Reklama

Od telefonu aż po funkcję kierownika

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2010, 01:59 • 2 min czytania 0 komentarzy

Agnieszka Olejkowska w roli rzecznika prasowego PZPN nie jest zła, a nawet… jest całkiem dobra. Natomiast lekko zmroził nas wywiad z tą dziewczyną zamieszczony w “Magazynie Futbol”. Olejkowska tłumaczy, skąd się wzięła w piłce.
– Jak Pani trafiła do PZPN?
– Na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego wisiało enigmatyczne ogłoszenie zamieszczone przez Michała Kociębę, że poszukują osoby zajmującej się PR. Nie wiadomo było o jaką firmę chodzi. Zadzwoniłam. Gdy okazało się, że ogłoszenie dał PZPN, byłam mile zaskoczona. Zawsze chciałam łączyć sport z PR. Udało się, choć był to czysty przypadek. W styczniu 2007 roku na czwartym roku studiów podjęłam praktyki w związku. Był to ciężki okres. Wtedy akurat wszedł do PZPN-u kurator, nie było klimatu do pracy. Musiałam z tych praktyk zrezygnować. Po paru miesiącach wznowiłam współpracę. Pomagałam Michałowi Kociębie, przy organizacji meczów, wydawaniu akredytacji, prowadzeniu strony internetowej. Z czasem prezes Listkiewicz zaproponował stałą pracę i tak się to zaczęło.

Czym się Pani zajmowała w PZPN-ie zanim została najładniejszą twarzą futbolowej federacji?

– Dziękuję. Miłe takie schlebianie, ale w PZPN-ie mamy wiele bardzo ładnych twarzy. A czym się zajmowałam? Współpracowałam z działem komunikacji. Później miałam epizod kierownika departamentu rozgrywek krajowych i licencji, kiedy musiałam się zajmować logistyką rozgrywek, sprawami dyscyplinarnymi i terminarzami. Następnie odpowiadałam za stronę internetową w dziale komunikacji. A jeszcze na samym początku byłam asystentką prezesa Michała Listkiewicza do spraw międzynarodowych i moim obowiązkiem było między innymi przygotowywanie korespondencji zagranicznej. Wreszcie szczęśliwie udało mi się otrzymać propozycję objęcia funkcji rzecznika prasowego. I to mi najbardziej odpowiada, bo zajmuję się tym co lubię, czyli PR. Tej pracy nie zamieniłabym na nic innego.

Rozumiecie? Studentka zobaczyła ogłoszenie na ścianie, zadzwoniła, poszła i… “miała epizod KIEROWNIKA DEPARTAMENTU ROZGRYWEK KRAJOWYCH I LICENCJI, kiedy musiała się zajmować logistyką rozgrywek, sprawami dyscyplinarnymi i terminarzami”.

Zadzwoniła, została kierownikiem departamentu rozgrywek. Niewykluczone, że gdyby zadzwoniła dwa dni wcześniej, zostałaby szefem Wydziału Szkolenia.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...