w ekstraklasie czy na jej zapleczu. Przyjdziecie na stadion obleczeni w żółto-niebieskie barwy. Zaczniecie śpiewać hymn Arki, wykrzykując coś o tym, że „kibicowanie to Honoru sprawa”. Będziecie chcieli znowu prowadzić doping. Będziecie ryczeć: „Wszyscy wstają i śpiewają!”.

Nie macie prawa. Straciliście je dzisiaj, zdradzając swój Klub w momencie, w którym On potrzebował waszego wsparcia najbardziej.

I wiecie co na następnym meczu powinien odkrzyczeć wam stadion? Tak – cały stadion!

IDٹCIE DO DOMU! MY NIE POWIEMY NIKOMU!!!

Już was nie potrzebujemy. فaski bez – poradzimy sobie sami.

Pisze teraz do wszystkich polskich Kibiców. Prawdziwych Kibiców swoich drużyn, czyli ludzi, którzy chcą je wspierać swoim dopingiem, którzy chcą nagradzać brawami udane zagrania swoich piłkarzy, soczystymi „o ja pierdolę!” kwitować te beznadziejne, a sędziego obsobaczyć wściekłymi „chujami”. Piszę do ludzi, którzy przychodzą na stadion żeby ZOBACZYĆ MECZ i tym meczem się emocjonować. Obojętnie gdzie: w Lubinie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie…

Ludzie, nie potrzebujemy tych pajaców! Tych śmiesznych hoolsów i ultrasów, którzy myślą, że Klub to Oni! Narzucają nam jakieś „zgody” i „kosy”, najgłośniej krzyczą o Wierności i Honorze, ale tak naprawdę załatwiają na trybunach swoje kibolskie interesy, a swój Klub potrafią zdradzić dla polityki, w imię jakiejś idiotycznej sztamy z kilkoma łysymi karkami z innego miasta. Nie potrzebujemy ich! Sami możemy dopingować! Sami możemy śpiewać, możemy zrobić widowisko i wyrażać emocje. Koniec ze śpiewaniem na rozkaz, albo z milczeniem na rozkaz! I nie musi nam żaden debil z megafonem dyktować, co mamy śpiewać.

Ubrane na czarno pajace z trąbkami chciały na Arce zamanifestować swoją siłę. Zamanifestowały tylko swoją słabość. Kompletne oderwanie od klubu, od piłkarzy, od kibiców.

Nie ma dla was miejsca na stadionach, zdrajcy!

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama