Chorzowska łajba przecieka z każdej strony, wiadomo to nie od dzisiaj i nie od wczoraj, ale odejście Waldemara Fornalika było jak wlanie na jej pokład kilkudziesięciu litrów wody. Ruch jest chwilę od zatonięcia, ale dopóki wystaje choć centymetry nad taflę, jego działacze będą próbowali go ratować – tak chyba trzeba traktować informację o szybkim ogłoszeniu następcy Waldka Kinga. Będzie nim Krzysztof Warzycha.
Gdyby przejście z kariery piłkarza w trenerkę było proste jak 2+2, o chorzowski zespół nikt nie miałby prawa się martwić. Warzycha karierę zawodniczą miał świetną – najpierw strzelał wiele bramek dla Ruchu, a później, po przeprowadzce do Grecji, przez lata zapracował na miano legendy Panathinaikosu. Trafiał tam jak opętany i regularnie kolekcjonował trofea, pięciokrotnie zostając mistrzem kraju i pięciokrotnie wygrywając tamtejszy puchar. Mówiąc krótko – kozak, w reprezentacji mu nie szło, ale na niwie klubowej był znakomity i nikt mu tego nie zabierze.
Niestety, kierowanie zespołem to inna para kaloszy niż wpuszczanie w maliny obrońców i bramkarza. Jeśli bowiem Warzycha ma w trenerskim CV większe kluby – Panathinaikos Ateny i Omonię Nikozja – to terminował tam tylko jako asystent, nie zaś samodzielny trener. Gdy z kolei podejmował rękawice jako głównodowodzący, były to kluby z niższych lig greckich – Egaleo AO, AS Fokikos, GS Kallithea, Fostiras – czyli cokolwiek powiedzieć, nie zespoły o których prowadzeniu marzy każdy trener i nie ekipy, w których można się przygotować do tak trudnej misji jaką jest utrzymanie Ruchu w lidze, przynajmniej to sportowe.
Oczywiście, nie ma co – przynajmniej za to – wieszać psów na działaczach Ruchu, bo w tej sytuacji trudno, by zatrudnili kogoś kozackiego. Nikt z ugruntowaną pozycją na rynku nie chce mieć wiele wspólnego z zespołem, który może polecieć z ligi ze względów sportowych, licencyjnych, a do tego jeszcze płacącym niezbyt regularnie. Chorzowianom zostali desperaci albo ktoś pokroju Warzychy, legendy klubu na boisku, która chciałaby osiągnąć coś przy ławce trenerskiej. A kto wie, może autorytet byłego napastnika pozwoli drużynie dociągnąć siedem finałowych kolejek w przyzwoitym stylu.
“Sytuacja finansowa Ruchu Chorzów jest powszechnie znana. Sytuację sportową obrazuje tabela i nie poprawi jej obecne zamieszanie. Zmiana trenera w tak ważnym momencie może dać drużynie pozytywny impuls. Zarząd Ruchu Chorzów jest przekonany, że piłkarze i trenerzy zrobią wszystko co w ich mocy, by nie dopuścić do spadku z ekstraklasy najbardziej utytułowanego polskiego klubu” – ogłosił zarząd Ruchu w dzisiejszym oświadczeniu.
Jest w tym trochę zaklinania rzeczywistości – fragment o zmianie trenera i pozytywnym impulsie – ale tyle Ruchowi zostało. Wiara w cuda i to, że skuteczny napastnik okaże się skutecznym trenerem.