Ten pan też może zagrać w kadrze. W końcu ma wizę!

redakcja

Autor:redakcja

04 października 2010, 16:22 • 3 min czytania

Coraz bardziej kabaretowy robi się wyjazd reprezentacji Polski na tournee do Ameryki Północnej, na mecze z USA i rezerwami Ekwadoru. Wiedzieliśmy, że powoływanym piłkarzom zadawane jest pytanie „a wizę masz?”, ale sądziliśmy, że w razie odpowiedzi odmownej ktoś ze sztabu kadry mówi: „to ci załatwimy”. Tymczasem nie, Smuda przyznaje, że powoływać może tych, którzy wizę mają, bo najwidoczniej nikt nie wziął wcześniej pod uwagę, że w kadrze może dojść do pewnych przemeblowań. Amatorką pachnie nie na kilometr, tylko na 7 500 kilometrów, bo taki dystans dzieli Warszawę od Chicago.
Tego rodzaju selekcji chyba nikt się nie spodziewał. Ci z wizami – na prawo. Ci bez wiz – na lewo. – Muszę brać Jędrzejczyka, bo posiada ważną amerykańską wizę – powiedział na łamach „PS” Franciszek Smuda. Ostatecznie możemy więc przestać traktować grę w reprezentacji jako oznakę jakiegokolwiek prestiżu. Kiedyś, żeby zagrać w kadrze, trzeba było mieć umiejętności i polski paszport. Teraz trzeba mieć polski paszport i wbitą wizę, umiejętności niekoniecznie. Niebywałe.

Ten pan też może zagrać w kadrze. W końcu ma wizę!
Reklama

W tym momencie jeszcze bardziej pod znakiem zapytania staje sens wyprawy do Ameryki. Zabieranie piłkarzy z klubów w trakcie sezonu i wrzucanie ich w zupełnie inne strefy czasowe, na dość bezsensowne mecze (bo czy ma sens mierzenie się z rezerwami Ekwadoru w Montrealu) jest co najmniej dziwne. Piłkarze wrócą z USA i Kanady w środę wieczorem. Czy zdążą „odkręcić się” do kolejki ligowej? Nie wiadomo. Klubowi trenerzy są załamani. Ich zdaniem ciągłe latanie, nieprzespane noce, męczące podróże, nieregularne, przypadkowe treningi – to wszystko musi się odbić na formie.

O dziwo, selekcjoner ani razu nie wspomniał, że z tą wycieczką jest coś nie tak. Nawet przez minutę nie narzekał. I tu pojawia się pytanie – czy powinniśmy wierzyć plotce, że amerykańscy Polonusi za przywiezienie kadry za ocean wypłacają specjalną premię, w wysokości 50 tysięcy dolarów? Od razu odpowiadamy – nie, wierzyć absolutnie nie należy. To z pewnością niedorzeczne plotki, którym raz na zawsze trzeba stanowczo zaprzeczyć. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie ma mowy o żadnej premii, o żadnych 50 tysiącach dolarów! I absolutnie nie jest prawdą, że w przeszłości jeden trener za identyczny ukłon w stronę społeczności Chicago wziął 20 tysięcy dolarów. Nie, nie, nie! Takie rzeczy z pewnością się nie dzieją, a wszystkim, którzy te podłe plotki opowiadają, życzymy, by im języki uschły. Już nawet nie mamy sił, by to wszystko dementować.

Reklama

W ogóle, kto takie głupstwo wymyślił? Przecież nikt nie jest tak głupi, by brać taki dowód wdzięczności od biznesmenów ze stanu Illinois, którzy nie mają co z kasą robić. Taka premia mogłaby przecież być (musiałaby) powodem do dymisji, gdyby tylko dziennikarze zdobyli odpowiednie dowody. Ech, wredni ludzie, wszystko są w stanie powiedzieć czy napisać, aby komuś zaszkodzić. Niegodziwcy. Weszło apeluje – niech mendy opowiadające dyrdymały o 50 tysiącach dolarów zamkną się raz na zawsze!

Liczą się tylko przygotowania do Euro 2012. Lepsze czy gorsze, ale zawsze uczciwe. Zawsze.

Najnowsze

Anglia

Maresca uciął spekulacje. Jasne stanowisko trenera Chelsea

Braian Wilma
0
Maresca uciął spekulacje. Jasne stanowisko trenera Chelsea
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama