Dzisiaj, po siedmiu meczach bez zwycięstwa, wreszcie wygra reprezentacja Polski. To znaczy, chyba wygra, bo z nią nigdy nie wiadomo, ale tak naprawdę nie bierzemy pod uwagę innego wyniku. Są po prostu takie mecze, których nie wypada nawet zremisować. Gramy z przedstawicielami średnich klubów ligi ekwadorskiej (ci najlepsi zostali już zwolnieni ze zgrupowania) i jeśli ich nie bedziemy w stanie pokonać, to już chyba nikogo. Franciszek Smuda też czuje szansę na przełamanie swojej fatalnej passy i – jak donoszą media – wystawi skład zbliżony do tego, jaki zagrał przeciwko USA.
Z jednego względu rezerwy Ekwadoru są niewygodnym przeciwnikiem – zwycięstwo tak naprawdę nic nie daje, trudno się nim chełpić, natomiast remis czy porażka stawia pod jeszcze większym znakiem zapytania wszystko to, co działo się z kadrą przez ostatnie miesiące. Mimo że to sparing, nasza kadra ma nóż na gardle. Ale niech się przyzwyczajają – to i tak tylko namiastka presji, z jaką ci piłkarze zetkną się w dniu otwarcia Euro 2012.
Przewidujemy zwycięstwo, ze względu na osłabienie rywala oraz rangę meczu (dla nas jest istotny, dla nich nie, rozegrany przy pustych trybunach w bezsensownym Montrealu). Gdyby miało to być spotkanie o stawkę, nasze przewidywania byłyby oczywiście inne. Przypominamy, jak zlaliśmy Ekwador w sparingu za kadencji Pawła Janasa i jak Ekwador potem zlał nas w finałach mistrzostw świata.
Jeśli wierzyć dziennikarzom, to zagramy w składnie: Tytoń – Piszczek, Ł»ewłakow, Glik, Ł. Mierzejewski – Smolarek, Murawski, Wołąkiewicz, A. Mierzejewski, Obraniak – Lewandowski. Dziwić może obecność Wołąkiewicza w pomocy, bo to przecież stuprocentowy obrońca, ale co tam. Smuda ma swoją “koncepcję”. Poprzednio, w meczu z Australią, w pomocy wystawiał Pietrasiaka, teraz przyszedł czas na zawodnika Lechii. Wymyślanie nowych pozycji piłkarzom powołanym do kadry jakoś do nas nie przemawia, chociaż o ile dobrze pamiętamy, to kiedyś przeciwko Belgii Beenhakker wystawił Dariusza Dudkę w środku pomocy i dziś wszyscy mówią, że to pomocnik, a delegowanie go do obrony nazywają “eksperymentem”.
Transmisja z meczu tym razem o ludzkiej porze, bo o 22.00. Na głównym zdjęciu stadion olimpijski w Montrealu. Na nim oczywiście nie zagramy, bo i po co – sprzedano 700 biletów na ten obiekt: