Reklama

Bananowa Hiszpania: André Gomes? Barcelona ma większy problem

Janusz Banasinski

Autor:Janusz Banasinski

10 kwietnia 2017, 20:11 • 5 min czytania 6 komentarzy

Najbardziej ekskluzywny hamulcowy świata. Najgorszy transfer od czasów Dmytro Czygryńskiego. Gość, którego wygwizduje się nawet na własnym stadionie. Drewno na opał za 35 milionów euro. Po przenosinach do Barcelony na André Gomesa spadła już chyba wszelka możliwa krytyka tego świata. Żeby było jasne – w pełni uzasadniona. Jakkolwiek bowiem spojrzeć, trudno znaleźć choćby najsłabszy argument przemawiający na jego korzyść.  

Bananowa Hiszpania: André Gomes? Barcelona ma większy problem

Im dłużej jednak przyglądam się jednak grze “Blaugrany”, tym częściej odnoszę wrażenie, że Portugalczyk – choć ten rzeczywiście spisuje się fatalnie – poniekąd stał się kozłem ofiarnym, uosobieniem problemu o znacznie głębszym podłożu. Jego tragiczna dyspozycja w perfekcyjny sposób jedynie odwraca uwagę od kłopotu, który na dłuższą metę może okazać się o wiele bardziej uciążliwy.

Z tym, że jedną z największych bolączek Katalończyków w tym sezonie jest słaby środek pola raczej nie ma co zbytnio polemizować. Gdybym jednak miał określić, gdzie leży przyczyna takiego a nie innego stanu rzeczy, prędzej niż na – tragiczną grę André Gomesa, wskazałbym na coś innego: tęsknotę za Andrésem Iniestą w formie. I za Andrésem Iniestą w ogóle na boisku. Gdyby przyjrzeć się statystykom, wychodzi na to, że 32-latek w tym sezonie spędził na murawie… najmniej minut spośród wszystkich nominalnych środkowych pomocników. Konkretniej, prezentuje się to następująco:

Ivan Rakitić – 1751 minut

Sergio Busquets – 2063 minuty

Reklama

André Gomes – 1252 minuty

Denis Suárez – 1070 minut

Rafinha – 1074 minuty

Andrés Iniesta – 948 minut

Dla pomocnika Barcelony to bez cienia wątpliwości jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy, sezon odkąd trafił do pierwszej drużyny. Ciągła pogoń za formą przerywana przez kolejne kontuzje. Dość powiedzieć, że Hiszpan w trwających rozgrywkach Primera División wystąpił w zaledwie 18 ligowych meczach, z których tylko dziewięć rozpoczynał w podstawowym składzie (dokończył jedynie sześć). Z powodu urazów opuścił zaś w sumie 81 dni, czyli – jak łatwo policzyć – prawie trzy miesiące.

Warto zaznaczyć przy tym, że kłopoty ze zdrowiem praktycznie za każdym razem dotykały go w najgorszym możliwym momencie. Najpierw przegapił ligowy start przez kontuzję kolana doznaną w meczu Superpucharu Hiszpanii, następnie pauzował przez ponad 40 dni w środku rundy po brutalnym wejściu Enzo Péreza w październikowym starciu z Valencią (znów kolano), a ostatni uraz mięśniowy przytrafił mu się na początku tego roku (kolejne trzy spotkania z głowy). Zawsze gdy wydawało się, że już za chwilę Iniesta wreszcie wejdzie na normalną częstotliwość, lądował u lekarza. Naturalną koleją rzeczy musiało więc zacząć się to odbijać na jego dyspozycji. Do tego stopnia, że z czasem z gościa trzymającego drugą linię w ryzach stał się kolejnym zawodnikiem w rotacji.

Reklama

Jasne, Inieście można było wytykać, że nie ma liczb. Można było dziwić się, że swego czasu wymieniano go w gronie faworytów do zdobycia Złotej Piłki. Tak czy inaczej, dopiero w tym sezonie widać, jak wiele Barcelona traci na jakości bez niego/z nim w słabszej formie. O ile bowiem o Messim można powiedzieć, że jest graczem, który nieraz w pojedynkę potrafi wygrywać mecze, o tyle Iniesta jest według mnie tym, który sprawia, iż lepiej gra cały zespół.

Choć rzecz jasna stawianie na nim krzyżyka i wysyłanie go na drugą stronę rzeki już teraz będzie mimo wszystko mocno przesadzone, to jednak gdzieś z tyłu głowy trudno nie dopuszczać do siebie myśli, że tęsknota po nim może okazać się znacznie dłuższa niż po Xavim. Tym bardziej, że jak na razie próżno wypatrywać kolejnego cudownego produktu La Masii, który choćby w niewielkim stopniu dorównywał Inieście talentem.

Nic więc dziwnego, że w zespole pozbawionym mózgu, braki innych są aż nadto widoczne. W tym tego nieszczęsnego André Gomesa…

* * *

To, że Diego Simeone jest wielkim trenerem nie ulega żadnej wątpliwości. Po świecie chodzi zapewne zaledwie garstka szkoleniowców, którzy w podobny sposób byliby w stanie chwycić swój zespół za jaja i w aż takim stopniu narzucić piłkarzom swoją filozofię. Kiedy jednak Cholo najpierw po ostatnim gwizdku w derbach Madrytu zaczął cieszyć się po remisie jakby właśnie zdobył mistrzostwo, a następnie na pomeczowej konferencji stwierdził, że “smak po spotkaniu jest gorzki, bo Atlético mogło wygrać”, trudno było nie zastanawiać się, gdzie kończy się rola trenera-psychologa, a gdzie zaczyna absurd.

Atlético w derbach wygranej bliskie nie było tak naprawdę ani przez sekundę. Pisząc wprost – to Real bardziej frajersko zremisował spotkanie, które miał pod – wydawać by się mogło – pełną kontrolą, niż – jak twierdzi Siemone – “Los Rojiblancos” w ostatnich minutach zaprzepaścili szansę na zwycięstwo. Nie byłoby nawet przesadą stwierdzenie, że Królewscy zagrali lepiej niż w listopadzie na Calderón, ale w odróżnieniu do pierwszego starcia, najwyraźniej doszli do wniosku, że tym razem dociągną do końca na czwartym biegu. A w takie gierki z Atlético wchodzić najzwyczajniej w świecie nie wolno.

W jednym Argentyńczykowi trzeba jednak przyznać rację – rzeczywiście nie da się opisać słowami tego, jak świetnym zawodnikiem jest Antoine Griezmann. Gdyby typować gracza, który w najbliższej przyszłości może ustanowić nowy transferowy rekord, na horyzoncie nie ma chyba obecnie mocniejszego kandydata niż napastnik Atlético.

* * *

Najdłużej w pamięci z tego meczu i tak pozostanie pewnie to, co przy strzale Cristiano Ronaldo z pierwszej połowy zrobił Stefan Savić. Niewykluczone bowiem, że w minioną sobotę Czarnogórzec popisał się interwencją sezonu. Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na to, jak defensor “Los Colchoneros” podążał za całą akcją. Zero przypadku.

Do Iñakiego Descargi wciąż jednak ździebko mu brakuje….

Ban

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
5
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

6 komentarzy

Loading...