Czy to możliwe, aby jedna osoba była zarówno menedżerem piłkarskim, jak i miała spory wpływ na przyznawanie licencji na grę w Ekstraklasie? W Polsce na pewno.
Każdego roku kluby ubiegają się o licencję na występy w Ekstraklasie poprzez złożenie odpowiedniego wniosku licencyjnego. Składa się on z kilku kategorii, m.in. budżetu, bezpieczeństwa, infrastruktury czy spraw sportowych. Za sprawdzenie, czy wypełnione dokumenty są zgodne z prawdą i z wytycznymi systemu licencyjnego odpowiadają eksperci Komisji Licencyjnej. Jednym z nich jest Jerzy Kopa, piłkarski menedżer, od 2002 roku z licencją FIFA. Do zadań Kopy należy weryfikowanie, czy w danym klubie rzeczywiście istnieją grupy młodzieżowe, czy trenerzy posiadają odpowiednie uprawnienia, czy istnieje program szkolenia i kto za niego odpowiada. Plany sportowe przedstawiane są na okres od trzech do siedmiu lat. – Znajdują się w nich określone założenia, np. plan stworzenia akademii piłkarskiej czy ośrodka szkoleniowego. Gdy dochodzą nas słuchy, że to deklaracje bez pokrycia i w kierunku realizacji zapowiedzi nic się nie dzieje, to trzeba pojechać i wszystko sprawdzić – mówi.
Kopa w 2002 roku ubiegał się, z pozytywnym skutkiem, o licencję menedżerską FIFA. Został jednym z pierwszych ośmiu agentów, legalnie działających na polskim rynku piłkarskim. Szybko zawiesił jednak licencję na trzy lata, bo został dyrektorem sportowym Groclinu Grodzisk Dyskobolia Wlkp. – Tych dwóch funkcji łączyć nie można, więc zrzekłem się wszelkich kontraktów z piłkarzami, zawiesiłem działalność menedżerską – przypomina. Potem jednak z Groclinu odszedł i do menedżerki wrócił.
Przed dwoma laty odebrał telefon od przyjaciela Hilarego Nowaka. Obaj znają się z pracy w Lechu, obaj na co dzień mieszkają w Poznaniu. Nowak, który jest szefem Komisji Licencyjnej, zaproponował Kopie, aby ten został ekspertem ds. sportowych i oceniał pod tym kątem wnioski składane przez kluby. Kopa się zgodził, został pierwszą i jedyną osobą, wydającą takie opinie. Licencji menedżerskiej nie zawiesił. – Niby dlaczego miałbym to zrobić? Pewnie myśli pan, że jeżdżę po klubach i mówię, że jeśli nie wezmą mojego zawodnika, to wystawię negatywną opinie. Nie, zapewniam, że tak nie jest. Poza tym, nie prowadzę żadnego zawodnika w Ekstraklasie, a te dwie funkcje w żaden sposób się nie łączą. Niech tylko pan przeinaczy moje słowa i ujmie je po swojemu, to ostrzegam, że będę bardzo mocno interweniował – denerwuje się Kopa. Kilkukrotnie podkreśla, że jego działalność w Komisji Licencyjnej to praca społeczna: – Bez angażu, bez pensji, bez jakiegokolwiek wynagrodzenia.
68-letni Kopa na rynku menedżerskim znaczy coraz mniej. Nie ma zamiaru zabijać się o umowy z zawodnikami, nie jest tak dynamiczny, jak jego młodsi koledzy. Wygryzła go konkurencja, bo dziś – jak podaje strona FIFA – w Polsce jest 60 agentów z licencją. Ale zanim definitywnie wycofa się z branży, zamierza dokończyć to, co rozpoczął. – Mam jeszcze kilku młodych chłopców, których chcę doprowadzić do Ekstraklasy – przyznaje.
O tym, jak to możliwe, że ta sama osoba zajmuje się transferami piłkarzy („Mam jeszcze kilku młodych chłopców, których chcę doprowadzić do Ekstraklasy”) i ma wpływ na przyznawanie licencji, chcieliśmy zapytać samego pomysłodawcę. Czy mamy do czynienia z konfliktem interesów? Niestety, Nowak, szef Komisji Licencyjnej, natychmiast rzucił słuchawką.
PIOTR TOMASIK